niedziela, 22 grudnia 2013

[15.] Więc jak zamierzasz to rozegrać?

Całowała go tak, jak nigdy nikogo. Gdyby miała się posłużyć jakimś bardziej obrazowym opisem, zaczerpnęłaby pewnie cytatu z "Harry'ego Potter'a" - to było lepsze niż Ognista Whiskey. Problemem było to, że jej umysł został kompletnie zamroczony przez wydarzenia ostatnich minut. Nie odrywając swoich ust od jego, wymacała ręką klamkę od drzwi. Nacisnęła ją i wtedy wpadli do pokoju. Ida wewnętrznie czuła, że o czymś zapomniała, lecz kto przejmowałaby się tak przyziemnymi sprawami w takiej chwili? Zanurzyła rękę w jego blond, roztrzepanych włosach, sprawiając, że stały się jeszcze bardziej rozczochrane. Dawid z zadowoleniem zamruczał i położywszy swoje dłonie w jej tali, jeszcze bliżej ją do siebie przysunął. Chciał, żeby czuła ciepło bijące od niego, oraz przyspieszone bicie swojego serca. A wszystko to było spowodowane Idą, jego cudowną, przepiękną, małą Idą. Marzył o tej chwili tak długo. Przez te tygodnie nie myślał o niczym innym, tylko o tym, by znów trzymać to drobne ciałko w swoich dłoniach. Ida była dla niego więcej, niż tylko dziewczyną poznaną kilka miesięcy temu. Bez niej, jego życie nie miało aż tak wielkiego sensu. Wiedział, że może było szczeniackie twierdzić tak, mając 23 lata, ale cóż mógł poradzić?
Kamil nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Z otwartymi ustami przyglądał się scenie rozgrywającej się przed nim. Jego dłonie już dawno zdążył się porządnie spocić.  Jak, u licha, oni go nie zauważyli?! A raczej, jak Ida mogła zapomnieć, że on siedzi nadal w jej pokoju, wielce zdziwiony jej nagłym zniknięciem?! ani me, ani be, tylko jak ten Mustang z Dzikiej Doliny wybiegła bez słowa. W końcu otrząsnął się z wszechogarniającego otępienia i postanowił, z resztą bardzo mądrze, opuścić pokój panny Krzysztofiak. Nie chciał wyjść na jakiegoś zboczeńca, co to, to nie! Może być tym, który zdradza żonę, tym, który robi dzieci niewinnym studentkom, ale na pewno nie zboczeńcem. Po cichutku więc podniósł się z fotela, który chyba za sprawą jakichś magicznych mocy, tym razem nie zatrzeszczał, i przemknął się na paluszkach do wyjścia. Jeszcze raz rzucił spojrzenie na parę blondasów i uśmiechnął się pod nosem. Oby tylko Ida wiedziała co robi.
W pewnym momencie Dawid oderwał się od Idy, by spojrzeć jej w oczy i zapytać:
 - Czy mogę liczyć na wyjaśnienia?
Ona uśmiechnęła się promiennie. Kochał ten jej uśmiech, jego zdaniem potrafiłby oświetlić całe miasto.
 - Jesteś pewien, że już teraz? - odpowiedziała pytaniem i wspięła się na palce, żeby pocałować go w nos. Uwielbiał jak tak robiła.
 - Niekoniecznie, nigdzie się nie spieszę. - odparł i znów przyciągnął ją do siebie. W jego ramionach Ida czuła się bezpieczna, liczyło się dla niej tu i teraz, nic więcej.
Nie mogąc się oprzeć, zanurkowała dłonią pod jego szarą koszulkę. Jej zimna dłoń sprawiła, że po jego ciele przeszły dreszcze. Ida wyczuwała pod palcami mięśnie, tak ciężko wypracowane na treningach. Gdyby w tym momencie ktoś zapytał, co najbardziej lubiła w skoczków narciarskich, nie wahałaby się długo z odpowiedzią. Dawid pod wpływem tego dotyku, nie mógł się oprzeć ponownemu pocałowaniu jej ust. Kiedy tak zapamiętale ją całował, wyczuwał delikatny zapach jej miętowego szamponu, który doprowadzał go do szaleństwa. Właściwie wszystko w niej doprowadzało go do szaleństwa. Spojrzał na dziewczynę i wyszeptał do jej ucha:
 - Kocham cię, Ido Krzysztofiak. Kocham.
Ona przez dłuższą chwilę milczała, wpatrując się w jego błękitne oczy, które znów zapłonęły dawnym ogniem. Widziała uśmiech na jego twarzy, który nie gościł tam przez tyle długich dni. I wtedy, sama nie wiedziała czemu, do jej oczu napłynęły łzy i po prostu się rozpłakała.
Dawid spojrzał na nią ze strachem, myśląc, że wszystko przepadło.
 - Czy.. czy zrobiłem coś złego? Coś nie tak?
Ida pokręciła głową i usiadła na łóżku, próbując powstrzymać łzy. To było dla niej zbyt ciężkie, zbyt! Po co się w to wpakowała? Przyjechała, żeby współpracować ze skoczkami, rozwijać się i przygotowywać do przyszłego zawodu. A zamiast tego zrobiła co? Zawróciła w głowie dwóm, Bogu ducha winnym chłopakom. Problem w tym, że nie żałowała tego. Niczego nie żałowała. Kochała obu, lecz jednak to Dawid był dla niej najważniejszy. Maciek? Kot był dla niej jak brat, starszy brat, który zrobiłby wszystko dla swojej młodszej siostrzyczki, nie potrafiła go kochać miłością inną, niż braterską. Kiedy tak patrzyła na Kubackiego, w jego oczy, widziała jego uśmiech, przechodził ją dreszcz. Nie wiedziała dlaczego, nie wiedziała jak, ale tak po prostu już było.
Otarła łzy i zerknęła w jego stronę:
 - Nie, to zdecydowanie nie ty. No już,  nie bój się! - dodała, widząc jego zatroskaną minę.
 - Więc co się stało, Ida? - spytał, szukając odpowiedzi w jej jeszcze lekko przeszklonych oczach. Usiadł obok niej na łóżku i ogarnął kosmyk jej włosów za ucho. Gdy poczuła jego chłodny dotyk, lekko drgnęła. Zawsze zastanawiało ją to, dlaczego one są tak zimne. Przysunęła się bliżej Dawida i wtuliła w jego ramię.
Popatrzyła na niego z lekkim uśmiechem. Wzięła głęboki wdech i zaczęła.
 - No więc... Ja też cię kocham. Bez żadnego chyba. Po prostu to wiem. Uświadomiłam sobie to praktycznie sama, kiedy usiłowałam poradzić Kamilowi w dosyć ważnej sprawie...
 - W jakiej? - spytał, jak zwykle ciekawski, Dawid, lecz zaraz został uciszony poduszką.
 - Cisza, nie lubię, gdy mi ktoś przerywa. Jeszcze w takiej podniosłej chwili? - odparła, nie zwracając uwagi na to, że Kubacki pokazał jej język.  - Maćka również kocham. Ale nie tak samo jak Ciebie. Jego.. Bardziej miłością braterską, wiesz.  On jest dla mnie po prostu najlepszym przyjacielem,  bratem.  - spojrzała na blondyna, chcąc zobaczyć jaką reakcje wywołała tymi słowami. Musiała ponownie przełykać łzy, na wspomnienia dawnej przyjaźni z Kotem, która prawdopodobnie przepadła. Nie chciała tego. Maniek był jej niezwykle bliski. To on 'wprowadził' ją do skokowej społeczności, pomógł wdrożyć się w nowe obowiązki. Myśl o tym, że to już mogło nie wrócić była nie do zniesienia.
Dawid pokiwał głową, zaznaczając, że rozumie o co Idzie chodzi. W jego wnętrzu wszystko się radowało, ale z drugiej strony bał się, że już nigdy nie będzie się przyjaźnił z Maciejem. Ciężko mu było się do tego przyznać, ale cholernie brakowało mu tych ich wygłupów, rozmów... Nawet nie zdawał sobie sprawy, ze w tym momencie czuje to samo co blondynka.
 - Więc jak zamierzasz to rozegrać? Co powiesz Maćkowi? - zapytał Dawid, starając się, aby ton jego głosu był spokojny. Nie chciał dać po sobie znać, że aż tak się tym przejmuje. W tej chili musi być oparciem dla Idy, więc postanowił taką osobę grać.
Ida spuściła wzrok i wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, najzwyczajniej w świecie nie wiedziała. Pomyślała, jaki szum może wywołać tym wszystkim. Bałą się, że trener będzie zły do tego stopnia, ze ją wyrzuci. Czyżby zmarnowała życiową szansę?


***

Siedziała w hotelowym lobby, zagłębiona w lekturze. Wbrew pozorom, było tu bardzo miło. Drewno trzaskało w kominku, a płatki śniegu dodawały uroku całej scenerii. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła się choć trochę szczęśliwa. Szczelniej przykryła się kocem, podciągając go aż pod samą brodę. Oderwała wzrok od czarnych literek i zerknęła przez okno. Zima. Jedna z najpiękniejszych pór roku, jeśli oczywiście nie musisz w tym momencie odśnieżać.
Stuk, stuk.
Coraz więcej białego puchu zbierało się na parapecie okna. Hela wyobrażała sobie, jak bierze świeży śnieg w dłonie i jednym, długim strumieniem powietrza zdmuchuje go przed siebie. Kochała tak robić, zawsze, gdy padało wychodziła na dwór i bawiła się śniegiem, nie zwracając uwagi na krzywo patrzących się na nią przechodniów.
Stuk, stuk.
W oddali brunetka usłyszała jakieś irytujące stukanie. Postanowiła je zignorować i biorąc kolejny łyk herbaty, wróciła do książki.
Stuk, stuk.
Dźwięk zdawał się coraz głośniejszy. Zmarszczyła brwi i uniosła wzrok. Nie zobaczyła wiele, tylko jakaś kobietę na niebotycznie wysokich obcasach, odzianą w kosztowny, skórzany płaszcz. Westchnęła, mając nadzieję, że...
STUK, STUK, STUK, STUK.
W miarę, jak zbliżała się do Heleny, wnętrzności dziewczyny zamrażały się od środka. Miała nadzieje, ze wzrok jej szwankuje, zaklinała się, iż jeśli jej domysły okażą się fałszywe, w końcu kupi sobie okulary.
- Kochanie, wiesz gdzie jest pokój 27? - zapytała, wystudiowanym głosem. Helę zatkało. Zlustrowała kobietę od czubków kozaków po czapkę. Blond włosy, układające się w miękkie loki, sztuczny uśmiech na ustach, mocno wymalowanych fuksjową szminką, szczupła sylwetka. Och, nie mógł być to nikt inny, jak Ewa Stoch, w swojej własnej osobie! I jeszcze to kochanie. Nie jest jej żadnym kochaniem!
-Halo? - spytała, z tym samym uśmieszkiem, nie zwiastującym niczego dobrego.
Siemianowska odchrząknęła i powiedziała:
 - W lewo, potem w prawo, potem znowu w prawo, po schodach, w lewo, w prawo i tam powinien być rząd z pokojami o numerach nieparzystych.
Pani Stoch prawie niewidocznie uniosła brew, zanim podziękowała. Ściągnęła, a jakże, skórzane rękawiczki i pewnym krokiem ruszyła we wskazanym przez Helenę kierunku. Dziewczyna nadal zastanawiała się nad dwiema rzeczami - ile kłopotów przyniosła ze sobą ta blondynka, i jaki cudem utrzymuje się na takich obcasach?






________________________________________________

Tak, ja również nie wierzę, że tu wróciłam. Bo poważnie myślałam, żeby już nie wracać. Nie miałam pomysłu na nic. I w dalszym ciągu pomysłu, powiedzmy PRAKTYCZNIE, nie mam, ale nie chcę znów porzucać czegoś, co zaczęłam. Tak głupio by mi było. Nie wiem, czy jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie wiem, naprawdę nic nie czuję w stosunku do niego. To chyba nie za dobrze, co?
W każdym razie, mam ogromną nadzieję, że chociaż jedna osoba piśnie mi tu pozytywne słówko. To motywuje. I kto wie, może pomyślę nad kolejnym rozdziałem?
Tak czy inaczej, wysyłam wam sto całusków :*



środa, 16 października 2013

Kolejne ogłoszenie

Cześć, to ja!
Tak, jeszcze żyję. No i w sumie mam złą wiadomość, gdyż zawieszam bloga do odwołania. Nie potrafię póki co pisać. Brak weny, ciągła nauka. Po prostu nie wiem, co dalej. Powinnam była się dwa razy zastanowić, gdy zakładałam tego bloga i zaczynałam pisać historię. Powinnam była przemyśleć rozwój wydarzeń w mojej historii.
No cóż, nie pozostało mi nic więcej, niż gorąco Was uściskać i wrócić do Waszych opowiadań! Możliwe, że za jakiś czas wrócę, gdyż po głowie chodzi mi kilka pomysłów i spać mi one nie dają.


Pozdrawiam, Adelheidis!

środa, 24 lipca 2013

ACHTUNG ACHTUNG

Czołem! Mam kilka rzeczy do przekazania.

