środa, 24 kwietnia 2013

[10.] Bądź na afterparty, wtedy porozmawiamy!

- Ida, kochanie, podasz mi kask? - blondynka usłyszała głos swojego chłopaka dochodzący zza drzwi hotelowego pokoju.
 - Mhmm... - mruknęła pod nosem i wzięła z łóżka błękitny kask z napisem Wagraf. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Podała mu rzecz pożądaną, a on w podzięce pocałował ją pieszczotliwie w nos.
 - Kocham Cię, śliczna. - odparł ten, biorąc od niej kaska i kierując się w stronę schodów. Kiedy odwrócił się, by jeszcze raz spojrzeć na swoją wybrankę, Ida posłała mu uśmiech na pożegnanie.
 - Powodzenia na serii próbnej.
Od feralnego wieczora, podczas którego Ida Krzysztofiak przeżyła niechciane i bliższe spotkanie z Gregorem Schlierenzauerem, minął calutki miesiąc. Od tego czasu blondyn unikał drużyny Polski jak ognia. Gdy tylko widział chociażby jednego przedstawiciela na horyzoncie, od razu odsuwał się na bok, czy schodził mu z drogi. Nie wątpił bowiem, że Ida opowiedziała wszystkim co zrobił, a raczej co usiłował zrobić. Coś zmieniło się nie tylko w jego zachowaniu. Otóż Ida martwiła się najbardziej o Dawida. Częściej zaglądał do kieliszka, mniej rozmawiał ze wszystkimi. Ci 'wszyscy' milczeli na temat jego zachowania. Po części każdy wiedział, o co mu chodzi, ale niewiele osób chciało się tym dzielić z innymi. Ida przede wszystkim martwiła się o to, że Dawid nie rozmawiał z  nią. Zawsze byli blisko, uważała go za przyjaciela. A tu nagle praktycznie przestał się do niej odzywać, odpowiadał tylko, gdy musiał. Podobny stosunek miał do Macieja, co chyba wszystkich dziwiło bardziej - dwójka przyjaciół od dawna, z dziwnymi skłonnościami do nadawania sobie podejrzanych ksywek ze sobą nie rozmawia?! Martwiło ją również to, ze długo nie miała wieści od swojej przyjaciółki Heleny.
Ida opadła z powrotem na łóżko. Nie miała ochoty iść na skocznie, mimo, że byli w jej ojczyźnie, w Zakopanem. Często przyjeżdżała tutaj w dzieciństwie żeby obejrzeć zawody. A teraz zupełnie brakowało jej chęci. Wiedziała, że powinna pójść, powinna spełnić swoje obowiązki asystentki trenera i powinna kibicować swojemu chłopakowi - bohaterowi.
Bowiem Ida Krzysztofiak i Maciej Kot są parą.


***

Zebrawszy się w sobie, blondynka w końcu znalazła się na skoczni. Fantastyczna atmosfera polskiej stolicy sportów zimowych powoli jej się udzielała, poprawiając idkowy humor. Aura sprzyjała rozgrywaniu zawodów - nie padał śnieg i powoli zaczynało się zmierzchać. Ida spojrzała na zegarek, który dawał jej sygnały, ze powinna czym prędzej udać się do gniazda trenerskiego. Kiedy już była blisko wyciągu, ktoś złapał ją za ramię. Dziewczyna szybko zareagowała i  odwróciła głowę.
 - Siemianowska! No myślałam, ze już nigdy się do mnie nie odezwiesz!  - wykrzyknęła i wtuliła się w swoją najlepszą przyjaciółkę. W jej uścisku wyczuła coś dziwnego, jakby sztywnego.
 - Miałam dużo spraw na głowie, przepraszam. Możemy porozmawiać? - zapytała, szybko zmieniając temat. Ida przyglądała się jej uważnie, ponieważ coś w jej zachowaniu ją niepokoiło. Helena rozglądała się na wszystkie strony i nerwowo skubała końcówki włosów. 
 - Nie teraz, wybacz. Po prostu nie mam czasu, jak zwykle się spóźniam.. - odparła, ściskając ramię Heli. Bardzo chciała się dowiedzieć co trapiło brunetkę, ale niestety, czas ją naglił.
Kiedy już siedziała na wyciągu, odwróciła się raz jeszcze i krzyknęła do Heleny:
 - Bądź na afterparty, wtedy porozmawiamy!
Siemianowska, na znak że usłyszała, kiwnęła głową i powoli podążyła w stronę trybun.  Ida pomyślała, ze Kamil ucieszy się ze spotkania ze swoją Helcią.

