sobota, 18 maja 2013

[13.] Raz kozie śmierć.


Helena niespokojnie zerkała na zegarek. Czas ciągnął się dla niej niemiłosiernie, minuta była jak godzina. Krążyła po pokoju to w jedną, to w drugą stronę, myśląc jakby to wszystko Kamilowi przedstawić. Bała się tego, oj bała. Nigdy wcześniej nie była w tak trudnej sytuacji. Lecz bardziej zastanawiała ją przyszłość. Jak da radę pogodzić studia z wychowaniem dziecka? Czy Kamil w ogóle będzie chciał ją znać? Czy będzie dobrą matką? Tysiące pytań, na które nie znała odpowiedzi przebiegało przez jej głowę. Od tego wszystkiego zaczęła dostawać migreny, więc chcąc nie chcąc, w końcu oklapnęła na niewygodny fotel. Wzięło ze stołu przygotowaną wcześniej szklankę wody, jakby wiedziała, że przez własne rozmyślania doprowadzi się do takiego stanu. Wzięła łyka orzeźwiającego napoju, po którym od razu poczuła się lepiej. Spojrzała ponownie na zegar, który wskazywał 16:15. Z tego co Helena pamiętała, Stoch zawsze wracał o 16 z popołudniowego treningu na siłowni. Nie chciała go zaskakiwać od razu po takim wysiłku, chciała mu dać czas na ochłonięcie. Postanowiła, że 16:30 to będzie godzina zero, w której wybierze się do Kamila. Miała zatem jeszcze 15 minut, aby pozbierać się do kupy. Dopiła resztę wody i odstawiła szklankę z powrotem na stół. Wstała z fotela, który głośno zatrzeszczał i spojrzała przez okno, które wychodziło na piękne góry. Słońce powoli zaczynało chować się za tatrzańskimi szczytami i był to widok zapierający dech w piersiach. Helena stała chwilę przed oknem i napawała się tym wspaniałym widokiem. Lubiła góry, zawsze chętnie przyjeżdżała do Zakopanego z rodziną; to miasto dobrze jej się kojarzyło. Oderwała się od swoich myśli i podeszła do lustra znajdującego się przy drzwiach. Spojrzała w nie, aby ujrzeć swoją twarz. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, które odpowiedziało jej tym samym. Ten uśmiech mówił nie więcej niż „jesteś silna, dasz radę!”. Po raz ostatni przeczesała palcami swoje brązowe loki i obciągnęła granatowy sweterek.
Chwilę później, już znajdowała się na hotelowym korytarzu. Jej stopy same niosły ją przed siebie, potem wiernie poprowadziły na strome schody, które oddzielały piętro trzecie od drugiego. Hela starała się oczyścić umysł, skupić się na tym co jest tu i teraz, lecz wszystko poszło na marne, gdy stanęła przed drzwiami pokoju, w którym mieszkał Stoch. Jej dłoń zawisła w powietrzu, ponieważ natrętne myśli powstrzymały ją przed zapukaniem. Wzięła ostatni, głęboki oddech, szepnąwszy sama do siebie.
 - Raz kozie śmierć.
I delikatnie zapukała w kawał drewna, który oddzielał ją od momentu prawdy.