No więęęęęęęęęęęęęęęęc (nie cieszcie się tak, jeszcze nie mam zamiaru niczego zawieszać :*). Znowu zniknęłam na trochę. Było to związane z wyjazdem nad morze, potem otrząsanie się po dwunastu dniach, w czasie których troche się działo. Nie miałam przez ten czas kompletnie głowy do pisania. Odmóżdżałam się tylko oglądając seriale i Harry'ego Potter'a po raz tysięczny. W ten piątek znów wyjeżdżam, wracam na początku Sierpnia. Nie chcę nic obiecywać, ale bądźmy dobrej myśli - sądzę, że 15 rozdział ukaże się własnie jakoś po moim powrocie.

Tak więc, życzę wam wspaniałej dalszej części wakacji, kochani :**!
Bawcie się dobrze :*

niedziela, 23 czerwca 2013

[14.] Mogę wejść? To znaczy, możemy pogadać?

Helena drogę oddzielającą ją od swojego pokoju przebiegła sprintem, zupełnie nie świadoma co robi. Gdy nacisnęła klamkę i przekroczyła próg, od razu rzuciła się na łóżko, a łzy pociekły z jej oczu strumieniami. Leżała tak przez dobre piętnaście minut, mocząc słonymi łzami nieskazitelnie białą poduszkę, która brudziła się od jej tuszu do rzęs. A podobno był wodoodporny. Czuła się wypłukana ze wszelkich emocji, z uczuć i względne oprzytomnienie zajęło jej trochę czasu. Kiedy opanowała płacz, odgarnęła za uszy wilgotne włosy, które opadały jej na twarz i otarła oczy. Usiadła na łóżku, przygarbiona, z rękami spoczywającymi na kolanach. Wyglądała, co tu dużo mówić, żałośnie. Resztki tuszu powoli zasychały pod jej spuchniętymi i czerwonymi oczami, loki miała w całkowitym nieładzie. Wszystkiego dopełniało jej samopoczucie. Hela obwiniała się, tak, to prawda. Nie wierzyła w słowa Kamila, że nie powinna czuć się winna, ponieważ "wina" leży po stronie obojga. Lecz gdyby nie zaczęła z nim wtedy rozmowy, gdyby nie przylazła do niego w nocy, nic a nic by się wydarzyło i wszystko byłoby w porządku? Lecz te "nic" i "wszystko" nie równały się z momentami, które będzie pamiętać do końca życia. Nie równały się z delikatnym zapachem perfum Kamila, ani ciepłem jego ciała, gdy ją przytulał, ani z jego bliskością. Uśmiechnęła się niewyraźnie do tych wspomnień, lecz trwało to tylko krótką chwilę. Było jej źle, bo nie wiedziała, że będzie musiała zapłacić taką cenę za chwilę radości i szczęścia. Chociaż powinna była się z tym liczyć. Kamil to żonaty mężczyzna. Czego ona mogła się spodziewać? Że zostawi wszystko, swoją piękną żonę, dla niej? Dla głupiej dziewiętnastolatki? Brunetka walczyła ze łzami. Chciało jej się płakać - nad swoim losem i swoją głupotą. Pociągnęła nosem i wstała z łóżka. Stanęła bokiem przed lustrem i wyprostowała się. Prawą dłonią delikatnie dotknęła swojego podbrzusza. "Tu żyje mały człowiek", pomyślała. "Dziecko moje i Stocha. Owoc tamtej cudownej nocy, o której zawsze będzie mi przypominać. Zrobię wszystko, aby żyło mu się jak najlepiej. Koniec użalania się nad sobą. Teraz na pierwszym miejscu jesteś ty". Ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem, wskazując na miejsce, gdzie w tym momencie rozwijał się mały Stoch.

***

Gdy tylko Ida i Maciej dojechali na miejsce, blondynka od razu wyszła z samochodu, nie zwracając uwagi na Kota. Nie wiedziała, że zanim wyszła, on chciał ją przeprosić, powiedzieć, że jest mu głupio, bo tak bez żadnej zapowiedzi wywiózł ją w las i całował. Niestety, Maciek nie mógł liczyć na nic innego niż tylko sylwetka dziewczyny, oddalającej się szybko w stronę hotelu.
Ida ocierała załzawione oczy, prawie biegnąć po schodach. Głowie miała spuszczoną, nie chciała napotkać nikogo ani niczyjego spojrzenia. Była zła. Zła na siebie, ponieważ nie potrafiła odczytać swych uczuć. Raniła wszystkich dookoła. Raniła wszystkich, których kocha. Problem był właśnie w tym, że każdego z nich kochała inaczej . Jednego miłością braterską, a drugiego miłością... prawdziwą? Sama do końca nie wiedziała. Ida bardzo by chciała wiedzieć, co czuje. Lecz na obecną chwilę była dla siebie zagadką. Labiryntem, który jest trudny do przejścia nawet dla najbardziej inteligentnej osoby tego świata. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na swoim piętrze, tak bardzo była zanurzona w swoich myślach. Otworzyła drzwi do pokoju, spodziewając się zastać w nim Helenę. Była ciekawa, jak poszła jej rozmowa z Kamilem, czy w ogóle ją przeprowadziła. Chciała myśleć o czymś innym, niż o sobie. Otarła więc szybkim ruchem łzy i zawołała:
 - Heluś?
Myślała, że jej przyjaciółka jest w łazience, lecz nawet tam jej nie było i Idzie odpowiedziała jedynie cisza. Weszła niepewnie do pokoju, rozglądając się, jakby oczekiwała jakiejś wskazówki gdzie może znaleźć brunetkę. Lecz tamta nie zostawiła żadnego listu, żadnej karteczki, nic a nic. Ida postanowiła spróbować nie przejmować się tym faktem, gdyż to nie był pierwszy raz, kiedy Hela znikała bez słowa. Miała jednak nadzieję, że Stoch przyjął wieść o potomku z należytym sobie spokojem. Blondynka opadła swobodnie na łóżko i poczęła się gapić w sufit. Starała się nie myśleć o niczym, lecz z marnym skutkiem. Z jej podświadomości cały czas słyszała natrętny głosik, który zdawał się mówić, że jest beznadziejna, a jej wszelkie starania, by nie ranić nikogo są bezskuteczne. Tak bardzo próbowała go odpędzić, że aż zasnęła.

***

Zawsze lubiła spacerować wieczorami, zwłaszcza zimowymi. Opatulała się wtedy ciepłym szalikiem, robionym na drutach przez babcię Siemianowską. Miała ich kilka, a do każdego pasującą parę rękawiczek. Kojarzyły jej się z dzieciństwem, kiedy to wieczory spędzała u babci, ponieważ zapracowanych rodziców nigdy nie było w domu. Zawsze lubiła ten wspólny czas z babcią, bo ta opowiadała jej dużo historii ze swojej młodości i chodziła z nią właśnie na wieczorne spacery. Dlatego Hela tak bardzo przeżyła jej śmierć, ponieważ były bardzo ze sobą związane. Helena była wtedy w pierwszej klasie liceum, kiedy mama zadzwoniła do niej z płaczem, że babcia Kalina zmarła.
Brunetka nigdy nie miała okazji spacerować w Zakopanem zimą. Było tu przepięknie, śnieg skrzył się pod wpływem światła księżyca, a latarnie oświecały już prawie opustoszałe ulice. Siemianowska była przekonana, że bardzo spodobałoby się tutaj jej babci, za którą tak tęskniła. Gdyby babcia Kalina żyła, byłaby pierwszą osobą z jej rodziny, która dowiedziałaby się o ciąży Heli. Ponieważ jej najbardziej ufała. Kiedy tak rozmyślała, patrząc przed siebie, ujrzała znajomą postać. Był to wysoki chłopak, o blond włosach, który szedł w przeciwną stronę niż ona. Wyciągnęła ją i pomachała mu, a ten odwzajemnił gest. Gdy już zbliżyli się do siebie, zaczęła:
 - Nie wiedziałam, że też lubisz spacerować.
Chłopak uśmiechnął się do niej i odparł:
 - Od pewnego czasu to polubiłem. A ty co tu robisz, taka samotna?
Helena przyjrzała się dokładnie Dawidowi. Wyglądał, jakby nie spał kawał czasu, albo miał jakieś zmartwienie. Jego ogromne niebieskie oczy, nie lśniły tym zawadiackim blaskiem co zawsze.
 - Z własnej woli, po prostu lubię mieć chwile dla siebie i połazić trochę to tu, to tam. Ale teraz, musimy porozmawiać. - Wzięła go pod rękę i powoli ruszyła przed siebie.
Kubacki przyglądał się tej energicznej dziewczynie z wyczekiwaniem.
 - Hm? O czym mamy rozmawiać?
 - O Idzie. - odparła lakonicznie Helena, patrząc mu prosto w oczy,.
Kiedy usłyszał to imię, odwrócił spojrzenie i automatycznie się zasępił.
 - Nie wiem, czy chcę.
Helena przewróciła oczami. Jak bardzo denerwowało ją jego zachowanie!
 - Trudno, nie masz wyboru. Powiedz mi, co ty do niej czujesz?
 - Co do niej czuję? - powtórzył Dawid, marszcząc lekko brwi. Czuł do Idy coś, co można by opowiedzieć w całostronicowym monologu. Lecz odpowiedział po prostu, krótko: - Kocham ją.
 - No wreszcie żeś się do tego przyznał. - roześmiała się Helena i uśmiechnęła do niego. Nie było to dla niej żadną nowością, jednak cieszyła się, że w końcu to wyjawił.
 - Tylko problemem jest to, że ona mnie chyba nie kocha. - rzekł, wkładając zlodowaciałe ręce w kieszenie kurtki.
Siemianowska uniosła brew i tajemniczo odpowiedziała:
 - Nie byłabym tego taka pewna... Walcz o swoje, chłopie.
Żadne z nich już więcej się nie odezwało, kiedy wracali spacerkiem do hotelu. Każdy z nich miał swoje sprawy do przemyślenia.

***

Z głębokiego snu wyrwało Idę pukanie do drzwi. Podniosła się z łóżka, przejechała rękami po twarzy, która jeszcze spała.
 - Już idę! - powiedziała, kiedy związując sobie włosy w koński ogon, podchodziła do drzwi.
Otworzywszy je, ujrzała w progu Kamila Stocha.
 - Kamil?
 - No. - odparł on, lekko nosowym głosem. - Mogę wejść? To znaczy, możemy pogadać?
Blondynka przyglądała mu się, ponieważ coś jej nie grało. Wiedziała, że jedynym sposobem, aby się dowiedzieć, co jej nie pasowało, była rozmowa.
 - Jasne, Kamil. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi, prawda? A przyjaciele właśnie od tego są.
On pokiwał głową i wszedł do pokoju. Od razu usiadł na niewygodnym hotelu i przeniósł wzrok na podłogę.
 - No to o co chodzi, mistrzu? - zapytała Ida, próbując mu dodać otuchy.
Brunet długo zbierał się w sobie, nim zdołał cokolwiek powiedzieć.
 - Czuję się jak ostatni dupek. Rozmawiałem z Heleną, wszystko mi powiedziała. Wiem, ze jest w ciąży. I trudno jest mi się cieszyć, chociaż jedna moja część tańczy kankana z radości. Kocham ją, bardzo. Bardzo będę też kochać to dziecko. Tylko... Co ja do cholery mam zrobić? Kocham też Ewę. Chociaż sam nie wiem. Albo naprawdę ją kocham, albo tylko to sobie wmawiam, aby w to uwierzyć. Nie chcę zostawiać mojej żony. Ciężko by mi przychodziło żyć z tą świadomością. Poza tym, co by ludzie mówili? Temat naszego rozstania przez tydzień nie schodziłby z pierwszych stron gazet. Ale.. Ale co z Helką?! Z tym, co do niej czuję?!
Ida patrzyła, jak Kamil walczył ze sobą. Był trochę tak jak ona, nie chciał zranić nikogo, tym samym najbardziej raniąc siebie. Kiedy tak patrzyła na tą żmudną walkę, przyszła jej do głowy rada najlepsza dla niego, jak i dla siebie.
 - Kamil, posłuchaj mnie. - Kiedy wypowiedziała te słowa, Stoch umilkł i z cierpliwością spoglądał na młodą blondynkę. - Mogę dać ci jedną, jedyną radę, ponieważ ja nie jestem najlepszą osobą od takich problemów. Ale pamiętaj. Podążaj za głosem serca.
Kamil skamieniał i jeszcze przez chwilę przyglądał się Krzysztofiak. Mówiła mądrze. Więc na pożegnanie, nie mówiąc nic, skinął głową i wyszedł z pokoju. Chwilę po nim, ze swojego pokoju wybiegła również Ida, ponieważ musiała coś załatwić. Nie musiała czekać długo, bo to coś nagle stanęło przed nią, niczym przywołane jej myślami. Ida wspięła się na palce, objęła jego twarz w dłonie i pocałowała, z taką pasją, tak gorąco, że jego ogromne błękitne oczy prawie wyszły z orbit, niż przymknęły się pod wpływem nagłego szczęścia i błogostanu.







________________________________________________________


(nie wiem czy wyjść zza tej ściany wstydu, ale chyba się odważę) hej, wróciłam! wróciłam po ponad miesiącu nieobecności i nie wiem jak okazać swoją skruchę. jest mi tak straaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaszliwie głupio, że praktycznie zniknęłam na taki szmat czasu! mam nadzieje, że zrozumiecie, że brak czasu, że wystawianie ocen, że to, ze tamto. przepraszam! co ja mogę obiecać? że się poprawię i nadrobię zaległości w Waszych opowiadaniach. o, i mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zawiedzie!
(SZCZEGÓLNE POZDROWIENIA, CAŁUSY KIERUJĘ DO IZY, KTÓREJ TEN ROZDZIAŁ JEST DEDYKOWANY)

sobota, 18 maja 2013

[13.] Raz kozie śmierć.