Konkurs przebiegał znakomicie, przynajmniej dla reprezentantów Polski. No, może nie wszystkich. Kubacki nawet nie wszedł do drugiej serii, tak słabo mu poszło. Ide jeszcze bardziej to zmartwiło - wszystko zaczęło odbijać się na karierze biednego chłopaka, który zwykle radosny po swoim skoku, tym razem nie pomachał nawet do kamery. 
Za to fantastycznie sprawował się pan Kot - po pierwszej serii zajmował 8 miejsce,a przed swoim skokiem na jego twarzy gościł zabawny uśmieszek. Widać, miłość mu służy.
Jednak mimo wszystko, wszyscy najbardziej byli zadowoleni z dwóch faktów - z tego, iż herr Schlierenzauer nie zdecydował się wystartować w zawodach, z powodu domniemanego przeziębienia, a Kamil Stoch po pierwszej serii prowadził. 
Kiedy po dłuższym oczekiwaniu nadeszła kolej Maćka, wszyscy  z niecierpliwością zaciskali kciuki - od najmłodszego kibica, poprzez trenerów, do tego najstarszego. Patriotyzm w Polsce, jeżeli chodzi o skoki narciarskie, nigdy nie zaniknie.
 - Masz. - rzekł Kruczek, wręczając Idzie chorągiewkę  z dużym bananem na twarzy.
 - Że co, że niby ja?! - zapytała zdziwiona, lecz kiedy tylko zerknęła na szeroki uśmiech swojego przełożonego, sama się uśmiechnęła i spojrzała w górę, na ponownie rozradowanego Maćka.
Skupiła się i wyciągnęła rękę przed siebie. Słyszała co komentator mówił na jej temat, lecz na całe szczęście były to same superlatywy. Kiedy nadszedł odpowiedni moment, machnęła chorągiewką i wbiła wzrok w powoli zjeżdżającego w dół Kota. 
Po chwili na arenie rozległy się gromkie brawa i wiwaty. Maciej Kot skoczył najdalej w całej 2 serii! Gdy podszedł do kamery, zrobił głupią minę i wysunął rękawiczkę przed siebie. Widniał na niej napis: KOCHAM CIĘ IDA napisany jego starannym pismem.