***


Zaczynało powoli zmierzchać, kiedy Ida i Maciek siedzieli w samochodzie, wracając do hotelu. Oboje byli w dobrym nastroju, do czego niewątpliwie przyczyniła się przepyszna szarlotka. Ida uśmiechała się sama do siebie, na wspomnienie droczących się braci. Ich relacja przypominała jej trochę tych dawnych najlepszych przyjaciół, Dawida i Macieja. W podobny sposób sobie dokuczali, podobnie się zachowywali. Ta myśl prześladowała blondynkę od momentu, kiedy poznała Kubę; starszy Kot przypominał jej trochę Kubackiego, przynajmniej pod względem charakteru. Prześladowała ją, jak i trochę zasmucała - czuła się winna rozpadowi przyjaźni Skarba i Brynbula. Przyznała się przed sobą, że brakowało jej tych przekomarzań, które doprowadzały ją do łez ze śmiechu.
-I co sądzisz o moim szanownym bracie?- spytał Maciek, który już od jakiegoś czasu przyglądał się twarzy swojej ukochanej. Widział, jak szybko zmieniały się na niej emocje. Chciał przerwać milczenie, jakie panowało w aucie.
-Jest bardzo sympatyczny. Polubiłam go. Przypomina mi... - chciała powiedzieć Maćkowi, jak Kuba przypomina jej Dawida, lecz uświadomiła sobie, że tym stwierdzeniem mogłaby w jakiś sposób sprawić brunetowi przykrość. Więc powiedziała to, co najszybciej przyszło jej na myśl i co wydało jej się najbardziej odpowiednie. - Ciebie.
Maciek zmarszczył z uśmiechem brwi i rzekł:
-To chyba dobrze, co nie? W końcu jesteśmy braćmi. Bracia powinni siebie przypominać.
Ida nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się nerwowo i włączyła palcem wskazującym radio. Oparła głowę o szybę i wsłuchiwała się piosenkę. Kot z zachwytem patrzył na jej delikatne rysy. Był w tej dziewczynie zakochany po uszy, kochał ją, kochał, kochał! Zdjął jedną dłoń z kierownicy i położył ją na dłoni Idy, która swobodnie spoczywała na jej udzie. Gdy poczuła jego ciepło, lekko drgnęła, lecz zwróciła spojrzenie na niego i posłała lekki uśmiech. Kot ujął ją jej dłoń i musnął swoimi ustami. Zaskoczona blondynka odrobinę się zarumieniła i powoli wyswobodziła się z jego uścisku i z powrotem położyła rękę na udzie.
Maciej w pewnym momencie wpadł na genialny, w swoim mniemaniu pomysł. Skręcił gwałtownie w lewo, w leśną dróżkę. Zaskoczona Ida odezwała się niepewnym głosem:
-Gdzie jedziesz? Myślałam, że wracamy do hotelu. - nie miała ochoty na żadne przejażdżki, wolała czym prędzej znaleźć się w swoim pokoju i pogadać z Heleną. Wolała być teraz przy niej, razem z kubkiem czekolady na gorąco.
-Zobaczysz, to niespodzianka. - odparł Kot, nie świadomy tego, że jego dziewczyna miała na dzisiaj już dosyć niespodzianek.
Brnęli dalej w głąb lasu, po ośnieżonej drodze. Dookoła skrzył się śnieg, od czasu do czasu lekki puch spadał z gałęzi drzew, na których było go za dużo. Wyglądało to bajkowo, Ida rozglądała się dookoła z zachwytem. W pewnym momencie Maciek zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Blondynka szukała wzrokiem czegoś, co mogłoby być jakiegoś rodzaju niespodzianką, lecz nic takiego nie rzuciło jej się w oczy. Brunet odpiął swój pas i rozpiął lekko kurtkę. Spoglądał na Idę z wyczekiwaniem. Ta nadal nie wiedziała, o co może chodzić jej chłopakowi, lecz również odpięła swój pas. Maciej wyciągnął wtedy do niej ręce i złapał ją w pasie. Silne ręce przeniosły Krzysztofiak na jego kolana. W tej pozycji ich twarze były bardzo blisko, a czekoladowe oczy Kota patrzyły na nią z miłością. Jakby na potwierdzenie tego wszystkiego rzekł:
 - Kocham cię, Iduś. Kocham cię najbardziej na świecie.
Założył jej kosmyk włosów za ucho i delikatnie zbliżył swoje wargi do jej warg. Ich usta złączyły się powoli w nieśmiałym pocałunku. Ciepło bijące od Maćka rozeszło się po całym ciele Idy, wywołując u niej lekki dreszcz. Ujęła jego twarz w dłonie, a on wtedy pogłębił pocałunek. Jednak coś w środku niej, kazało jej przestać. To coś rozpaczało wewnętrznie, chciało się wydostać z tego samochodu i odbiec jak najdalej.
Kiedy blondynka nagle odsunęła się od niego i przerwała pocałunek, w oczach Maćka widziała zaniepokojenie.
- Coś się stało? - spytał, patrząc na nią uważnie.
- Ja nie mogę. Po prostu nie mogę. Przepraszam, Maciej. - odparła, wracając na swoje miejsce. Kiedy zapinała pas, przelotnie spojrzała na bruneta. W jego oczach widziała smutek i zawód. Nie chciała go ranić, za nic w świecie nie chciała ranić Maćka Kota. Ale nie mogła inaczej.