Helena niespokojnie zerkała na zegarek. Czas ciągnął się dla niej niemiłosiernie, minuta była jak godzina. Krążyła po pokoju to w jedną, to w drugą stronę, myśląc jakby to wszystko Kamilowi przedstawić. Bała się tego, oj bała. Nigdy wcześniej nie była w tak trudnej sytuacji. Lecz bardziej zastanawiała ją przyszłość. Jak da radę pogodzić studia z wychowaniem dziecka? Czy Kamil w ogóle będzie chciał ją znać? Czy będzie dobrą matką? Tysiące pytań, na które nie znała odpowiedzi przebiegało przez jej głowę. Od tego wszystkiego zaczęła dostawać migreny, więc chcąc nie chcąc, w końcu oklapnęła na niewygodny fotel. Wzięło ze stołu przygotowaną wcześniej szklankę wody, jakby wiedziała, że przez własne rozmyślania doprowadzi się do takiego stanu. Wzięła łyka orzeźwiającego napoju, po którym od razu poczuła się lepiej. Spojrzała ponownie na zegar, który wskazywał 16:15. Z tego co Helena pamiętała, Stoch zawsze wracał o 16 z popołudniowego treningu na siłowni. Nie chciała go zaskakiwać od razu po takim wysiłku, chciała mu dać czas na ochłonięcie. Postanowiła, że 16:30 to będzie godzina zero, w której wybierze się do Kamila. Miała zatem jeszcze 15 minut, aby pozbierać się do kupy. Dopiła resztę wody i odstawiła szklankę z powrotem na stół. Wstała z fotela, który głośno zatrzeszczał i spojrzała przez okno, które wychodziło na piękne góry. Słońce powoli zaczynało chować się za tatrzańskimi szczytami i był to widok zapierający dech w piersiach. Helena stała chwilę przed oknem i napawała się tym wspaniałym widokiem. Lubiła góry, zawsze chętnie przyjeżdżała do Zakopanego z rodziną; to miasto dobrze jej się kojarzyło. Oderwała się od swoich myśli i podeszła do lustra znajdującego się przy drzwiach. Spojrzała w nie, aby ujrzeć swoją twarz. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, które odpowiedziało jej tym samym. Ten uśmiech mówił nie więcej niż „jesteś silna, dasz radę!”. Po raz ostatni przeczesała palcami swoje brązowe loki i obciągnęła granatowy sweterek.
Chwilę później, już znajdowała się na hotelowym korytarzu. Jej stopy same niosły ją przed siebie, potem wiernie poprowadziły na strome schody, które oddzielały piętro trzecie od drugiego. Hela starała się oczyścić umysł, skupić się na tym co jest tu i teraz, lecz wszystko poszło na marne, gdy stanęła przed drzwiami pokoju, w którym mieszkał Stoch. Jej dłoń zawisła w powietrzu, ponieważ natrętne myśli powstrzymały ją przed zapukaniem. Wzięła ostatni, głęboki oddech, szepnąwszy sama do siebie.
 - Raz kozie śmierć.
I delikatnie zapukała w kawał drewna, który oddzielał ją od momentu prawdy.


***


Zaczynało powoli zmierzchać, kiedy Ida i Maciek siedzieli w samochodzie, wracając do hotelu. Oboje byli w dobrym nastroju, do czego niewątpliwie przyczyniła się przepyszna szarlotka. Ida uśmiechała się sama do siebie, na wspomnienie droczących się braci. Ich relacja przypominała jej trochę tych dawnych najlepszych przyjaciół, Dawida i Macieja. W podobny sposób sobie dokuczali, podobnie się zachowywali. Ta myśl prześladowała blondynkę od momentu, kiedy poznała Kubę; starszy Kot przypominał jej trochę Kubackiego, przynajmniej pod względem charakteru. Prześladowała ją, jak i trochę zasmucała - czuła się winna rozpadowi przyjaźni Skarba i Brynbula. Przyznała się przed sobą, że brakowało jej tych przekomarzań, które doprowadzały ją do łez ze śmiechu.
-I co sądzisz o moim szanownym bracie?- spytał Maciek, który już od jakiegoś czasu przyglądał się twarzy swojej ukochanej. Widział, jak szybko zmieniały się na niej emocje. Chciał przerwać milczenie, jakie panowało w aucie.
-Jest bardzo sympatyczny. Polubiłam go. Przypomina mi... - chciała powiedzieć Maćkowi, jak Kuba przypomina jej Dawida, lecz uświadomiła sobie, że tym stwierdzeniem mogłaby w jakiś sposób sprawić brunetowi przykrość. Więc powiedziała to, co najszybciej przyszło jej na myśl i co wydało jej się najbardziej odpowiednie. - Ciebie.
Maciek zmarszczył z uśmiechem brwi i rzekł:
-To chyba dobrze, co nie? W końcu jesteśmy braćmi. Bracia powinni siebie przypominać.
Ida nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się nerwowo i włączyła palcem wskazującym radio. Oparła głowę o szybę i wsłuchiwała się piosenkę. Kot z zachwytem patrzył na jej delikatne rysy. Był w tej dziewczynie zakochany po uszy, kochał ją, kochał, kochał! Zdjął jedną dłoń z kierownicy i położył ją na dłoni Idy, która swobodnie spoczywała na jej udzie. Gdy poczuła jego ciepło, lekko drgnęła, lecz zwróciła spojrzenie na niego i posłała lekki uśmiech. Kot ujął ją jej dłoń i musnął swoimi ustami. Zaskoczona blondynka odrobinę się zarumieniła i powoli wyswobodziła się z jego uścisku i z powrotem położyła rękę na udzie.
Maciej w pewnym momencie wpadł na genialny, w swoim mniemaniu pomysł. Skręcił gwałtownie w lewo, w leśną dróżkę. Zaskoczona Ida odezwała się niepewnym głosem:
-Gdzie jedziesz? Myślałam, że wracamy do hotelu. - nie miała ochoty na żadne przejażdżki, wolała czym prędzej znaleźć się w swoim pokoju i pogadać z Heleną. Wolała być teraz przy niej, razem z kubkiem czekolady na gorąco.
-Zobaczysz, to niespodzianka. - odparł Kot, nie świadomy tego, że jego dziewczyna miała na dzisiaj już dosyć niespodzianek.
Brnęli dalej w głąb lasu, po ośnieżonej drodze. Dookoła skrzył się śnieg, od czasu do czasu lekki puch spadał z gałęzi drzew, na których było go za dużo. Wyglądało to bajkowo, Ida rozglądała się dookoła z zachwytem. W pewnym momencie Maciek zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Blondynka szukała wzrokiem czegoś, co mogłoby być jakiegoś rodzaju niespodzianką, lecz nic takiego nie rzuciło jej się w oczy. Brunet odpiął swój pas i rozpiął lekko kurtkę. Spoglądał na Idę z wyczekiwaniem. Ta nadal nie wiedziała, o co może chodzić jej chłopakowi, lecz również odpięła swój pas. Maciej wyciągnął wtedy do niej ręce i złapał ją w pasie. Silne ręce przeniosły Krzysztofiak na jego kolana. W tej pozycji ich twarze były bardzo blisko, a czekoladowe oczy Kota patrzyły na nią z miłością. Jakby na potwierdzenie tego wszystkiego rzekł:
 - Kocham cię, Iduś. Kocham cię najbardziej na świecie.
Założył jej kosmyk włosów za ucho i delikatnie zbliżył swoje wargi do jej warg. Ich usta złączyły się powoli w nieśmiałym pocałunku. Ciepło bijące od Maćka rozeszło się po całym ciele Idy, wywołując u niej lekki dreszcz. Ujęła jego twarz w dłonie, a on wtedy pogłębił pocałunek. Jednak coś w środku niej, kazało jej przestać. To coś rozpaczało wewnętrznie, chciało się wydostać z tego samochodu i odbiec jak najdalej.
Kiedy blondynka nagle odsunęła się od niego i przerwała pocałunek, w oczach Maćka widziała zaniepokojenie.
- Coś się stało? - spytał, patrząc na nią uważnie.
- Ja nie mogę. Po prostu nie mogę. Przepraszam, Maciej. - odparła, wracając na swoje miejsce. Kiedy zapinała pas, przelotnie spojrzała na bruneta. W jego oczach widziała smutek i zawód. Nie chciała go ranić, za nic w świecie nie chciała ranić Maćka Kota. Ale nie mogła inaczej.


***


 - Hela? - dziewczyna usłyszała znajomy głos, zanim otworzyły się drzwi. On po prostu wiedział, że dzisiaj do niego przyjdzie. Nie pojmowała jak, ale on wiedział. Gdy już drzwi zostały otworzone, ujrzała znajomą, ukochaną twarz uśmiechającą się do niej. Tym trudniej będzie jej zepsuć tą radość.
Weszła bez słowa do pokoju, oblizując wargi. Miała dziwaczne deja vu, które nie powinno mieć miejsca. Przysiadła na łóżku i spojrzała na niego. Tak jak się spodziewała, on już patrzył na nią. Jego błękitne oczy przyglądały jej się, analizując każdy szczegół na jej twarzy.
- Jak poszedł trening? - spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Chciała jakoś przerwać tę ciszę, ale nie mogła, nie potrafiła zacząć tej rozmowy inaczej.
- Dobrze, bardzo dobrze. Ale.. ale mam wrażenie, że nie o tym chcesz ze mną porozmawiać. - odparł Stoch, siadając na łóżku obok niej. Ujął jej dłoń i czekał na to, aż zacznie.
Helena przymknęła na kilka sekund oczy i wzięła głęboki oddech.
- Masz rację, nie o tym chciałam z tobą porozmawiać. To coś znacznie poważniejszego. - zaczęła, patrząc mu w oczy. Chciała wychwycić jego pierwszą reakcję, która zdawała się być pozytywna; Kamil posłał jej uśmiech dodający otuchy. - No więc... Bardzo ciężko mi o tym mówić. Ale wiem, że muszę, bo dotyczy to nas obojga. Nie będę owijać w bawełnę, bo to niczemu nie służy. Tylko obiecaj mi, że mnie nie wyrzucisz ze swojego pokoju.
Stoch nic nie powiedział, tylko pokręcił z uśmiechem głową i mocniej ścisnął dłoń Heli. Dał jej tym znak, żeby mówiła, żeby się nie bała. 
- Tak więc... Jestem w ciąży. A ty jesteś ojcem tego dziecka. - wyrzuciła szybko z siebie i wstrzymała oddech.
Uśmiech zniknął z twarzy Kamila momentalnie. Jego źrenice się rozszerzyły i puścił dłoń Heleny. Wstał z łóżka i podszedł do okna, zakładając ręce z z tyłu. Brunetka skuliła się na łóżku i wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. W powietrzu unosiła się cisza, która trwała przez dłuższą chwilę. Za oknem zdążyło się już porządnie ściemnić, gdy Helena, walcząc ze łzami cichutko rzekła:
- Błagam cię, powiedz coś.
Na dźwięk jej głosu Stoch odwrócił się od okna i spojrzał na nią. Nie było w tym spojrzeniu żadnej nienawiści, ba ani śladu złości również. Podszedł do łóżka i kucnął przed nią.
- Nie możemy nic zrobić, jesteśmy odpowiedzialni za to maleństwo, które teraz nosisz w sobie. Widzisz, ja nie jestem zły, ponieważ nie mam takiego prawa.Jest to właściwie moja wina, ponieważ tamtej nocy. - Gdy wypowiedział te słowna, w jego oczach zatliły się lekkie płomienie, na wspomnienie wydarzeń pamiętnej nocy – tamtej nocy, to ja pierwszy cię pocałowałem.
- Nie Kamil, to nie jest twoja wina! - rzekła Siemianowska, przygryzając wargę. Nie chciała, żeby tak myślał.
- Ale wiedz, że tego nie żałuję. Nie żałuję niczego, co się stało między nami. Chcę ci powiedzieć jednak, że nie będziemy mogli być razem. Ja mam żonę, którą również kocham. Tak naprawdę nie było mnie dzisiaj na treningu, byłem w moim domu, razem z moimi rodzicami i Ewą. Pogodziłem się z nią. Dlatego też nie możemy być razem. Chciałabym, żebyś jednak wiedziała, że będę kochać to dziecko i opiekować się nim. Zrobię wszystko, żeby miało wspaniałe dzieciństwo, żeby miało ojca. Rozumiesz mnie?
Helena przełykała ślinę, po to, żeby się nie rozpłakać. Pokiwała głową na znak, że rozumie, że przyjmuje do wiadomości wszystkie jego słowa. Podniosła się z łóżka i już chciała wyjść, lecz on złapał ją za rękę i powiedział:
- Pocałuj mnie, Helenko. Pocałuj mnie po raz ostatni.
Spełniła jego życzenie, ponieważ było ono jedyną rzeczą, którą była teraz w stanie zrobić. Przytuliła go mocno, a następnie pocałowała. Oboje włożyli w ten pocałunek tyle uczucia, jak w żaden dotychczas. Pod koniec Kamil mógł poczuć słone łzy Siemianowskiej, które spływały po jej policzkach.
Chwilę potem, spojrzeli sobie w oczy, a Helena otworzyła drzwi i wybiegła z pokoju.   