***

 - Hip hip, hura na cześć naszych medalistów! - zakrzyknął Piotrek Żyła, kiedy ekipa znalazła się już w jednym pokoju po bardzo udanym konkursie. Całą drużyna wznosiła toast za Kamila i Maćka, którzy zdobyli medale - kolejno złoty i srebrny. Był to jeden ze szczęśliwszych dni w historii polskich skoków narciarskich.
 - A to wszystko dzięki tobie, moja mała blondyneczko. - szepnął Maciek do ucha Idy, następnie całując ją w usta. 
Dziewczyna tylko się do wszystkich uśmiechała. Nawet Dawidowi posłała ciepły uśmiech, lecz on go nie odwzajemnił. Siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę i popijał szklankę soku. O dziwo, nie skusił się na alkohol. Ida wydała cichutkie westchnienie i rzekła:
 - Słuchajcie ludzie, to czas chyba przygotowywać się na nasze afterparty, jak sądzę?
 - Hehe, młoda dobrze mówi! - wykrzyknął Żyła, dopijając swoje piwo i wyrzucając je za siebie.
Ida szybko wyswobodziła się z objęć Kota i wyszła do swojego pokoju. Kiedy dotarła do środka, otworzyła walizkę w poszukiwaniu stosownej kreacji na wieczór. Jeżeli w ogóle w tym wypadku można było mówić o stosowności.
Zdecydowała się na błękitną sukienkę do kolan i misternie upięty kok. Znów na stopy włożyła czarne buty na niewielkim obcasie. Makijaż zrobiła delikatny, jedynie pociągnęła oczy eyeliner'em, a rzęsy tuszem do rzęs. Jej myśli zmieniły tor na Helenkę. Blondynka miała nadzieję, ze przyjaciółka zjawi się na imprezie. Jeżeli powód czekającej ich rozmowy jest ważny, powinna się zjawić.
Po pół godziny do drzwi Idy rozległo się pukanie.
 - Jeżeli jesteś Maćkiem, to wchodź, to przecież też twój pokój. - zawołała. 
Intuicja dobrze jej podpowiedziała, ponieważ już po chwili poczuła czyjeś silne ręce oplatające ją w pasie. Kiedy chłopak przyciągnął ją do siebie uśmiechnęła się z zadowolenia i z powodu zapachu jego perfum.
 - Ślicznie wyglądasz. - rzekł, spoglądając na swoją dziewczynę z nieukrywanym uwielbieniem w oczach. Zawsze twierdził, że do twarzy jej w niebieskim.
 - Ty też nie z gorsza, Kocie. - odparła, posyłając mu uśmiech. 
Podeszłą do szafy i wyjęła z niej swoją kurtkę. Maciek, który przypomniał sobie o tym, że postanowił być dżentelmenem, szybko podskoczył do niej i pomógł ubrać jej płaszcz. 
 - Służę ramieniem. - dodał, wyciągając do niej rękę.
Ona przyjrzała mu się, jakby zdziwiona jego zachowaniem, lecz podała mu rękę i razem wyszli z hotelu.

Gdy dotarli do tętniącego muzyką klubu, zabawa już się rozkręciła. Ida od razu wyciągnęła Kota na parkiet i porwała go do żywiołowego tańca. 
 - Przyznaję bez bicia, że jesteś świetnym tancerzem. - rzekła, a raczej krzyknęła do niego z powodu dudniącej muzyki.
 - Nie tylko w tym jestem świetny.. - odparł, uśmiechając się do niej w wiadomy sposób.
Na to Ida tylko leciutko, prawie niezauważalnie się zarumieniła i wybuchnęła śmiechem. Tańczyli razem niestety nie za długo, ponieważ pojawił się Kamil, który zabawił się w odbijanego i zaraz on prowadził w tańcu. Blondynka była uradowana widząc Stocha w dobrym nastroju, zwłaszcza po tym, co ostatnio przeszedł.
W pewnym momencie czyjaś inna blond głowa przykuła jej uwagę. Był to Dawid, z roztrzepaną fryzurą i papierosem w ustach, rozmawiający z jakąś niewysoką dziewczyną. Zaciekawiona Ida zaczęła im się przyglądać, zupełnie zapominając o swoim partnerze. Po chwili poczuła dziwne ukłucie, prawdopodobnie ukłucie zazdrości, gdy ujrzała Kubackiego, który szedł gdzieś za rękę z tą dziewczyną. Po chwili zniknęli w tłumie.
 - Jestem trochę zmęczona. Skoczymy po drinka? - powiedziała do Kamila, który ochoczo przystał na tę propozycję. Usiedli przy barze i zamówili po drinku. Kiedy tak sączyli orzeźwiające napoje, dziewczyna zauważyła w oddali burzę brązowych loków i momentalnie przypomniała sobie o tym, ze miały rozmawiać z Heleną.
 - Przepraszam cię, muszę coś załatwić! - rzekła i oddaliła się od Kamila, dzierżąc napój w ręce. Chwilę po niej, obok Stocha pojawił się Maciek.
 - Gdzie jest Ida? Przed chwilą ją tu widziałem...
 - Powiedziała, że musi coś załatwić, nie wiem, pewnie poszła przypudrować nosek. - odparł brunet, wzruszając ramionami.
 - Nosek, powiadasz... - mruknął tamten, jakby do siebie i on również opuścił Kamila.