***


 - Hela? - dziewczyna usłyszała znajomy głos, zanim otworzyły się drzwi. On po prostu wiedział, że dzisiaj do niego przyjdzie. Nie pojmowała jak, ale on wiedział. Gdy już drzwi zostały otworzone, ujrzała znajomą, ukochaną twarz uśmiechającą się do niej. Tym trudniej będzie jej zepsuć tą radość.
Weszła bez słowa do pokoju, oblizując wargi. Miała dziwaczne deja vu, które nie powinno mieć miejsca. Przysiadła na łóżku i spojrzała na niego. Tak jak się spodziewała, on już patrzył na nią. Jego błękitne oczy przyglądały jej się, analizując każdy szczegół na jej twarzy.
- Jak poszedł trening? - spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Chciała jakoś przerwać tę ciszę, ale nie mogła, nie potrafiła zacząć tej rozmowy inaczej.
- Dobrze, bardzo dobrze. Ale.. ale mam wrażenie, że nie o tym chcesz ze mną porozmawiać. - odparł Stoch, siadając na łóżku obok niej. Ujął jej dłoń i czekał na to, aż zacznie.
Helena przymknęła na kilka sekund oczy i wzięła głęboki oddech.
- Masz rację, nie o tym chciałam z tobą porozmawiać. To coś znacznie poważniejszego. - zaczęła, patrząc mu w oczy. Chciała wychwycić jego pierwszą reakcję, która zdawała się być pozytywna; Kamil posłał jej uśmiech dodający otuchy. - No więc... Bardzo ciężko mi o tym mówić. Ale wiem, że muszę, bo dotyczy to nas obojga. Nie będę owijać w bawełnę, bo to niczemu nie służy. Tylko obiecaj mi, że mnie nie wyrzucisz ze swojego pokoju.
Stoch nic nie powiedział, tylko pokręcił z uśmiechem głową i mocniej ścisnął dłoń Heli. Dał jej tym znak, żeby mówiła, żeby się nie bała. 
- Tak więc... Jestem w ciąży. A ty jesteś ojcem tego dziecka. - wyrzuciła szybko z siebie i wstrzymała oddech.
Uśmiech zniknął z twarzy Kamila momentalnie. Jego źrenice się rozszerzyły i puścił dłoń Heleny. Wstał z łóżka i podszedł do okna, zakładając ręce z z tyłu. Brunetka skuliła się na łóżku i wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. W powietrzu unosiła się cisza, która trwała przez dłuższą chwilę. Za oknem zdążyło się już porządnie ściemnić, gdy Helena, walcząc ze łzami cichutko rzekła:
- Błagam cię, powiedz coś.
Na dźwięk jej głosu Stoch odwrócił się od okna i spojrzał na nią. Nie było w tym spojrzeniu żadnej nienawiści, ba ani śladu złości również. Podszedł do łóżka i kucnął przed nią.
- Nie możemy nic zrobić, jesteśmy odpowiedzialni za to maleństwo, które teraz nosisz w sobie. Widzisz, ja nie jestem zły, ponieważ nie mam takiego prawa.Jest to właściwie moja wina, ponieważ tamtej nocy. - Gdy wypowiedział te słowna, w jego oczach zatliły się lekkie płomienie, na wspomnienie wydarzeń pamiętnej nocy – tamtej nocy, to ja pierwszy cię pocałowałem.
- Nie Kamil, to nie jest twoja wina! - rzekła Siemianowska, przygryzając wargę. Nie chciała, żeby tak myślał.
- Ale wiedz, że tego nie żałuję. Nie żałuję niczego, co się stało między nami. Chcę ci powiedzieć jednak, że nie będziemy mogli być razem. Ja mam żonę, którą również kocham. Tak naprawdę nie było mnie dzisiaj na treningu, byłem w moim domu, razem z moimi rodzicami i Ewą. Pogodziłem się z nią. Dlatego też nie możemy być razem. Chciałabym, żebyś jednak wiedziała, że będę kochać to dziecko i opiekować się nim. Zrobię wszystko, żeby miało wspaniałe dzieciństwo, żeby miało ojca. Rozumiesz mnie?
Helena przełykała ślinę, po to, żeby się nie rozpłakać. Pokiwała głową na znak, że rozumie, że przyjmuje do wiadomości wszystkie jego słowa. Podniosła się z łóżka i już chciała wyjść, lecz on złapał ją za rękę i powiedział:
- Pocałuj mnie, Helenko. Pocałuj mnie po raz ostatni.
Spełniła jego życzenie, ponieważ było ono jedyną rzeczą, którą była teraz w stanie zrobić. Przytuliła go mocno, a następnie pocałowała. Oboje włożyli w ten pocałunek tyle uczucia, jak w żaden dotychczas. Pod koniec Kamil mógł poczuć słone łzy Siemianowskiej, które spływały po jej policzkach.
Chwilę potem, spojrzeli sobie w oczy, a Helena otworzyła drzwi i wybiegła z pokoju.   





_______________________________________


Jest rozdział 13! I jak widać, trochę pechowy... Płodziłam go chyba przez 2,5 godziny, ale jestem z niego (i z siebie :3) strasznie dumna :D! Mam nadzieję, że i wam się spodoba...

środa, 15 maja 2013

[12.] To ty pieczesz?!