_______________________________________


Jest rozdział 13! I jak widać, trochę pechowy... Płodziłam go chyba przez 2,5 godziny, ale jestem z niego (i z siebie :3) strasznie dumna :D! Mam nadzieję, że i wam się spodoba...

środa, 15 maja 2013

[12.] To ty pieczesz?!

Zakopiańskie słońce powoli zaczynało budzić wszystkich śpiochów. Większości z nich wstawanie nie szło najlepiej, co było spowodowane wczorajszą imprezą do białego rana.
Lecz jednak od dłuższego czasu ktoś nie spał. Nie było to spowodowane blond grzywką, czy nawet kacem (no dobrze, może kac też miał w tym swoją zasługę), tylko myślami niedającymi spokoju.  Dawid nie mógł spać odkąd wrócił z imprezy. Rozmyślał, rozmyślał i właściwie nie doszedł do żadnych wniosków. Wiedział tylko, że kocha Ide Krzysztofiak. Kocha jej długie blond włosy, szare oczy, słodki uśmiech, który zawsze mu posyłała i to, że była na tyle niska, że idealnie mieściła się w jego ramionach.Chciał również, żeby była szczęśliwa, gdyż jest dla niego ważna. Bolało go to, że swoje szczęście znalazła nie u jego boku, a u boku Maćka. Co tam, bolało. Był wkurzony. Wydawało mu się, że dawał Idzie jednoznaczne znaki... Jak widać, nie. Czuł, że zachowywał się trochę jak jakaś baba, nie odzywając się ani do Maćka, ani do Idy. Ale cóż mógł poradzić? Wiedział, że powinien dać spokój, zaakceptować to, że są razem. Chciał szczęścia i Kota, i Idy.


***

Stołówka bardzo powoli zaczynała się zapełniać niewsypanymi skoczkami, którzy postanowili w końcu zwlec się z łóżek i łaskawie zjeść śniadanie. Ida i Helena również leniwie schodziły po schodach, nie rozmawiając prawie wcale. Brunetka od samego rana miała problemy z koordynacją swoich ruchów, zapewne z powodu stresu przed tym, co ją czekało. Bo któż by się nie stresował?
Na śniadaniu też niewiele zjadła. Czuła w gardle jakąś wielką kulę, która pozwalała jej przełknąć jedynie suchą bułkę i popić sokiem pomarańczowym. Co chwilę zerkała w stronę stołu, przy którym siedzieli skoczkowie, patrząc na Kamila. Chciała wiedzieć w jakim był nastroju - chciała wiedzieć co ją czeka. 
Nie tylko ona była zainteresowana stołem na drugim końcu sali. Spoglądała nań również Ida, próbując złapać spojrzenie Dawida. Gdy jej się to udało, uśmiechnęła się do niego. Myślała, że to kolejna bezcelowa próba. Lecz ha, zupełnie była zaskoczona, kiedy on odwzajemnił jej uśmiech. Nie było to może pełną gębą, ale wystarczyło, by blondynka rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
 - Co ty, Idka, ducha zobaczyłaś? - spytała Helena unosząc jedną brew.
 Ida jeszcze chwilę patrzyła w przestrzeń, zanim znów zaczęła kontaktować.
 - N-nie, to nie duch. Ale też się zaczyna na literkę D. 
 - Jak zwykle mówisz zagadkami. Ale ta nie jest trudna, tak mi się wydaje.  - rzekła Hela i odkładając szklankę soku na stół, odwróciła się by spojrzeć na stół, przy którym siedzieli ich chłopcy. Nie pomyliła się. Kubacki nadal dyskretnie zerkał  na Idę, lecz gdy zauważył uśmiechniętą Helenę speszył się, i skierował wzrok na swój talerz. Siemianowska pokręciła ze śmiechem głową i odwróciła się z powrotem do Idy.
  - Z czego się tak cieszysz? - zapytała Krzysztofiak, wydymając dolną wargę.
 - Z ciebie. I z niego. I całej tej głupiej sytuacji. - odparła, nadal cicho chichocząc.
 - Och weź przestań. - powiedziała, rzucając w przyjaciółkę kawałkiem ogórka. - Lepiej się weź, mamusiu, za tatusia. Żeby wiedział, że jest tatusiem.
Na te słowa brunetka przestała chichotać i lekko spoważniała. Przez chwilę zapomniała, że musi porozmawiać z Kamilem. A nie będzie to rozmowa najprzyjemniejsza.
Ida widząc jak spochmurniała jej przyjaciółka, westchnęła i rzekła:
 - Wybacz, chyba nie powinnam z tego żartować.
 - E, to nic. - machnęła ręką. - Jestem pewna, że kiedyś będziemy z tego żartować. Razem z małym. Albo małą.
 - A... Będę ciocią? - zapytała blondynka, dosypując cukru do swojej kawy.
 - No ba, się pytasz. Nie tylko ciocią, ale i chrzestną.  - odparła Helena, nachylając się, by pocałować Idę w policzek
Ta na jej słowa zasalutowała i odpowiedziała:
 - Możesz mieć pewność, że będę najlepszą matką chrzestną, jaką mogłabyś sobie wyobrazić.
Obie się roześmiały. Miały dobry humor, czuły się jak za dawnych czasów. Kiedy nie miały zmartwień i wszystko przychodziło im bez problemu.
 - Czy mogę paniom przerwać? - zapytał Maciek Kot, który już dobrą chwilę czekał, aż zostanie zauważony przez dziewczyny.
 - Wybacz, Maciuś. - odparła Ida, podnosząc się z krzesła i całując swojego chłopaka w policzek.
 - Wybaczam. Mogę gdzieś porwać tę piękną dziewczynę? - zapytał, zwracając się do Heli.
 - Ależ proszę bardzo! Tylko nie szalejcie za bardzo, bo się z tobą policzę, Kocie. - odparła, puszczając do niego oko.


***

 - Maciek, gdzie jedziemy? - zapytała Ida, gdy zapinała pas w samochodzie Maćka. 
 - Chcę cię komuś przedstawić. - odparł tajemniczo Kot, włączając radio
Ida stwierdziła, że nie będzie się dopytywać. Lubiła niespodzianki, z resztą praktycznie jak każdy. Osunęła się więc w siedzeniu i wsłuchała w muzykę. Zawsze lubiła zespół The Kooks.
Po niecałych piętnastu minutach jazdy, Maciek stanął przed niewielkim domkiem jednorodzinnym i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi od strony Idy, jak prawdziwy dżentelmen. Uśmiechnęła się do niego i spytała.
 - Powiesz mi teraz, z jaką to tajemniczą osobą mamy się spotkać? 
Maciek znowu przybrał ten zagadkowy wyraz twarzy i wziął blondynkę za rękę. Podprowadził ją pod drzwi i zadzwonił na dzwonek. Ide zaczęła ogarniać lekka panika, gdyż zdała sobie sprawę, że Maciek prawdopodobnie chce ją przedstawić swoim rodzicom.
 - Macieju, błagam cię, mogłeś mnie uprzedzić, że mamy się spotkać z twoimi rodzicami, ubrałabym coś lepszego, nie wiem, lepiej bym się umalowała... 
Jej słowotok przerwał dźwięk otwierania się drzwi, w których nie stanęli jednak państwo Kot. Owszem, stanął w nich Kot, ale był to...
 - Kuba Kot. Ten przystojniejszy. - rzekł i z uśmiechem podał wybrance swojego brata rękę.
Ida, wydychając swobodnie powietrze, posłała uśmiech Jakubowi i odwzajemniła uścisk dłoni.
 - Ida Krzysztofiak.
 - Wiem, wiem. Trochę się o tobie nasłuchałem.  - odparł, puszczając oczko do blondynki.
 - Może wejdziemy, hm? - ponaglił Maciek i cała trójka przekroczyła próg domu. 
Dziewczyna poczęła się rozglądać dookoła; był to bardzo ładnie urządzony dom, ze smakiem, ale bez jakiegokolwiek przepychu. 
 - No, no, ładnie sobie mieszkacie! - powiedziała, podziwiając dorodnego storczyka stojącego na parapecie.
 - Dzięki! - odpowiedzieli równocześnie bracia Kot, czym wywołali u Idy śmiech.
 - Nie sądziłam, że jesteście aż tak zgrani. - odparła, kiwając głową z uznaniem.
 - Chodź, pokażę ci mój pokój. - zarządził Maciej, kierując się w stronę schodów. Ida szczerząc się do Kuby, poszła za nim. 
Gdy dotarli na pierwsze piętro, młodszy Kot otworzył pierwsze drzwi na prawo. Oczom Idy ukazał się niewielki pokój ze starannie zasłanym łóżkiem. Ściany pomalowane były na zielony, a podłoga wykonana była z drewnianych paneli. Weszła do środka, podziwiając każdą szafkę na której piętrzyły się książki.
 - I ty to wszystko przeczytałeś? - zapytała, przesuwając palcem po grzbietach książek.
 - Pewnie! Kiedyś miałem więcej czasu wolnego, więc spędzałem go przede wszystkim na czytaniu. I grzebaniu w samochodzie.  - odparł Maciek, uśmiechając się.
 - A po lewej stronie, są państwo w stanie zobaczyć ołtarzyk, który znakomity i znany skoczek Maciej Kot postawił sam sobie, aby codziennie wieczorem napawać się swoją boskością. - powiedział opierający się o framugę drzwi Kuba, głosem znudzonego przewodnika. 
Ida ze śmiechem spojrzała we wskazany przez chłopaka kierunek - rzeczywiście, stał tam stolik, na którym poustawiane były wszystkie puchary i medale, jakie kiedykolwiek zdobył Kot. Począwszy od tych z najmłodszych lat, skończywszy na tych najnowszych. Podeszła do stolika i zaczęła oglądać z podziwem te trofea. W tym samym czasie Maciek zaczął po cichu ochrzaniać Kubę.
 - Spokojnie Maciuś, tylko chciałem, żeby się dziewczyna rozerwała, zanim zanudzisz ją na śmierć opowieściami o swoich lekturach przeczytanych w dzieciństwie. 
 - Zamknij się, Jakub. - odparł porządnie już naburmuszony Maciek. 
Kuba tylko roześmiał się i podszedł do Idy.
 - Imponujące, co?
Pokiwała głową i zwróciła się do Kuby:
 - Ty też skaczesz, prawda? - zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź; nie od dziś śledziła losy skoczków.
 - Yhm, zdarza mi się. Ale nie jestem taki fantastyczny jak ten tam - wskazał kciukiem na nadal lekko obrażonego Maćka, który stał w kącie i przypatrywał się im. - Częściej ląduję na cztery łapy niż normalnie, że się tak wyrażę.
Ida z uśmiechem poklepała go po ramieniu i podeszła do Macieja.
 - A ty, co taki zły, hm? Powinieneś się cieszyć, że znalazłam wspólny język z twoim bratem. - rzekła, mierzwiąc mu gęstą, czarną grzywkę.
 - Właśnie, nie bądź zazdrosny. Mam przecież swoją cudną Kasię, prawda? - powiedział Kuba, obejmując Idę ramieniem i szczerząc się do swego brata. 
Nadal niepewny Maciek zdjął z ramienia Idy rękę starszego brata i złapał swoją dziewczynę za dłoń, jakby próbując zaznaczyć swój teren.
Kuba wywrócił oczami i pokręcił głową.
 - Ma ktoś ochotę na szarlotkę? Sam upiekłem.
 - To ty pieczesz?! - zdziwiła się Ida, unosząc brwi. Rzadko można spotkać chłopaka, który potrafi upiec cokolwiek.
 - Jakub Kot oferuje najlepszą szarlotkę w mieście!  - rzekł i zszedł na dół, do kuchni. 
Po chwili Maciek i Ida dołączyli do niego, by zjeść jedną z pyszniejszych szarlotek, jakich w życiu jedli.


_______________________________

Znowu dłuuuga przerwa. I znowu przepraszam, aż mi głupio :c. Ale coś całkowicie blokowało mi wenę, sama nie wiem. Mam nadzieję, ze się spodoba rozdział. Proszę również o komentarze :D!

niedziela, 5 maja 2013

[11.] Jesteśmy tylko przyjaciółmi, on doskonale o tym wie, wszyscy o tym wiedzą.