 - Jestem do Twojej dyspozycji, Helciu. - powiedziała Ida, gdy już znalazły się na świeżym powietrzu. 
Helena wzięła głęboki oddech i zaczęła.
 - No więc, ja i Kamil.
 - Ty i Kamil co? - zapytała blondynka, uważnie wpatrując się w koleżankę.
 - No to. W sensie, no.. Zrobiliśmy to. - powiedziała szybko, czerwieniąc się i odwracając wzrok od Idy.
 - Nie!
 - Tak.
 - Nie wierzę. Naprawdę?! No to... Nie wiem, właściwie co powiedzieć. I ty chyba też nie. - westchnęła Ida, lecz jednak na jej ustach pojawił się uśmiech. - Z czyjej to inicjatywy, że się tak zapytam?
 - Wspólnej. Mojej i jego. Znaczy się, no.. On mnie pierwszy pocałował.  - odrzekła Helena, nie uciekając już wzrokiem do swojej przyjaciółki.
 Ida wypuściła powietrze i zakołysała swoją szklanką z drinkiem.
 - Jak nie wiadomo co powiedzieć, to najlepiej się napić. - rzekła, podsuwając przyjaciółce napój.
 - Nie mogę...
 - Jak to: nie możesz? - zapytała ze zdziwieniem.
 - Bo to nie koniec opowieści. - szepnęła łamiącym się głosem Siemianowska.
  - O Boże... - Ida zakryła sobie usta ręką.
 - Jestem w ciąży. - wydukała Hela i zalała się łzami.




__________________________________________

Here it is, moi drodzy :3333


niedziela, 21 kwietnia 2013

[09.]Ładnie. Ładnie jak zawsze.

To jest niemożliwe. Po prostu niemożliwe. Ja jej ma się nie podobać, ja?! Praktycznie każda dziewczyna oddałaby wiele, żeby być na jej miejscu. A ona nic sobie ze mnie nie robi. To jest... To jest tylko jej maska! Zgrywa niedostępną, tak, jestem pewien. Bo która byłaby w stanie oprzeć się mnie? No właśnie. Żadna. Mam wszystko. Pieniądze, wygląd, sławę... Szykuj się, mała blondynko, bo ja nadciągam...