Zakopiańskie słońce powoli zaczynało budzić wszystkich śpiochów. Większości z nich wstawanie nie szło najlepiej, co było spowodowane wczorajszą imprezą do białego rana.
Lecz jednak od dłuższego czasu ktoś nie spał. Nie było to spowodowane blond grzywką, czy nawet kacem (no dobrze, może kac też miał w tym swoją zasługę), tylko myślami niedającymi spokoju.  Dawid nie mógł spać odkąd wrócił z imprezy. Rozmyślał, rozmyślał i właściwie nie doszedł do żadnych wniosków. Wiedział tylko, że kocha Ide Krzysztofiak. Kocha jej długie blond włosy, szare oczy, słodki uśmiech, który zawsze mu posyłała i to, że była na tyle niska, że idealnie mieściła się w jego ramionach.Chciał również, żeby była szczęśliwa, gdyż jest dla niego ważna. Bolało go to, że swoje szczęście znalazła nie u jego boku, a u boku Maćka. Co tam, bolało. Był wkurzony. Wydawało mu się, że dawał Idzie jednoznaczne znaki... Jak widać, nie. Czuł, że zachowywał się trochę jak jakaś baba, nie odzywając się ani do Maćka, ani do Idy. Ale cóż mógł poradzić? Wiedział, że powinien dać spokój, zaakceptować to, że są razem. Chciał szczęścia i Kota, i Idy.


***

Stołówka bardzo powoli zaczynała się zapełniać niewsypanymi skoczkami, którzy postanowili w końcu zwlec się z łóżek i łaskawie zjeść śniadanie. Ida i Helena również leniwie schodziły po schodach, nie rozmawiając prawie wcale. Brunetka od samego rana miała problemy z koordynacją swoich ruchów, zapewne z powodu stresu przed tym, co ją czekało. Bo któż by się nie stresował?
Na śniadaniu też niewiele zjadła. Czuła w gardle jakąś wielką kulę, która pozwalała jej przełknąć jedynie suchą bułkę i popić sokiem pomarańczowym. Co chwilę zerkała w stronę stołu, przy którym siedzieli skoczkowie, patrząc na Kamila. Chciała wiedzieć w jakim był nastroju - chciała wiedzieć co ją czeka. 
Nie tylko ona była zainteresowana stołem na drugim końcu sali. Spoglądała nań również Ida, próbując złapać spojrzenie Dawida. Gdy jej się to udało, uśmiechnęła się do niego. Myślała, że to kolejna bezcelowa próba. Lecz ha, zupełnie była zaskoczona, kiedy on odwzajemnił jej uśmiech. Nie było to może pełną gębą, ale wystarczyło, by blondynka rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
 - Co ty, Idka, ducha zobaczyłaś? - spytała Helena unosząc jedną brew.
 Ida jeszcze chwilę patrzyła w przestrzeń, zanim znów zaczęła kontaktować.
 - N-nie, to nie duch. Ale też się zaczyna na literkę D. 
 - Jak zwykle mówisz zagadkami. Ale ta nie jest trudna, tak mi się wydaje.  - rzekła Hela i odkładając szklankę soku na stół, odwróciła się by spojrzeć na stół, przy którym siedzieli ich chłopcy. Nie pomyliła się. Kubacki nadal dyskretnie zerkał  na Idę, lecz gdy zauważył uśmiechniętą Helenę speszył się, i skierował wzrok na swój talerz. Siemianowska pokręciła ze śmiechem głową i odwróciła się z powrotem do Idy.
  - Z czego się tak cieszysz? - zapytała Krzysztofiak, wydymając dolną wargę.
 - Z ciebie. I z niego. I całej tej głupiej sytuacji. - odparła, nadal cicho chichocząc.
 - Och weź przestań. - powiedziała, rzucając w przyjaciółkę kawałkiem ogórka. - Lepiej się weź, mamusiu, za tatusia. Żeby wiedział, że jest tatusiem.
Na te słowa brunetka przestała chichotać i lekko spoważniała. Przez chwilę zapomniała, że musi porozmawiać z Kamilem. A nie będzie to rozmowa najprzyjemniejsza.
Ida widząc jak spochmurniała jej przyjaciółka, westchnęła i rzekła:
 - Wybacz, chyba nie powinnam z tego żartować.
 - E, to nic. - machnęła ręką. - Jestem pewna, że kiedyś będziemy z tego żartować. Razem z małym. Albo małą.
 - A... Będę ciocią? - zapytała blondynka, dosypując cukru do swojej kawy.
 - No ba, się pytasz. Nie tylko ciocią, ale i chrzestną.  - odparła Helena, nachylając się, by pocałować Idę w policzek
Ta na jej słowa zasalutowała i odpowiedziała:
 - Możesz mieć pewność, że będę najlepszą matką chrzestną, jaką mogłabyś sobie wyobrazić.
Obie się roześmiały. Miały dobry humor, czuły się jak za dawnych czasów. Kiedy nie miały zmartwień i wszystko przychodziło im bez problemu.
 - Czy mogę paniom przerwać? - zapytał Maciek Kot, który już dobrą chwilę czekał, aż zostanie zauważony przez dziewczyny.
 - Wybacz, Maciuś. - odparła Ida, podnosząc się z krzesła i całując swojego chłopaka w policzek.
 - Wybaczam. Mogę gdzieś porwać tę piękną dziewczynę? - zapytał, zwracając się do Heli.
 - Ależ proszę bardzo! Tylko nie szalejcie za bardzo, bo się z tobą policzę, Kocie. - odparła, puszczając do niego oko.