Przepraszam za moją dłuższą nieobecność, bardzo. Ciocia Wena i Wujek Czas nie rozpieszczali mnie ostatnio :P. Wciągnęłam się też w nowy, cudowny serial 'Pamiętniki Carrie'. Z resztą, serdecznie wam go polecam!
Ten rozdział jest trochę przejściowy, ale mam ogromną nadzieję, że jednak się spodoba i pozytywnie go skomentujecie... :). Apeluje również o komentowanie, bo nawet nie wiecie, jak cholernie to mobilizuje!
_________________________________________________



Szklanka z drinkiem upadła na ziemię i roztrzaskała się na tysiące malutkich kawałeczków. Płyn rozlał się pod nogi dwóch dziewczyn opierających się o barierkę przed modnym klubem w Zakopanem. Jedna z dziewcząt ukrywała swoją twarz w dłoniach, przez które przenikały słone łzy wymieszane z tuszem do rzęs. Ciężko jej było spojrzeć na koleżankę po tym, co jej wyjawiła. Teraz sama nie wiedziała, czy to był dobry pomysł, mówić jej całą prawdę prosto z mostu. Blondynka zaś spoglądała z lekko otwartymi ustami i kręcąc z niedowierzaniem głową, spoglądała na rozpaczającą koleżankę.
 - W ciąży? - zapytała, zupełnie niepotrzebnie, bo doskonale znała odpowiedzieć. Jednak coś w jej wnętrzu domagało się wyjaśnienia i wierzyło, że to jednak żart.
Brązowooka Helena nadal nie mogła wydobyć głosu ze swojego gardła, więc w odpowiedzi jedynie pokiwała głową i przykucnęła, nadal pociągając nosem.
Ida w końcu wyrwała się z otępienia. Głęboko westchnęła i również kucnęła, odsłaniając twarz zapłakanej brunetce. Gdy ta spojrzała w jej oczy ze smutkiem przemieszanym z przerażeniem, blondynka objęła ją mocno i obie wstały. Ida gładziła przyjaciółkę po delikatnych loczkach, póki ta się nie uspokoiła.
 - Hela, słońce, uspokój się już. Wszystko dobrze. - szeptała jej cicho do ucha. Bardzo chciała wierzyć w to, że wszystko jest dobrze.
Po chwili Siemianowska otarła szybko łzy i spojrzała na Idę, usiłując się uśmiechnąć. Niestety, ze skutkiem opłakanym.
 - Dziewczyno, serce mi pęka jak tak na ciebie patrzę. - powiedziała Ida, kładąc jej dłoń na ramieniu i lekko ściskając. Helena wiedziała, że przyjaciółka mówi prawdę - w jej oczach widać było troskę i fale ciepła.
 - Wiesz, co powinnaś zrobić? - spytała blondynka, patrząc uważnie na nadal niespokojną Helę, która nie umiała skupić swojego spojrzenia na jednym punkcie. Jednak gdy usłyszała słowa przyjaciółki, powoli, z lekkim ociąganiem kiwnęła głową.
 - Musisz mu powiedzieć. Jest ojcem tego maleństwa... - rzekła Krzysztofiak, dotykając dłonią brzucha brunetki. - Musi wiedzieć, w co się wpakowaliście.
 - Ale co, jeżeli on mnie znienawidzi? -  zapytała łamiącym się głosem dziewczyna, zaciskając usta.
Ida posłała jej promienny uśmiech, który, jak miała nadzieję, podniesie ją na duchu.
 - Kamil?! Nie bądź śmieszna. Sama z resztą wiesz, ze Stoch to złoty człowiek. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
- Dobrze. - Helena westchnęła. - powiem mu. Powiem, ale nie dziś. Nie chciałabym burzyć jego radości z powodu wygranej.
Ida, chcąc nie chcąc, musiała przystać na taki plan, ponieważ wiedziała, że nie przekona przyjaciółki, aby powiedziała mu to w tym momencie. Poza tym, lepiej żeby byli w tym momencie sami, w jakimś cichym miejscu, a nie w gorącym i głośnym klubie.
 - Okej. Teraz, w takim razie idziemy poprawić ci makijaż i się zabawić! - klasnęła w dłonie blondynka.
 - Nie wiem, czy chcę... - odrzekła tamta, przygładzając rąbek sukienki.
 - Oj przestań. To na poprawę humoru! - wykrzyknęła Ida i pociągnęła kędzierzawą koleżankę do toalety.

Po chwili już obie odpicowane dziewczyny wyszły z klubowej łazienki, która nie była zbyt przyjaznym miejscem. Nie minęła minuta, a Hela już znalazła się w ramionach Kamila, który mocno ją obejmował.
 - Helenka... - rzekł cicho, tak że słyszała to tylko jego wybranka.
Na twarzy wybranki pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zatopiła swoje drobne palce w brązowej czuprynie Stocha.
Ida wpadła na wspaniały pomysł, żeby zostawić parę i wyruszyła na środek parkietu, żeby znaleźć któregoś ze skoczków. Kilka chwil błąkała się bo klubie, który rozbłyskiwał coraz to bardziej oślepiającymi światłami, aż wpadła na czyjeś szerokie plecy. Owe szerokie plecy okazały się szerokimi plecami Dawida Kubackiego.
 - Dawid. - rzekła cichutko, z lekkim przerażeniem.
On spojrzał na nią lekko zapijaczonym spojrzeniem, unosząc jedną brew i uśmiechając się.
 - Kogo my tu mamy, moja mała mon ch... - zaczął blondyn, przez chwilę zapominając, że jest zły na Ide. Lecz jej szare oczy spoglądające z wyczekiwaniem na niego otrzeźwiły go na tyle, żeby przypomniał sobie wszystko. Wziął łyk kolejnego już tego wieczoru piwa i odszedł od niej, nie zaszczycając jej ani uśmiechem, ani słowem.
Patrząc na jego znikającą w tłumie postać, blondynka przygryzła mocno wargę. Męczyło już ją jego zachowanie. Tęskniła za swoim dawnym Dawidem, który był przy niej i zawsze z nią żartował. Miała Maćka, ale Maciek był inny. Bardziej wyważony i mniej beztroski.
 - Tu się schowałaś... - rzekł przyjemny głos Macieja, który przytulił swoją ukochaną.
 - Wybacz Kocie, rozmawiałam z Helką. - wytłumaczyła się brunetowi, odwracając się przodem do niego i posyłając mu lekki uśmiech.
 - W sumie to się domyśliłem, kiedy zobaczyłem Kamila trzymającego ją za rękę i uśmiechającego się do niej. Obawiam się, że z tego mogą być dzieci. - zaśmiał się, lecz Ida, zamiast zawtórować mu skamieniała i szybko starła się zmienić temat na bardziej bezpieczny tor.
 - Maciek, mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś dzisiaj spać, nie wiem, u Krzysia? Bo chciałabym przenocować Helenę, mamy jeszcze trochę do pogadania.
 - No nie wiem, czy wytrzymam tę noc bez ciebie... - odparł, przysuwając się do blondynki. Ona jednak z niewiadomych mu powodów zrobiła krok do tyłu i rzekła:
 - Wynagrodzę ci to, obiecuję. Zrobisz to dla mnie?
 - Dla ciebie to ja zrobiłbym wszystko. - odpowiedział i pocałował Idę w nos. Blondynka odpowiedziała mu uśmiechem i wyciągnęła na parkiet.


***

- No więc, kiedy zamierzasz mu powiedzieć o tym? - spytała Ida, kiedy wieczorem znalazły się z Heleną w pokoju.
Brunetka długo zwlekała z odpowiedzią, pod pretekstem skupienia nad związywaniem sobie włosów w kitkę.
 - Jutro.
 - Jutro, czyli dokładniej? - nie dawała za wygraną Krzysztofiakówna, gdyż wiedziała, że jeżeli zmusi przyjaciółkę do podjęcia decyzji teraz, tylko jej pomoże.
 - Wieczorem, okej? - odparła i usiadła na łóżku. Jej humor wyraźnie się poprawił od czasu, gdy wyznała Idzie prawdę o swoim stanie. Sprawcą tej poprawy był nie kto inny, tylko Kamil Stoch.
 - A tak właściwie - ty i Maciek? - zapytała z zaciekawieniem.
 - Co ja i Maciek. - odburknęła blondynka, nie patrząc na Helenę, która zaniosła się śmiechem.
 - Nie udawaj Greka, jesteście razem, tak?
 - No tak, tak jakby... - odrzekła tamta, uśmiechając się lekko do Siemianowskiej.
Dziewczyna zaczęła się uważnie przyglądać blondynce, ponieważ coś ją zastanawiało.
 - Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała Ida, po chwili dłuższego milczenia.
 - Co z Dawidem? - wypaliła Helka, ciekawa reakcji swojej przyjaciółki. Była ona natychmiastowa - szarooka przełknęła ślinę i lekko opuściła głowę, zaczynając skubać palcami poszewkę kołdry.
 - Hej, mi możesz powiedzieć, młoda! - powiedziała, próbując złapać spojrzenie dziewczyny. Wiedziała, że określenie 'młoda' na nią podziała.
 - Wiesz doskonale, że nienawidzę jak ktoś mnie nazywa młodą.. - odparła w końcu Ida.
 - Musiałam cię jakoś zmusić do mówienia, Iduś. - rzekła Hela, uśmiechając się do przyjaciółki - Ale nie zmieniaj tematu słonko.
Ida westchnęła głęboko i zaczęła mówić:
 - No więc wszystko się zaczęło od tego hm, wypadku z Gregorem. Jak wiesz, z jego szponów uratował mnie Maciek. Skończyło się to tak, że gdy się uspokoiłam, wyznał mi, że mnie kocha. A ja go pocałowałam. I również tego wieczora zostaliśmy parą. Maciek został ze mną aż do rana, kiedy do mojego pokoju wparował Dawid. Zobaczył mnie wtuloną w Kota i wiadomo co pomyślał. Od tamtego czasu nie rozmawia ze mną. Ze mną ani z Maćkiem.
Helena słuchając opowieści, cały czas się uśmiechała.
 - Oj Ida, głuptasie. Kubacki cię kocha.
 - Nie, nie sądzę. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, on doskonale o tym wie, wszyscy o tym wiedzą.
Hela nadal się uśmiechając, pokręciła głowa.
 - Posłuchaj starszej koleżanki. On cię naprawdę kocha. Widziałam to od początku, kiedy go zobaczyłam. Jak na ciebie patrzy, a uwierz mi, że patrzy na ciebie cielęcym spojrzeniem. Jak zabiega o twoją uwagę, tymi swoimi głupawymi żartami. A teraz moje przypuszczenia się potwierdziły. Jego reakcja na związek twój i Maćka jest jednoznaczna. Poza tym, rozmawiałam teżo tym z Kamilem. On również to widzi, wszyscy to widzą.
Ida słuchała tego wszystkiego z lekkim powątpiewaniem, ale też z zaciekawieniem. Bowiem nigdy nie patrzyła na to z tej strony. Zawsze traktowała Dawida jako dobrego przyjaciela, który wspaniale poprawia humor i zawsze jest przy niej. Nigdy nie patrzyła na niego ze strony kogoś, kto ją kocha jak. Ona owszem, kochała go, tylko jako przyjaciela. Lecz teraz zadawała sobie pytanie, czy tylko jako przyjaciela?
 - Oj Heluś, nie wiem, nie wiem. To mi się wszystko wydaje nierealne. Dawid..? Niee.
 - Wiesz, zrobisz to, co podpowiada ci serce. Oby tylko podpowiedziało ci dobrze. - rzekła Helena i mocno przytuliła Ide.
Obie dziewczyny, kiedy kładły się spać, miały w głowie sporo myśli. Czekały na nie ważne decyzje, trudne rozmowy z osobami, na których im zależy. Żadna z nich nie chciała niczego zniszczyć, raczej wszystko naprawić. Nikt nie obiecywał, że to będzie łatwe.

środa, 24 kwietnia 2013

[10.] Bądź na afterparty, wtedy porozmawiamy!

- Ida, kochanie, podasz mi kask? - blondynka usłyszała głos swojego chłopaka dochodzący zza drzwi hotelowego pokoju.
 - Mhmm... - mruknęła pod nosem i wzięła z łóżka błękitny kask z napisem Wagraf. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Podała mu rzecz pożądaną, a on w podzięce pocałował ją pieszczotliwie w nos.
 - Kocham Cię, śliczna. - odparł ten, biorąc od niej kaska i kierując się w stronę schodów. Kiedy odwrócił się, by jeszcze raz spojrzeć na swoją wybrankę, Ida posłała mu uśmiech na pożegnanie.
 - Powodzenia na serii próbnej.
Od feralnego wieczora, podczas którego Ida Krzysztofiak przeżyła niechciane i bliższe spotkanie z Gregorem Schlierenzauerem, minął calutki miesiąc. Od tego czasu blondyn unikał drużyny Polski jak ognia. Gdy tylko widział chociażby jednego przedstawiciela na horyzoncie, od razu odsuwał się na bok, czy schodził mu z drogi. Nie wątpił bowiem, że Ida opowiedziała wszystkim co zrobił, a raczej co usiłował zrobić. Coś zmieniło się nie tylko w jego zachowaniu. Otóż Ida martwiła się najbardziej o Dawida. Częściej zaglądał do kieliszka, mniej rozmawiał ze wszystkimi. Ci 'wszyscy' milczeli na temat jego zachowania. Po części każdy wiedział, o co mu chodzi, ale niewiele osób chciało się tym dzielić z innymi. Ida przede wszystkim martwiła się o to, że Dawid nie rozmawiał z  nią. Zawsze byli blisko, uważała go za przyjaciela. A tu nagle praktycznie przestał się do niej odzywać, odpowiadał tylko, gdy musiał. Podobny stosunek miał do Macieja, co chyba wszystkich dziwiło bardziej - dwójka przyjaciół od dawna, z dziwnymi skłonnościami do nadawania sobie podejrzanych ksywek ze sobą nie rozmawia?! Martwiło ją również to, ze długo nie miała wieści od swojej przyjaciółki Heleny.
Ida opadła z powrotem na łóżko. Nie miała ochoty iść na skocznie, mimo, że byli w jej ojczyźnie, w Zakopanem. Często przyjeżdżała tutaj w dzieciństwie żeby obejrzeć zawody. A teraz zupełnie brakowało jej chęci. Wiedziała, że powinna pójść, powinna spełnić swoje obowiązki asystentki trenera i powinna kibicować swojemu chłopakowi - bohaterowi.
Bowiem Ida Krzysztofiak i Maciej Kot są parą.