***
Ida szybkim wyciągnęła z opakowania kolejną chusteczkę do nosa i kichnęła w nią. To zaczynało się robić niepokojące. 3 paczka chusteczek zużyta w ciągu przedpołudnia nie wróży nic dobrego. Blondynka sięgnęła do szafy po kolejny ciepły sweter i wciągnęła go przez głowę. O tak, od razu było jej lepiej, cieplej. Od rana przechodziły ją dreszcze i źle spała. To wszystko ją bardzo dziwiło, bo naprawdę rzadko chorowała;  może oprócz dzieciństwa, wtedy była typowym chorowitym dzieckiem.
Po wsymarkaniu 4 chusteczki w ciągu pół godziny Ida postanowiła pójść do trenera i powiedzieć mu jak sytuacja wygląda. Wdziała więc na nogi swoje kapcie i pociągając nosem wyszła z pokoju. Zanim dotarła do Kruczka, musiała kilka razy przystanąć po drodze - odczuwała silne zawroty głowy. Jednak zdołała doczłapać się do drzwi trenera i zapukała w nie. Po chwili w drzwiach ukazała się postać Łukasza Kruczka.
 - Dziecko drogie, wyglądasz strasznie! - wykrzyknął, spoglądając z troską na Idę. Następnie jego wzrok powędrował do różowych kapciuszków Krzysztofiak. - Gustowne obuwie.
 - Dziękuję trenerze, jest pan kolejnym mistrzem komplementów. - odparła słabym głosem.
Kruczek zaśmiał się i zaprosił ją do środka. Ida przycupnęła na krześle i wlepiła wzrok w trenera.
 - Mam do pana sprawę. - rzekła i kichnęła.
 - Zaczynam się domyślać o co chodzi. - uśmiechnął się, ale jednak czekał na to co powie dziewczyna.
 - No więc.. Nie czuję się za dobrze, jak z resztą widać. - zaczęła, lecz przerwała by ponownie kichnąć. - Czy mogłabym dzisiaj nie iść na skocznię? Po prostu wolę się nie doprawić, sądzę, ze powinnam swoje odchorować.
Kruczek pokiwał głową ze zrozumieniem.
 - Jasne, dzisiaj są tylko treningi. Poza tym, Maciek dzisiaj też nie trenuje, wczoraj jak skakał ze schodów to lekko naciągnął sobie ścięgno Achillesa. - rzekł głęboko wzdychając.
Ida zaśmiała się beztrosko, lecz po chwili śmiech przerodził się w kaszel.
 - Dziękuję trenerze. - odrzekła, uspokajając oddech. - Ja już się zmywam, bo jeszcze pana zarażę i będzie całkowity klops.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Jednak przy wyjściu zatrzymał ją jeszcze na chwilkę.
 - Słuchaj, Ida. Trochę mi głupio, jak mówisz do mnie, ee, per pan. Wszyscy w drużynie zwracają się do mnie po imieniu, więc chcę, abyś ty robiła tak samo.
 - Dobrze! - uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę. - No więc, Ida.
 - Łukasz. - Kruczek również posłał jej uśmiech.
Chwilkę później Ida Krzysztofiak już leżała w swoim ciepłym posłaniu, zapadając w głęboki sen.


***


 - Maciek, będziesz miał oko na Idę? Biedaczka przeziębiła się i nie da rady pójść dzisiaj na treningi. - zwrócił się trener do Kota, który bardzo przeżywał swoją kontuzję.
 - A dlaczego akurat on? - odezwał się Dawid podejrzliwym tonem.
Kot posłał blond koledze uśmiech i odparł:
 - Bo ty nie masz kontuzji, Amorku. A ja mogłem stracić nogę i muszę zostać w hotelu.
Żyła spojrzał na nich unosząc lekko brew, ale nie skomentował sposobu, w jaki Maciej nazwał Kubackiego. Dawid wzruszył ramionami i poszedł po swoje narty. Kot podszedł do trenera, teatralnie kuśtykając i zapytał go:
 - Bardzo z nią źle?
 - Nie, tak jak już powiedziałem, zwykłe przeziębienie ją dopadło. To pewnie przez to zmęczenie ciągłymi podróżami. 
Kot pokiwał głową i wrócił do hotelu. Jakim zdziwieniem dla wszystkich było to, że szedł zupełnie normalnie.

Ide obudziło lekkie skrzypienie drzwi.
 - Na cholerę, kogo niesie... - zaklęła zachrypniętym głosem.
 - Miau. - usłyszała w odpowiedzi.
Podniosła się więc na łóżku i zaspana rozejrzała się dookoła. Na jej fotelu siedział Kot. Maciej Kot, rzecz jasna.
 - Od kiedy to cię bierze na takie wygłupy? - zapytała z uśmiechem, przeciągając się.
 - Staram się rozweselić moją chorą koleżankę.  - odparł, przesiadając się na jej łóżko. 
 - Patrz, co sobie pan Kotek zrobił. - powiedział, podciągając nogawkę spodni w górę i wskazując palcem na kostkę.
 - Nic nie widzę, kochany. - odrzekła dziewczyna, marszcząc brwi.
 - Bo kobiety nie umieją patrzeć. Ja liczyłem na jakieś wsparcie, a tu... - rzekł z udawanym wyrzutem w głosie. Odwrócił się i pufnął.
 - Prychasz jak prawdziwy kot. - zaśmiała się i pocałowała go w policzek. 
Kot rozchmurzył się i wyszczerzył.
 - No, mniej więcej o to chodziło. 
 - Ale zastrzegam, że to na własną odpowiedzialność - przenoszę zarazki. - rzekła, robiąc sobie warkocza z włosów.
 - Jak się czujesz? - zapytał Maciek, śledząc wzrokiem jej szybkie palce plotące warkocza.
 - Hm, na pewno lepiej niż rano. Już tak często nie kicham. - rzekła. - A jak wyglądam, sam oceń.
Kot wlepił w nią swoje czekoladowe ślepia i odparł:
 - Ładnie. Ładnie jak zawsze.
Ida roześmiała się. Chociaż jedna osoba potrafiła należycie skomplementować.
 - Dziękuję, dziękuję. A teraz, czy mógłbyś opuścić ten przybytek zwany moim pokojem? Bo chciałabym wziąć prysznic.
 - Dobrze, ale daję ci, hm, powiedzmy, godzinę.  A potem wracam z czymś smacznym.
 - Stoi. Ale wiesz, to będzie dla mnie wzywanie, ta godzina.  - uśmiechnęła się, a Maciek opuścił pokój.