***

 - Maciek, gdzie jedziemy? - zapytała Ida, gdy zapinała pas w samochodzie Maćka. 
 - Chcę cię komuś przedstawić. - odparł tajemniczo Kot, włączając radio
Ida stwierdziła, że nie będzie się dopytywać. Lubiła niespodzianki, z resztą praktycznie jak każdy. Osunęła się więc w siedzeniu i wsłuchała w muzykę. Zawsze lubiła zespół The Kooks.
Po niecałych piętnastu minutach jazdy, Maciek stanął przed niewielkim domkiem jednorodzinnym i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi od strony Idy, jak prawdziwy dżentelmen. Uśmiechnęła się do niego i spytała.
 - Powiesz mi teraz, z jaką to tajemniczą osobą mamy się spotkać? 
Maciek znowu przybrał ten zagadkowy wyraz twarzy i wziął blondynkę za rękę. Podprowadził ją pod drzwi i zadzwonił na dzwonek. Ide zaczęła ogarniać lekka panika, gdyż zdała sobie sprawę, że Maciek prawdopodobnie chce ją przedstawić swoim rodzicom.
 - Macieju, błagam cię, mogłeś mnie uprzedzić, że mamy się spotkać z twoimi rodzicami, ubrałabym coś lepszego, nie wiem, lepiej bym się umalowała... 
Jej słowotok przerwał dźwięk otwierania się drzwi, w których nie stanęli jednak państwo Kot. Owszem, stanął w nich Kot, ale był to...
 - Kuba Kot. Ten przystojniejszy. - rzekł i z uśmiechem podał wybrance swojego brata rękę.
Ida, wydychając swobodnie powietrze, posłała uśmiech Jakubowi i odwzajemniła uścisk dłoni.
 - Ida Krzysztofiak.
 - Wiem, wiem. Trochę się o tobie nasłuchałem.  - odparł, puszczając oczko do blondynki.
 - Może wejdziemy, hm? - ponaglił Maciek i cała trójka przekroczyła próg domu. 
Dziewczyna poczęła się rozglądać dookoła; był to bardzo ładnie urządzony dom, ze smakiem, ale bez jakiegokolwiek przepychu. 
 - No, no, ładnie sobie mieszkacie! - powiedziała, podziwiając dorodnego storczyka stojącego na parapecie.
 - Dzięki! - odpowiedzieli równocześnie bracia Kot, czym wywołali u Idy śmiech.
 - Nie sądziłam, że jesteście aż tak zgrani. - odparła, kiwając głową z uznaniem.
 - Chodź, pokażę ci mój pokój. - zarządził Maciej, kierując się w stronę schodów. Ida szczerząc się do Kuby, poszła za nim. 
Gdy dotarli na pierwsze piętro, młodszy Kot otworzył pierwsze drzwi na prawo. Oczom Idy ukazał się niewielki pokój ze starannie zasłanym łóżkiem. Ściany pomalowane były na zielony, a podłoga wykonana była z drewnianych paneli. Weszła do środka, podziwiając każdą szafkę na której piętrzyły się książki.
 - I ty to wszystko przeczytałeś? - zapytała, przesuwając palcem po grzbietach książek.
 - Pewnie! Kiedyś miałem więcej czasu wolnego, więc spędzałem go przede wszystkim na czytaniu. I grzebaniu w samochodzie.  - odparł Maciek, uśmiechając się.
 - A po lewej stronie, są państwo w stanie zobaczyć ołtarzyk, który znakomity i znany skoczek Maciej Kot postawił sam sobie, aby codziennie wieczorem napawać się swoją boskością. - powiedział opierający się o framugę drzwi Kuba, głosem znudzonego przewodnika. 
Ida ze śmiechem spojrzała we wskazany przez chłopaka kierunek - rzeczywiście, stał tam stolik, na którym poustawiane były wszystkie puchary i medale, jakie kiedykolwiek zdobył Kot. Począwszy od tych z najmłodszych lat, skończywszy na tych najnowszych. Podeszła do stolika i zaczęła oglądać z podziwem te trofea. W tym samym czasie Maciek zaczął po cichu ochrzaniać Kubę.
 - Spokojnie Maciuś, tylko chciałem, żeby się dziewczyna rozerwała, zanim zanudzisz ją na śmierć opowieściami o swoich lekturach przeczytanych w dzieciństwie. 
 - Zamknij się, Jakub. - odparł porządnie już naburmuszony Maciek. 
Kuba tylko roześmiał się i podszedł do Idy.
 - Imponujące, co?
Pokiwała głową i zwróciła się do Kuby:
 - Ty też skaczesz, prawda? - zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź; nie od dziś śledziła losy skoczków.
 - Yhm, zdarza mi się. Ale nie jestem taki fantastyczny jak ten tam - wskazał kciukiem na nadal lekko obrażonego Maćka, który stał w kącie i przypatrywał się im. - Częściej ląduję na cztery łapy niż normalnie, że się tak wyrażę.
Ida z uśmiechem poklepała go po ramieniu i podeszła do Macieja.
 - A ty, co taki zły, hm? Powinieneś się cieszyć, że znalazłam wspólny język z twoim bratem. - rzekła, mierzwiąc mu gęstą, czarną grzywkę.
 - Właśnie, nie bądź zazdrosny. Mam przecież swoją cudną Kasię, prawda? - powiedział Kuba, obejmując Idę ramieniem i szczerząc się do swego brata. 
Nadal niepewny Maciek zdjął z ramienia Idy rękę starszego brata i złapał swoją dziewczynę za dłoń, jakby próbując zaznaczyć swój teren.
Kuba wywrócił oczami i pokręcił głową.
 - Ma ktoś ochotę na szarlotkę? Sam upiekłem.
 - To ty pieczesz?! - zdziwiła się Ida, unosząc brwi. Rzadko można spotkać chłopaka, który potrafi upiec cokolwiek.
 - Jakub Kot oferuje najlepszą szarlotkę w mieście!  - rzekł i zszedł na dół, do kuchni. 
Po chwili Maciek i Ida dołączyli do niego, by zjeść jedną z pyszniejszych szarlotek, jakich w życiu jedli.