***

Zebrawszy się w sobie, blondynka w końcu znalazła się na skoczni. Fantastyczna atmosfera polskiej stolicy sportów zimowych powoli jej się udzielała, poprawiając idkowy humor. Aura sprzyjała rozgrywaniu zawodów - nie padał śnieg i powoli zaczynało się zmierzchać. Ida spojrzała na zegarek, który dawał jej sygnały, ze powinna czym prędzej udać się do gniazda trenerskiego. Kiedy już była blisko wyciągu, ktoś złapał ją za ramię. Dziewczyna szybko zareagowała i  odwróciła głowę.
 - Siemianowska! No myślałam, ze już nigdy się do mnie nie odezwiesz!  - wykrzyknęła i wtuliła się w swoją najlepszą przyjaciółkę. W jej uścisku wyczuła coś dziwnego, jakby sztywnego.
 - Miałam dużo spraw na głowie, przepraszam. Możemy porozmawiać? - zapytała, szybko zmieniając temat. Ida przyglądała się jej uważnie, ponieważ coś w jej zachowaniu ją niepokoiło. Helena rozglądała się na wszystkie strony i nerwowo skubała końcówki włosów. 
 - Nie teraz, wybacz. Po prostu nie mam czasu, jak zwykle się spóźniam.. - odparła, ściskając ramię Heli. Bardzo chciała się dowiedzieć co trapiło brunetkę, ale niestety, czas ją naglił.
Kiedy już siedziała na wyciągu, odwróciła się raz jeszcze i krzyknęła do Heleny:
 - Bądź na afterparty, wtedy porozmawiamy!
Siemianowska, na znak że usłyszała, kiwnęła głową i powoli podążyła w stronę trybun.  Ida pomyślała, ze Kamil ucieszy się ze spotkania ze swoją Helcią.

Konkurs przebiegał znakomicie, przynajmniej dla reprezentantów Polski. No, może nie wszystkich. Kubacki nawet nie wszedł do drugiej serii, tak słabo mu poszło. Ide jeszcze bardziej to zmartwiło - wszystko zaczęło odbijać się na karierze biednego chłopaka, który zwykle radosny po swoim skoku, tym razem nie pomachał nawet do kamery. 
Za to fantastycznie sprawował się pan Kot - po pierwszej serii zajmował 8 miejsce,a przed swoim skokiem na jego twarzy gościł zabawny uśmieszek. Widać, miłość mu służy.
Jednak mimo wszystko, wszyscy najbardziej byli zadowoleni z dwóch faktów - z tego, iż herr Schlierenzauer nie zdecydował się wystartować w zawodach, z powodu domniemanego przeziębienia, a Kamil Stoch po pierwszej serii prowadził. 
Kiedy po dłuższym oczekiwaniu nadeszła kolej Maćka, wszyscy  z niecierpliwością zaciskali kciuki - od najmłodszego kibica, poprzez trenerów, do tego najstarszego. Patriotyzm w Polsce, jeżeli chodzi o skoki narciarskie, nigdy nie zaniknie.
 - Masz. - rzekł Kruczek, wręczając Idzie chorągiewkę  z dużym bananem na twarzy.
 - Że co, że niby ja?! - zapytała zdziwiona, lecz kiedy tylko zerknęła na szeroki uśmiech swojego przełożonego, sama się uśmiechnęła i spojrzała w górę, na ponownie rozradowanego Maćka.
Skupiła się i wyciągnęła rękę przed siebie. Słyszała co komentator mówił na jej temat, lecz na całe szczęście były to same superlatywy. Kiedy nadszedł odpowiedni moment, machnęła chorągiewką i wbiła wzrok w powoli zjeżdżającego w dół Kota. 
Po chwili na arenie rozległy się gromkie brawa i wiwaty. Maciej Kot skoczył najdalej w całej 2 serii! Gdy podszedł do kamery, zrobił głupią minę i wysunął rękawiczkę przed siebie. Widniał na niej napis: KOCHAM CIĘ IDA napisany jego starannym pismem.


***

 - Hip hip, hura na cześć naszych medalistów! - zakrzyknął Piotrek Żyła, kiedy ekipa znalazła się już w jednym pokoju po bardzo udanym konkursie. Całą drużyna wznosiła toast za Kamila i Maćka, którzy zdobyli medale - kolejno złoty i srebrny. Był to jeden ze szczęśliwszych dni w historii polskich skoków narciarskich.
 - A to wszystko dzięki tobie, moja mała blondyneczko. - szepnął Maciek do ucha Idy, następnie całując ją w usta. 
Dziewczyna tylko się do wszystkich uśmiechała. Nawet Dawidowi posłała ciepły uśmiech, lecz on go nie odwzajemnił. Siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę i popijał szklankę soku. O dziwo, nie skusił się na alkohol. Ida wydała cichutkie westchnienie i rzekła:
 - Słuchajcie ludzie, to czas chyba przygotowywać się na nasze afterparty, jak sądzę?
 - Hehe, młoda dobrze mówi! - wykrzyknął Żyła, dopijając swoje piwo i wyrzucając je za siebie.
Ida szybko wyswobodziła się z objęć Kota i wyszła do swojego pokoju. Kiedy dotarła do środka, otworzyła walizkę w poszukiwaniu stosownej kreacji na wieczór. Jeżeli w ogóle w tym wypadku można było mówić o stosowności.
Zdecydowała się na błękitną sukienkę do kolan i misternie upięty kok. Znów na stopy włożyła czarne buty na niewielkim obcasie. Makijaż zrobiła delikatny, jedynie pociągnęła oczy eyeliner'em, a rzęsy tuszem do rzęs. Jej myśli zmieniły tor na Helenkę. Blondynka miała nadzieję, ze przyjaciółka zjawi się na imprezie. Jeżeli powód czekającej ich rozmowy jest ważny, powinna się zjawić.
Po pół godziny do drzwi Idy rozległo się pukanie.
 - Jeżeli jesteś Maćkiem, to wchodź, to przecież też twój pokój. - zawołała. 
Intuicja dobrze jej podpowiedziała, ponieważ już po chwili poczuła czyjeś silne ręce oplatające ją w pasie. Kiedy chłopak przyciągnął ją do siebie uśmiechnęła się z zadowolenia i z powodu zapachu jego perfum.
 - Ślicznie wyglądasz. - rzekł, spoglądając na swoją dziewczynę z nieukrywanym uwielbieniem w oczach. Zawsze twierdził, że do twarzy jej w niebieskim.
 - Ty też nie z gorsza, Kocie. - odparła, posyłając mu uśmiech. 
Podeszłą do szafy i wyjęła z niej swoją kurtkę. Maciek, który przypomniał sobie o tym, że postanowił być dżentelmenem, szybko podskoczył do niej i pomógł ubrać jej płaszcz. 
 - Służę ramieniem. - dodał, wyciągając do niej rękę.
Ona przyjrzała mu się, jakby zdziwiona jego zachowaniem, lecz podała mu rękę i razem wyszli z hotelu.

Gdy dotarli do tętniącego muzyką klubu, zabawa już się rozkręciła. Ida od razu wyciągnęła Kota na parkiet i porwała go do żywiołowego tańca. 
 - Przyznaję bez bicia, że jesteś świetnym tancerzem. - rzekła, a raczej krzyknęła do niego z powodu dudniącej muzyki.
 - Nie tylko w tym jestem świetny.. - odparł, uśmiechając się do niej w wiadomy sposób.
Na to Ida tylko leciutko, prawie niezauważalnie się zarumieniła i wybuchnęła śmiechem. Tańczyli razem niestety nie za długo, ponieważ pojawił się Kamil, który zabawił się w odbijanego i zaraz on prowadził w tańcu. Blondynka była uradowana widząc Stocha w dobrym nastroju, zwłaszcza po tym, co ostatnio przeszedł.
W pewnym momencie czyjaś inna blond głowa przykuła jej uwagę. Był to Dawid, z roztrzepaną fryzurą i papierosem w ustach, rozmawiający z jakąś niewysoką dziewczyną. Zaciekawiona Ida zaczęła im się przyglądać, zupełnie zapominając o swoim partnerze. Po chwili poczuła dziwne ukłucie, prawdopodobnie ukłucie zazdrości, gdy ujrzała Kubackiego, który szedł gdzieś za rękę z tą dziewczyną. Po chwili zniknęli w tłumie.
 - Jestem trochę zmęczona. Skoczymy po drinka? - powiedziała do Kamila, który ochoczo przystał na tę propozycję. Usiedli przy barze i zamówili po drinku. Kiedy tak sączyli orzeźwiające napoje, dziewczyna zauważyła w oddali burzę brązowych loków i momentalnie przypomniała sobie o tym, ze miały rozmawiać z Heleną.
 - Przepraszam cię, muszę coś załatwić! - rzekła i oddaliła się od Kamila, dzierżąc napój w ręce. Chwilę po niej, obok Stocha pojawił się Maciek.
 - Gdzie jest Ida? Przed chwilą ją tu widziałem...
 - Powiedziała, że musi coś załatwić, nie wiem, pewnie poszła przypudrować nosek. - odparł brunet, wzruszając ramionami.
 - Nosek, powiadasz... - mruknął tamten, jakby do siebie i on również opuścił Kamila.

 - Jestem do Twojej dyspozycji, Helciu. - powiedziała Ida, gdy już znalazły się na świeżym powietrzu. 
Helena wzięła głęboki oddech i zaczęła.
 - No więc, ja i Kamil.
 - Ty i Kamil co? - zapytała blondynka, uważnie wpatrując się w koleżankę.
 - No to. W sensie, no.. Zrobiliśmy to. - powiedziała szybko, czerwieniąc się i odwracając wzrok od Idy.
 - Nie!
 - Tak.
 - Nie wierzę. Naprawdę?! No to... Nie wiem, właściwie co powiedzieć. I ty chyba też nie. - westchnęła Ida, lecz jednak na jej ustach pojawił się uśmiech. - Z czyjej to inicjatywy, że się tak zapytam?
 - Wspólnej. Mojej i jego. Znaczy się, no.. On mnie pierwszy pocałował.  - odrzekła Helena, nie uciekając już wzrokiem do swojej przyjaciółki.
 Ida wypuściła powietrze i zakołysała swoją szklanką z drinkiem.
 - Jak nie wiadomo co powiedzieć, to najlepiej się napić. - rzekła, podsuwając przyjaciółce napój.
 - Nie mogę...
 - Jak to: nie możesz? - zapytała ze zdziwieniem.
 - Bo to nie koniec opowieści. - szepnęła łamiącym się głosem Siemianowska.
  - O Boże... - Ida zakryła sobie usta ręką.
 - Jestem w ciąży. - wydukała Hela i zalała się łzami.




__________________________________________

Here it is, moi drodzy :3333


niedziela, 21 kwietnia 2013

[09.]Ładnie. Ładnie jak zawsze.

To jest niemożliwe. Po prostu niemożliwe. Ja jej ma się nie podobać, ja?! Praktycznie każda dziewczyna oddałaby wiele, żeby być na jej miejscu. A ona nic sobie ze mnie nie robi. To jest... To jest tylko jej maska! Zgrywa niedostępną, tak, jestem pewien. Bo która byłaby w stanie oprzeć się mnie? No właśnie. Żadna. Mam wszystko. Pieniądze, wygląd, sławę... Szykuj się, mała blondynko, bo ja nadciągam...



***
Ida szybkim wyciągnęła z opakowania kolejną chusteczkę do nosa i kichnęła w nią. To zaczynało się robić niepokojące. 3 paczka chusteczek zużyta w ciągu przedpołudnia nie wróży nic dobrego. Blondynka sięgnęła do szafy po kolejny ciepły sweter i wciągnęła go przez głowę. O tak, od razu było jej lepiej, cieplej. Od rana przechodziły ją dreszcze i źle spała. To wszystko ją bardzo dziwiło, bo naprawdę rzadko chorowała;  może oprócz dzieciństwa, wtedy była typowym chorowitym dzieckiem.
Po wsymarkaniu 4 chusteczki w ciągu pół godziny Ida postanowiła pójść do trenera i powiedzieć mu jak sytuacja wygląda. Wdziała więc na nogi swoje kapcie i pociągając nosem wyszła z pokoju. Zanim dotarła do Kruczka, musiała kilka razy przystanąć po drodze - odczuwała silne zawroty głowy. Jednak zdołała doczłapać się do drzwi trenera i zapukała w nie. Po chwili w drzwiach ukazała się postać Łukasza Kruczka.
 - Dziecko drogie, wyglądasz strasznie! - wykrzyknął, spoglądając z troską na Idę. Następnie jego wzrok powędrował do różowych kapciuszków Krzysztofiak. - Gustowne obuwie.
 - Dziękuję trenerze, jest pan kolejnym mistrzem komplementów. - odparła słabym głosem.
Kruczek zaśmiał się i zaprosił ją do środka. Ida przycupnęła na krześle i wlepiła wzrok w trenera.
 - Mam do pana sprawę. - rzekła i kichnęła.
 - Zaczynam się domyślać o co chodzi. - uśmiechnął się, ale jednak czekał na to co powie dziewczyna.
 - No więc.. Nie czuję się za dobrze, jak z resztą widać. - zaczęła, lecz przerwała by ponownie kichnąć. - Czy mogłabym dzisiaj nie iść na skocznię? Po prostu wolę się nie doprawić, sądzę, ze powinnam swoje odchorować.
Kruczek pokiwał głową ze zrozumieniem.
 - Jasne, dzisiaj są tylko treningi. Poza tym, Maciek dzisiaj też nie trenuje, wczoraj jak skakał ze schodów to lekko naciągnął sobie ścięgno Achillesa. - rzekł głęboko wzdychając.
Ida zaśmiała się beztrosko, lecz po chwili śmiech przerodził się w kaszel.
 - Dziękuję trenerze. - odrzekła, uspokajając oddech. - Ja już się zmywam, bo jeszcze pana zarażę i będzie całkowity klops.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Jednak przy wyjściu zatrzymał ją jeszcze na chwilkę.
 - Słuchaj, Ida. Trochę mi głupio, jak mówisz do mnie, ee, per pan. Wszyscy w drużynie zwracają się do mnie po imieniu, więc chcę, abyś ty robiła tak samo.
 - Dobrze! - uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę. - No więc, Ida.
 - Łukasz. - Kruczek również posłał jej uśmiech.
Chwilkę później Ida Krzysztofiak już leżała w swoim ciepłym posłaniu, zapadając w głęboki sen.


***


 - Maciek, będziesz miał oko na Idę? Biedaczka przeziębiła się i nie da rady pójść dzisiaj na treningi. - zwrócił się trener do Kota, który bardzo przeżywał swoją kontuzję.
 - A dlaczego akurat on? - odezwał się Dawid podejrzliwym tonem.
Kot posłał blond koledze uśmiech i odparł:
 - Bo ty nie masz kontuzji, Amorku. A ja mogłem stracić nogę i muszę zostać w hotelu.
Żyła spojrzał na nich unosząc lekko brew, ale nie skomentował sposobu, w jaki Maciej nazwał Kubackiego. Dawid wzruszył ramionami i poszedł po swoje narty. Kot podszedł do trenera, teatralnie kuśtykając i zapytał go:
 - Bardzo z nią źle?
 - Nie, tak jak już powiedziałem, zwykłe przeziębienie ją dopadło. To pewnie przez to zmęczenie ciągłymi podróżami. 
Kot pokiwał głową i wrócił do hotelu. Jakim zdziwieniem dla wszystkich było to, że szedł zupełnie normalnie.

Ide obudziło lekkie skrzypienie drzwi.
 - Na cholerę, kogo niesie... - zaklęła zachrypniętym głosem.
 - Miau. - usłyszała w odpowiedzi.
Podniosła się więc na łóżku i zaspana rozejrzała się dookoła. Na jej fotelu siedział Kot. Maciej Kot, rzecz jasna.
 - Od kiedy to cię bierze na takie wygłupy? - zapytała z uśmiechem, przeciągając się.
 - Staram się rozweselić moją chorą koleżankę.  - odparł, przesiadając się na jej łóżko. 
 - Patrz, co sobie pan Kotek zrobił. - powiedział, podciągając nogawkę spodni w górę i wskazując palcem na kostkę.
 - Nic nie widzę, kochany. - odrzekła dziewczyna, marszcząc brwi.
 - Bo kobiety nie umieją patrzeć. Ja liczyłem na jakieś wsparcie, a tu... - rzekł z udawanym wyrzutem w głosie. Odwrócił się i pufnął.
 - Prychasz jak prawdziwy kot. - zaśmiała się i pocałowała go w policzek. 
Kot rozchmurzył się i wyszczerzył.
 - No, mniej więcej o to chodziło. 
 - Ale zastrzegam, że to na własną odpowiedzialność - przenoszę zarazki. - rzekła, robiąc sobie warkocza z włosów.
 - Jak się czujesz? - zapytał Maciek, śledząc wzrokiem jej szybkie palce plotące warkocza.
 - Hm, na pewno lepiej niż rano. Już tak często nie kicham. - rzekła. - A jak wyglądam, sam oceń.
Kot wlepił w nią swoje czekoladowe ślepia i odparł:
 - Ładnie. Ładnie jak zawsze.
Ida roześmiała się. Chociaż jedna osoba potrafiła należycie skomplementować.
 - Dziękuję, dziękuję. A teraz, czy mógłbyś opuścić ten przybytek zwany moim pokojem? Bo chciałabym wziąć prysznic.
 - Dobrze, ale daję ci, hm, powiedzmy, godzinę.  A potem wracam z czymś smacznym.
 - Stoi. Ale wiesz, to będzie dla mnie wzywanie, ta godzina.  - uśmiechnęła się, a Maciek opuścił pokój.


***

 - Ooooh, livin' on prayer! - z piosenką na ustach Krzysztofiakówna opuściła łazienkę, odziana jedynie w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Nucąc dalej, spostrzegła coś niepokojącego w swoim otoczeniu. Otóż, nie była sama. Otóż, w jej pokoju ktoś był. Otóż, w jej pokoju był...
 - Gregor?! - zapytała zdziwiona.
 - Hm, no, ja.  - odrzekł ten, obracając w dłoniach pustą puszkę po Red Bull'u.
 - Jak się tu dostałeś? - zapytała Ida, odrzucając ręcznik na łóżko.
 - Miałaś drzwi uchylone. Pomyślałem, ze wpadnę, bo słyszałem, ze jesteś chora. - odpowiedział, głosem niewiniątka.
 - Dobra, powiedzmy, że ci wierzę. Czemu nie jesteś na treningu?
Gregor spojrzał jej w oczy i powoli się zbliżył.
 - A czy to ważne, piękna?
Ida uniosła brew w geście dezorientacji, lecz nadal milczała. Schlierenzauer wpatrywał się w nią brązowymi oczami i nadal się do niej przybliżał.
 - Nie musisz już dłużej grać, Ida...
 - Ale ja nie gram. Nie rozumiem co masz na myśli.
Blondyn ostentacyjnie przewrócił oczami i zgniótł puszkę po Red Bull'u jedną ręką. Wyrzucił ją za siebie i kontynuował:
 - Oj maleńka, nie baw się już ze mną. Błagam. Wiem, że na mnie lecisz.  - przybliżył się do niej na tyle, że Ida była przyparta do ściany, a on oparł o nią jedną rękę.
 - Słuchaj, Schlierenzauer, coś ci się musiało pomylić... - zaczęła, lecz on zasłonił jej usta ręką. 
 - Ciii. Ja rozumiem, że to dla ciebie trudne, ale nie musisz się z tym kryć. Jesteś słodka i niezależna. A ja takie lubię. - rzekłszy, począł opuszczać cienkie ramiączko jej bluzki.
Blondynka próbowała się wyswobodzić, lecz wtedy Gregor oparł drugą dłoń na ścianie i tym samym zamknął jej drogę ucieczki.
 - Puść mnie, proszę.  - jęknęła błagalnie Ida, lecz on tylko uśmiechnął się i przycisnął swoje usta do jej. 
Starała się go odepchnąć, lecz na marne, gdyż był on zbyt silny. Schlierenzauer zaczynał  poczynać sobie coraz to swobodniej - dobrał się do drugiego ramiączka bluzki Idy, opuszczając je. Nadal całował ją w usta, lecz już po chwili zaczął zniżać swoje pocałunki. Zaczął całować ją w szyje, następnie w dekolt. Z oczu Idy pociekły łzy, modliła się o to, żeby ktoś w tej chwili wszedł do pokoju, ktokolwiek, chociażby sprzątaczka.
Gdy Gregor zaczął obciągać jej koszulkę w dół, otworzyły się z impetem drzwi:
 - Iduś, zrobiłem pyszne... TY SUKINSYNU! - wydarł się Kot, kiedy zobaczył rozgrywającą się przed nim scenę.
Schlierenzauer szybko odwrócił głowę, lecz nie był w stanie do końca zauważyć z czyich ust poleciała ta obelga, ponieważ dostał solidną pięścią w szczękę. Złapał się za brodę, a z jego ust pociekła krew.
 - Wynoś się stąd, jeżeli nie chcesz powtórki - wydyszał w furii Maciej.
Gregor prędko, wybiegł z pokoju, mrucząc coś pod nosem.
Ida padła w ramiona Macka i wybuchnęła płaczem. Kot głaskał ją delikatnie po plecach i włosach. Przeniósł ją na łóżko i przytulił do siebie.
 - Spokojnie, już go nie ma. Spokojnie. - powtarzał brunet, szepcząc dziewczynie do ucha.
Kiedy Ida lekko się uspokoiła, spojrzała na Maćka zaczerwienionymi, szarymi oczyma i wydukała.
 - Dziękuję, Maciuś.
 On wziął w dłonie jej twarz, spojrzał głęboko w oczy i rzekł:
 - Kocham cię, Ida. Bardzo cię kocham.
Dziewczyna na te słowa przybliżyła swoją twarz do jego i namiętnie pocałowała.






________________________________

Jestem, wróciłam, to ja! Przepraszam, za dłuższą nieobecność, ale tak wyszło. Szkoła, brak czasu i weny.. No, ale mam nadzieję, że się spodoba!

wtorek, 9 kwietnia 2013

[08.] Ale po kawie nie zaśniesz...

Nadszedł dzień wyjazdu Heli Siemianowskiej. Studia wzywały, a przecież nie można wiecznie imprezować ze skoczkami.
 - Będzie mi was brakować. - rzekła do wszystkich przy śniadaniu pożegnalnym.
 - Nam ciebie też. - odparł Krzysio, posyłając jej lekko smutnawy uśmiech.
Cała ekipa, chcąc godnie pożegnać swoją nową przyjaciółkę, wygramoliła się przed hotel. Ida taszczyła torbę Heli, a brunetka swoją walizkę. Chłopcy byli zadziwieni nagłym przejawem feminizmu, ale woleli się nie wtrącać.
 - Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś. - powiedziała Ida, przytulając Helenę.
 - Będziemy wypłakiwać oczy przez rok. - dodał Dawid i z zadziwiająco aktorskimi umiejętnościami, otarł wyimaginowaną łzę.
 - Nie zdążycie przepłakać całego roku, bo możecie być pewni, że prędzej czy później znowu przyjadę! - odparła ze śmiechem, zakładając loczek za ucho. 
Gdy zauważyła leniwie nadjeżdżającą taksówkę, rzuciła się na szyję swojej przyjaciółce, jeszcze raz się z nią żegnając. Tak samo pożegnała się ze wszystkimi po kolei. Jedynie jej uścisk z Kamilem trochę odbiegał od pozostałych - Stoch poklepał ją niepewnie po plecach; tak, jak facet klepie faceta. Helena znowu lekko się zarumieniła, lecz z uśmiechem wlepiła wzrok w ziemię. Na koniec jeszcze wymieniła uścisk dłoni z trenerem Kruczkiem, który w ostatniej chwili wybiegł przed hotel. 
Taksówkarz pomógł jej wpakować walizę do bagażnika, a gdy wsiadała do samochodu, Ida podała jej torbę i rzekła:
 - Uważaj na siebie.
 - Ty też. - odpowiedziała jej tą samą przestrogą i zamknęła za sobą drzwi. 
Chwilę potem taksówka zniknęła za zakrętem, a chłopcy i jedna dziewczyna wrócili powoli do hotelu.



***

 - No, ekipa, my też musimy się powoli zbierać! - zarządził trener. - Czeka na nas Oberstdorf i Turniej Czterech Skoczni, a to nie byle zawody, doskonale wiecie. Także skaczcie do pokoju, lądowanie ma być z telemarkiem, i pakujcie się! Wyjeżdżamy zaraz po obiedzie.
Wszyscy skoczkowie, prócz Kamila wiernie zasalutowali i zaczęli wspinać się po schodach na drugie piętro - winda ta samo zło, a dzięki schodom rzeźbią się łydki, jak to mawiał Kruczek.
 - Trenerze, mogę na słówko? - spytał jedyny niewierny żołnierz.
Łukasz spojrzał na niego z ciekawością i skinął głową.
 - Pewnie jesteś ciekawy, kiedy pozwolę ci skakać.
 - Strzał w dziesiątkę, Łukasz. Widzisz, ze jestem już w wyśmienitym stanie, mógłbym iść na skocznie chociażby zaraz, ale domyślam się, że nie w tym tkwi problem, tylko w tym, jaką taktykę obieramy, czy mam...
 - Nie wystartujesz w pierwszym konkursie. - kategorycznie przerwał jego słowotok.
Kamil zmarszczył brwi i wytrzeszczył oczy - takiej odpowiedzi zdecydowanie się nie spodobał. Kruczek, widząc reakcję swojego podopiecznego, przemówił ponownie spokojnym tonem:
 - Po prostu boję się o ciebie. Boję się, że będziesz chciał udowodnić wszystkim...
 - Skąd ten pomysł?! - obruszył się brunet.
 - Daj mi dokończyć, spokojnie. Udowodnić wszystkim, że jesteś w idealnej formie, że nic takiego się nie stało. Sądzę, że podświadomie będziesz chciał każdemu zaimponować i po prostu przeszarżujesz. A wtedy może stać się coś gorszego, odpukać. Tego nie chcę ani ja, ani ty, jak mniemam.
Stoch odburknął coś niezrozumiałego i założył ręce na piersi, jak małe dziecko.
 - Wiem, że teraz przechodzisz trudny okres - po wypadku, chociażby najmniejszym, bardzo często przychodzi lekkie załamanie. Ale nie daj się, a będziesz 2 razy silniejszy na raz następny. Rozumiesz mnie? - zapytał trener uśmiechając się do Stoch.
 - Rozumiem, rozumiem. No cóż mam zrobić - słowo trenera jest dla mnie rozkazem! - odparł i bez większego entuzjazmu powlókł się do windy.