_______________________________

Znowu dłuuuga przerwa. I znowu przepraszam, aż mi głupio :c. Ale coś całkowicie blokowało mi wenę, sama nie wiem. Mam nadzieję, ze się spodoba rozdział. Proszę również o komentarze :D!

niedziela, 5 maja 2013

[11.] Jesteśmy tylko przyjaciółmi, on doskonale o tym wie, wszyscy o tym wiedzą.

Przepraszam za moją dłuższą nieobecność, bardzo. Ciocia Wena i Wujek Czas nie rozpieszczali mnie ostatnio :P. Wciągnęłam się też w nowy, cudowny serial 'Pamiętniki Carrie'. Z resztą, serdecznie wam go polecam!
Ten rozdział jest trochę przejściowy, ale mam ogromną nadzieję, że jednak się spodoba i pozytywnie go skomentujecie... :). Apeluje również o komentowanie, bo nawet nie wiecie, jak cholernie to mobilizuje!
_________________________________________________



Szklanka z drinkiem upadła na ziemię i roztrzaskała się na tysiące malutkich kawałeczków. Płyn rozlał się pod nogi dwóch dziewczyn opierających się o barierkę przed modnym klubem w Zakopanem. Jedna z dziewcząt ukrywała swoją twarz w dłoniach, przez które przenikały słone łzy wymieszane z tuszem do rzęs. Ciężko jej było spojrzeć na koleżankę po tym, co jej wyjawiła. Teraz sama nie wiedziała, czy to był dobry pomysł, mówić jej całą prawdę prosto z mostu. Blondynka zaś spoglądała z lekko otwartymi ustami i kręcąc z niedowierzaniem głową, spoglądała na rozpaczającą koleżankę.
 - W ciąży? - zapytała, zupełnie niepotrzebnie, bo doskonale znała odpowiedzieć. Jednak coś w jej wnętrzu domagało się wyjaśnienia i wierzyło, że to jednak żart.
Brązowooka Helena nadal nie mogła wydobyć głosu ze swojego gardła, więc w odpowiedzi jedynie pokiwała głową i przykucnęła, nadal pociągając nosem.
Ida w końcu wyrwała się z otępienia. Głęboko westchnęła i również kucnęła, odsłaniając twarz zapłakanej brunetce. Gdy ta spojrzała w jej oczy ze smutkiem przemieszanym z przerażeniem, blondynka objęła ją mocno i obie wstały. Ida gładziła przyjaciółkę po delikatnych loczkach, póki ta się nie uspokoiła.
 - Hela, słońce, uspokój się już. Wszystko dobrze. - szeptała jej cicho do ucha. Bardzo chciała wierzyć w to, że wszystko jest dobrze.
Po chwili Siemianowska otarła szybko łzy i spojrzała na Idę, usiłując się uśmiechnąć. Niestety, ze skutkiem opłakanym.
 - Dziewczyno, serce mi pęka jak tak na ciebie patrzę. - powiedziała Ida, kładąc jej dłoń na ramieniu i lekko ściskając. Helena wiedziała, że przyjaciółka mówi prawdę - w jej oczach widać było troskę i fale ciepła.
 - Wiesz, co powinnaś zrobić? - spytała blondynka, patrząc uważnie na nadal niespokojną Helę, która nie umiała skupić swojego spojrzenia na jednym punkcie. Jednak gdy usłyszała słowa przyjaciółki, powoli, z lekkim ociąganiem kiwnęła głową.
 - Musisz mu powiedzieć. Jest ojcem tego maleństwa... - rzekła Krzysztofiak, dotykając dłonią brzucha brunetki. - Musi wiedzieć, w co się wpakowaliście.
 - Ale co, jeżeli on mnie znienawidzi? -  zapytała łamiącym się głosem dziewczyna, zaciskając usta.
Ida posłała jej promienny uśmiech, który, jak miała nadzieję, podniesie ją na duchu.
 - Kamil?! Nie bądź śmieszna. Sama z resztą wiesz, ze Stoch to złoty człowiek. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
- Dobrze. - Helena westchnęła. - powiem mu. Powiem, ale nie dziś. Nie chciałabym burzyć jego radości z powodu wygranej.
Ida, chcąc nie chcąc, musiała przystać na taki plan, ponieważ wiedziała, że nie przekona przyjaciółki, aby powiedziała mu to w tym momencie. Poza tym, lepiej żeby byli w tym momencie sami, w jakimś cichym miejscu, a nie w gorącym i głośnym klubie.
 - Okej. Teraz, w takim razie idziemy poprawić ci makijaż i się zabawić! - klasnęła w dłonie blondynka.
 - Nie wiem, czy chcę... - odrzekła tamta, przygładzając rąbek sukienki.
 - Oj przestań. To na poprawę humoru! - wykrzyknęła Ida i pociągnęła kędzierzawą koleżankę do toalety.