Gdy Ida z zamiarem zniesienia, a właściwie zwiezienia swoich walizek do recepcji, nacisnęła guzik przywołujący windę, ku jej uciesze, dojechała ona akurat na jej piętro. Kiedy już chciała wcisnąć bagaż do niewielkiej i srebrnej windy, zauważyła brązową czuprynę.
 - O, Kamil. Wybacz, to nie był zamach na twoje życie.
Stoch zręcznie wyminął obładowaną Idę i posyłając jej wymuszony uśmiech, ruszył w stronę swojego pokoju.
 - Coś się stało? - zapytała z nieukrywaną ciekawością w głosie.
Kamil odwrócił się w jej stronę.
 - Mhm, nic takiego. Później o tym pogadamy, teraz czas ucieka. - uśmiechając się, już lepiej udawanym uśmiechem, puknął palcem w tarczę swojego zegarka ręcznego i pognał do pokoju 221.
 - Okej, jak chcesz. - powiedziała w przestrzeń blondynka. Wzruszyła ramionami i zjechała windą na sam dół.

***

 - Dobra, to teraz ja! - krzyknął Dawid i wyrwał z ręki Krzysia prowizoryczny mikrofon (który tak naprawdę był puszką po norweskim piwie). Podszedł do miejsca, w którym drzemała Ida i zaczął swoją serenadę:
 - Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten doooooooooooom....!
 - Kubacki, zamknij się. Strasznie fałszujesz. - odparła ta, tłumiąc swój śmiech. Pozostali chłopcy również jej zawtórowali, ponieważ każdy z nich znał rzekome umiejętności wokalne Dawida.
 - A więc tak się bawią skoczkowie w podróży? - spytała Ida, rozglądając się po chłopakach rozwalonych na tylnych siedzeniach autobusu.
 - Ale tylko ci Polscy. - rzekł Maciek, szczerząc swoje białe zębiska.
 - Skarbuś, co ta suszysz zęby? - spytał Kubacki, unosząc jedną brew.
 Ida przytknęła Maciejowi dłonią usta.
 - Błagam, nie zaczynajcie znowu. - rzekła, wywracając oczami. - Przytulcie się, czy coś.
Dawid puścił zalotne oczko do Kota, a ten odpowiedział mu uśmiechem. Po chwili padli sobie w ramiona, głaszcząc się nawzajem po włosach.
 - Och Kubacki, masz takie cudne anielskie loczki! - zaczął Maciek, mrugając, w swoim mniemaniu, zalotnie rzęsami w stronę blondyna.
 - A ty, mój najdroższy Koteczku, masz takie cudowne, czekoladowe oczyska! - rzekł Dawid z udawanym chichotem młodej panny.
Ida zwijała się ze śmiechu na swoim fotelu, podobnie jak i reszta.
 - Dobra, wystarczy, bo zaczyna się robić zbyt tęczowo.
 - Ja bym powiedział, że raczej niebezpiecznie, hehe. - dodał Żyła, ocierając łzę śmiechu.
Dawid objął Krzysztofiak ramieniem i rzekł szeptem, lecz tak, aby każdy słyszał:
 - Po prostu przyznaj się, że jesteś zazdrosna.
Blondynka spojrzała na niego z pobłażaniem i pogładziła po policzku.
 - Oj chciałbyś Brynbuleńku, chciałbyś.
Dawid na to pokazał jej język i wrócił na siedzenie obok Maćka.
Autobusowa impreza trwałaby w nieskończoność, gdyby nie niezawodny trener Kruczek, który koło 1 w nocy przyszedł i uciszył ich dobitnymi argumentami. 
Ida ułożyła się w najwygodniejszej z niewygodnych pozycji i okryła szczelniej kocem. Gdy już powoli zapadała w sen, poczuła, że ktoś usiłuje się do niej przytulić.
 - Dawidku, spadaj. - powiedziała sennym głosem, nawet nie otwierając powiek.
 - Skąd wiedziałaś, że to ja? - zapytał lekko zdziwionym tonem.
 - Tylko ty masz takie pomysły, żeby w środku nocy zakradać się do bezbronnej dziewicy.
 - Dziewicy powiadasz... - rzekł ten mrukliwym i zadowolonym głosem.
Wtedy Ida musiała otworzyć oczy i ze śmiechem cisnęła w blondyna poduszką.
 - Masz, zboku. Idź się przytulić do Kota, on nie będzie miał nic przeciwko.
Dawid położył poduszkę z powrotem obok niej i życzył słodkich snów.
 - Tobie też, blondasku.


***

Oberstdorf przywitał ich słoneczną i śnieżną pogodą. Polska ekipa leniwie wyszła z autobusu i równie leniwie powlokła się do hotelu, aby zakwaterować się w pokojach i odsypiać nocną jazdę. Kiedy Dawid targał przez korytarz walizkę Idy, napotkali wypoczętego i radosnego niczym skowronek Schlierenzauera. Skinął od niechcenia na Kubackiego, a na widok Idy rozpromienił się całkowicie.
 - Witam, witam!
Dawid spojrzał podejrzliwie na Gregora, a Ida odpowiedziała mu sennym:
 - Cześć, Gregor. Jak leci?
 - Całkiem, całkiem. Przyjechaliśmy tu wczoraj wieczorem, żeby mieć więcej czasu na wszystko. A wy, jak widzę, dopiero teraz? - odparł, spoglądając na walizę Idy, nadal dzierżoną mężnie przez Dawida.
 - Mhm, tak.  - ziewnęła i uśmiechnęła się do niego. - Wybacz, ale chciałabym w końcu paść na jakieś wygodne łóżko i przespać się, chociaż chwilę.
 - Rzeczywiście nie najlepiej wyglądasz. - powiedział Schlieri.
 - Umiesz skomplementować kobietę jak nikt inny, Herr Schlierenzauer. - uśmiechnęła się Ida.
 - Doskonale wiesz, że nie to miałem na myśli. To może, kawa, co ty na to? Pamiętaj, że wisisz mi jedną.
Ida przypomniała sobie ich rozmowę sprzed kilku dni i ochoczo kiwnęła głową.
 - O taak, kawa to coś, czego mi teraz trzeba.
Gregor ucieszył się brakiem odmowy i szarmancko podał jej ramię. Ida wzięła go pod rękę i ruszyli na podbój kawiarni w Oberstdorfie, pozostawiając smętnego i zdziwionego Kubackiego na pastwę ciężkich bagaży.
 - Ale po kawie nie zaśniesz... - rzekł, niestety już sam do siebie.

- Znam to miasto bardzo dobrze, kiedy byłem mały, często tu przyjeżdżałem z rodziną. - opowiadał Idzie Schlieri, gdy byli w drodze do kawiarni, gdzie podobno serwują najpyszniejszą kawę w calutkich Niemczech.
 - Ja tu jestem pierwszy raz. Ogólnie, pierwszy raz będę oglądać Turniej Czterech Skoczni na żywo. - przyznała się mu, kiedy zasiadali przy małym stoliczku dla dwojga w uroczo wystrojonym wnętrzu.
 - Musisz wiedzieć, ze ten Turniej to istna męka i dla zawodników, i dla trenerów. Codziennie gdzie indziej zawody, trzeba się przemieszczać z miasta do miasta, potem znowu biegiem na trening czy kwalifikacje. - rzekł Gregor, uśmiechając się do swojej towarzyszki.
 - Zawsze mi się wydawało, że skoczkowie muszą być niemiłosiernie wymęczeni po takim cyklu zawodów. 
 - Święta racja. Dlatego dobrze, że jest przerwa pomiędzy Turniejem, a kolejnymi zawodami.Właśnie, kolejne są chyba w Wiśle, o ile pamięć mnie nie myli. - powiedział, wpatrując się w Krzysztofiak.
 - Pamięć masz niezawodną. Tak, w Wiśle. To niedaleko miejsca, skąd pochodzę. - odparła dziewczyna, biorąc łyka gorącej kawy. - Mmm, rzeczywiście przepyszna ta kawusia, coś wspaniałego.
 - Widzisz, mówiłem, że się nie zawiedziesz. I co, jak nastrój przed powrotem do kraju? - zapytał, dotykając swoją dłonią jej dłoni.
Blondynka spojrzała na ich ręce dosyć zdziwiona i powoli cofnęła swoją dłoń, biorąc kolejnego szybkiego łyka napoju.
 - Hmm, no jestem trochę podekscytowana. Wracam, że tak powiem, na stare śmiecie. Kilku moich znajomych zapowiedziało się, że będą obecni na zawodach, tylko po to, żeby się ze mną spotkać.
Gregor trochę spoważniał, lecz nie dawał po sobie tego poznać.
 - To bardzo miło z ich strony. Też bym zrobił wszystko, żeby często cię widywać. Na ich miejscu. - rzekł, spoglądając na dziewczynę, która przelotnie się uśmiechnęła, ogrzewając sobie dłonie na gorącym kubku. Po krótkiej chwili milczenia Ida dopiła ostatnią kroplę napoju i podziękowała Gregorowi.
 - Miło było.To co, wracamy do hotelu? Muszę się jeszcze przygotować przed treningami, pogadać z chłopakami.
 - Jak sobie pani życzy. - odrzekł z uśmiechem, rzucając na stolik banknot o nominale 10 euro.



___________________________________________________

Tym razem trochę szybciej, niż obiecałam, ale jakoś nie miałam co robić, więc stwierdziłam, że czemu nie - siądę i napiszę, a co (:.



  

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Tym razem coś innego.

No więc, postanowiłam się z wami podzielić krótkim one-shotem, który napisałam jakiś czas temu. Jestem po prostu bardzo ciekawa waszych opinii :)

_____________________________________


Gregor Schlierenzauer doskonale pamiętał wszystko, co było związane z Nią. Ciągle o Niej śnił, wspominał Jej zapach, Jej uśmiech. Kiedy codziennie rano budził się obok swojej dziewczyny, miał wrażenie, że u jego boku leży Ona. Każdego dnia wspominał, jak Ją poznał.
Po kolejnej kłótni z Sandrą wybrał się do klubu. Był to czas zawodów w Zakopanem, znał to miasto jak własną kieszeń. W klubie w ogóle nie tańczył, zamawiał tylko jednego drinka za drugim. Nie obchodziło go to, że wszyscy go tu rozpoznają, czasem też musiał pobyć po prostu człowiekiem. Nie zwracał na nic, ani na nikogo uwagi. Do czasu. W pewnej chwili dojrzał kogoś. Była piękna. Zatrzymał na Niej swoje czekoladowe oczy, podziwiając Jej ruchy na parkiecie. Miała długie, jasne włosy. Z takiej odległości nie mógł dostrzec koloru Jej oczu, ale był pewny, że TAKA dziewczyna ma je równie wspaniałe jak i włosy. Patrzył tylko na Nią, chociaż sam przyciągał spojrzenia wielu dziewczyn. Ale inne go nie interesowały. Po jakimś czasie Ona również go zauważyła, widziała, jak intensywnie się w Nią wpatruje. Nie wiedział, czy Ona miała pojęcie, kim on w ogóle jest, ale nie zważał na to. Kiedy się do niego zbliżała, z lekkim uśmiechem na ustach, jego serce stanęło. Była młoda, zdecydowanie za młoda. Wyglądała na jakieś 16, nie więcej lat. Lecz kiedy z nią rozmawiał, nie myślał o tym - co innego było mu w głowie. Jej niemiecki brzmiał uroczo, słychać było, że jest Polką. Nie rozmawiali długo, nie mógł się powstrzymywać przed pocałowaniem Jej. Kiedy jego usta złączyły się z Jej różanymi wargami, zakręciło mu się w głowie, Od nadmiaru alkoholu, od zapachu Jej perfum, a przede wszystkim od Jej bliskości.
Chwilę później już trzymał Ją za rękę i prowadził do swojego samochodu. Czuł na sobie spojrzenia innych, kątem oka zobaczył nawet błysk fleszy od aparatów. Ale nie dbał o to, kiedy Ona była przy nim. Mógłby rzucić do Jej stóp cały świat. Niebywałe, jak można czuć coś takiego znając kogoś zaledwie godzinę lub dwie. Nie miał pojęcia jak nazwać to uczucie, ono po prostu było.
Kolejną rzeczą, jaką pamięta, była noc. Ta jedyna, niezapomniana noc. Wspominał to, jak kochali się na skrzypiącym, hotelowym łóżku. Kiedy jedną dłonią dotykał nagiej i miękkiej skóry Jej pleców, a drugą błądził w Jej blond włosach. W końcu mógł zobaczyć jakie ma oczy. Były zielone, koloru dojrzałej oliwki. Takie piękne. Było mu smutno, że o poranku musiał Ją opuścić. Wiedział, że okrutnie Ją rani, ale miał nadzieję, że zrozumie. Napisał do Niej list, w którym wszystko tłumaczył. Zwracał się nim do Niej 'Meine Liebe', bo przecież nie znał nawet jej imienia. Kiedy zbierał się do wyjścia, po raz ostatni pogładził Ją po jasnych włosach. Na Jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, taki sam, jakim się do niego uśmiechnęła wtedy w klubie. Marzył o tym, żeby kiedyś jeszcze Ją spotkać. Ale nie tu, nie teraz. Bo była młoda, zdecydowanie za młoda.

Obserwatorzy