Po chwili już obie odpicowane dziewczyny wyszły z klubowej łazienki, która nie była zbyt przyjaznym miejscem. Nie minęła minuta, a Hela już znalazła się w ramionach Kamila, który mocno ją obejmował.
 - Helenka... - rzekł cicho, tak że słyszała to tylko jego wybranka.
Na twarzy wybranki pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zatopiła swoje drobne palce w brązowej czuprynie Stocha.
Ida wpadła na wspaniały pomysł, żeby zostawić parę i wyruszyła na środek parkietu, żeby znaleźć któregoś ze skoczków. Kilka chwil błąkała się bo klubie, który rozbłyskiwał coraz to bardziej oślepiającymi światłami, aż wpadła na czyjeś szerokie plecy. Owe szerokie plecy okazały się szerokimi plecami Dawida Kubackiego.
 - Dawid. - rzekła cichutko, z lekkim przerażeniem.
On spojrzał na nią lekko zapijaczonym spojrzeniem, unosząc jedną brew i uśmiechając się.
 - Kogo my tu mamy, moja mała mon ch... - zaczął blondyn, przez chwilę zapominając, że jest zły na Ide. Lecz jej szare oczy spoglądające z wyczekiwaniem na niego otrzeźwiły go na tyle, żeby przypomniał sobie wszystko. Wziął łyk kolejnego już tego wieczoru piwa i odszedł od niej, nie zaszczycając jej ani uśmiechem, ani słowem.
Patrząc na jego znikającą w tłumie postać, blondynka przygryzła mocno wargę. Męczyło już ją jego zachowanie. Tęskniła za swoim dawnym Dawidem, który był przy niej i zawsze z nią żartował. Miała Maćka, ale Maciek był inny. Bardziej wyważony i mniej beztroski.
 - Tu się schowałaś... - rzekł przyjemny głos Macieja, który przytulił swoją ukochaną.
 - Wybacz Kocie, rozmawiałam z Helką. - wytłumaczyła się brunetowi, odwracając się przodem do niego i posyłając mu lekki uśmiech.
 - W sumie to się domyśliłem, kiedy zobaczyłem Kamila trzymającego ją za rękę i uśmiechającego się do niej. Obawiam się, że z tego mogą być dzieci. - zaśmiał się, lecz Ida, zamiast zawtórować mu skamieniała i szybko starła się zmienić temat na bardziej bezpieczny tor.
 - Maciek, mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś dzisiaj spać, nie wiem, u Krzysia? Bo chciałabym przenocować Helenę, mamy jeszcze trochę do pogadania.
 - No nie wiem, czy wytrzymam tę noc bez ciebie... - odparł, przysuwając się do blondynki. Ona jednak z niewiadomych mu powodów zrobiła krok do tyłu i rzekła:
 - Wynagrodzę ci to, obiecuję. Zrobisz to dla mnie?
 - Dla ciebie to ja zrobiłbym wszystko. - odpowiedział i pocałował Idę w nos. Blondynka odpowiedziała mu uśmiechem i wyciągnęła na parkiet.


***

- No więc, kiedy zamierzasz mu powiedzieć o tym? - spytała Ida, kiedy wieczorem znalazły się z Heleną w pokoju.
Brunetka długo zwlekała z odpowiedzią, pod pretekstem skupienia nad związywaniem sobie włosów w kitkę.
 - Jutro.
 - Jutro, czyli dokładniej? - nie dawała za wygraną Krzysztofiakówna, gdyż wiedziała, że jeżeli zmusi przyjaciółkę do podjęcia decyzji teraz, tylko jej pomoże.
 - Wieczorem, okej? - odparła i usiadła na łóżku. Jej humor wyraźnie się poprawił od czasu, gdy wyznała Idzie prawdę o swoim stanie. Sprawcą tej poprawy był nie kto inny, tylko Kamil Stoch.
 - A tak właściwie - ty i Maciek? - zapytała z zaciekawieniem.
 - Co ja i Maciek. - odburknęła blondynka, nie patrząc na Helenę, która zaniosła się śmiechem.
 - Nie udawaj Greka, jesteście razem, tak?
 - No tak, tak jakby... - odrzekła tamta, uśmiechając się lekko do Siemianowskiej.
Dziewczyna zaczęła się uważnie przyglądać blondynce, ponieważ coś ją zastanawiało.
 - Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała Ida, po chwili dłuższego milczenia.
 - Co z Dawidem? - wypaliła Helka, ciekawa reakcji swojej przyjaciółki. Była ona natychmiastowa - szarooka przełknęła ślinę i lekko opuściła głowę, zaczynając skubać palcami poszewkę kołdry.
 - Hej, mi możesz powiedzieć, młoda! - powiedziała, próbując złapać spojrzenie dziewczyny. Wiedziała, że określenie 'młoda' na nią podziała.
 - Wiesz doskonale, że nienawidzę jak ktoś mnie nazywa młodą.. - odparła w końcu Ida.
 - Musiałam cię jakoś zmusić do mówienia, Iduś. - rzekła Hela, uśmiechając się do przyjaciółki - Ale nie zmieniaj tematu słonko.
Ida westchnęła głęboko i zaczęła mówić:
 - No więc wszystko się zaczęło od tego hm, wypadku z Gregorem. Jak wiesz, z jego szponów uratował mnie Maciek. Skończyło się to tak, że gdy się uspokoiłam, wyznał mi, że mnie kocha. A ja go pocałowałam. I również tego wieczora zostaliśmy parą. Maciek został ze mną aż do rana, kiedy do mojego pokoju wparował Dawid. Zobaczył mnie wtuloną w Kota i wiadomo co pomyślał. Od tamtego czasu nie rozmawia ze mną. Ze mną ani z Maćkiem.
Helena słuchając opowieści, cały czas się uśmiechała.
 - Oj Ida, głuptasie. Kubacki cię kocha.
 - Nie, nie sądzę. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, on doskonale o tym wie, wszyscy o tym wiedzą.
Hela nadal się uśmiechając, pokręciła głowa.
 - Posłuchaj starszej koleżanki. On cię naprawdę kocha. Widziałam to od początku, kiedy go zobaczyłam. Jak na ciebie patrzy, a uwierz mi, że patrzy na ciebie cielęcym spojrzeniem. Jak zabiega o twoją uwagę, tymi swoimi głupawymi żartami. A teraz moje przypuszczenia się potwierdziły. Jego reakcja na związek twój i Maćka jest jednoznaczna. Poza tym, rozmawiałam teżo tym z Kamilem. On również to widzi, wszyscy to widzą.
Ida słuchała tego wszystkiego z lekkim powątpiewaniem, ale też z zaciekawieniem. Bowiem nigdy nie patrzyła na to z tej strony. Zawsze traktowała Dawida jako dobrego przyjaciela, który wspaniale poprawia humor i zawsze jest przy niej. Nigdy nie patrzyła na niego ze strony kogoś, kto ją kocha jak. Ona owszem, kochała go, tylko jako przyjaciela. Lecz teraz zadawała sobie pytanie, czy tylko jako przyjaciela?
 - Oj Heluś, nie wiem, nie wiem. To mi się wszystko wydaje nierealne. Dawid..? Niee.
 - Wiesz, zrobisz to, co podpowiada ci serce. Oby tylko podpowiedziało ci dobrze. - rzekła Helena i mocno przytuliła Ide.
Obie dziewczyny, kiedy kładły się spać, miały w głowie sporo myśli. Czekały na nie ważne decyzje, trudne rozmowy z osobami, na których im zależy. Żadna z nich nie chciała niczego zniszczyć, raczej wszystko naprawić. Nikt nie obiecywał, że to będzie łatwe.

Obserwatorzy