***

 - Ooooh, livin' on prayer! - z piosenką na ustach Krzysztofiakówna opuściła łazienkę, odziana jedynie w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Nucąc dalej, spostrzegła coś niepokojącego w swoim otoczeniu. Otóż, nie była sama. Otóż, w jej pokoju ktoś był. Otóż, w jej pokoju był...
 - Gregor?! - zapytała zdziwiona.
 - Hm, no, ja.  - odrzekł ten, obracając w dłoniach pustą puszkę po Red Bull'u.
 - Jak się tu dostałeś? - zapytała Ida, odrzucając ręcznik na łóżko.
 - Miałaś drzwi uchylone. Pomyślałem, ze wpadnę, bo słyszałem, ze jesteś chora. - odpowiedział, głosem niewiniątka.
 - Dobra, powiedzmy, że ci wierzę. Czemu nie jesteś na treningu?
Gregor spojrzał jej w oczy i powoli się zbliżył.
 - A czy to ważne, piękna?
Ida uniosła brew w geście dezorientacji, lecz nadal milczała. Schlierenzauer wpatrywał się w nią brązowymi oczami i nadal się do niej przybliżał.
 - Nie musisz już dłużej grać, Ida...
 - Ale ja nie gram. Nie rozumiem co masz na myśli.
Blondyn ostentacyjnie przewrócił oczami i zgniótł puszkę po Red Bull'u jedną ręką. Wyrzucił ją za siebie i kontynuował:
 - Oj maleńka, nie baw się już ze mną. Błagam. Wiem, że na mnie lecisz.  - przybliżył się do niej na tyle, że Ida była przyparta do ściany, a on oparł o nią jedną rękę.
 - Słuchaj, Schlierenzauer, coś ci się musiało pomylić... - zaczęła, lecz on zasłonił jej usta ręką. 
 - Ciii. Ja rozumiem, że to dla ciebie trudne, ale nie musisz się z tym kryć. Jesteś słodka i niezależna. A ja takie lubię. - rzekłszy, począł opuszczać cienkie ramiączko jej bluzki.
Blondynka próbowała się wyswobodzić, lecz wtedy Gregor oparł drugą dłoń na ścianie i tym samym zamknął jej drogę ucieczki.
 - Puść mnie, proszę.  - jęknęła błagalnie Ida, lecz on tylko uśmiechnął się i przycisnął swoje usta do jej. 
Starała się go odepchnąć, lecz na marne, gdyż był on zbyt silny. Schlierenzauer zaczynał  poczynać sobie coraz to swobodniej - dobrał się do drugiego ramiączka bluzki Idy, opuszczając je. Nadal całował ją w usta, lecz już po chwili zaczął zniżać swoje pocałunki. Zaczął całować ją w szyje, następnie w dekolt. Z oczu Idy pociekły łzy, modliła się o to, żeby ktoś w tej chwili wszedł do pokoju, ktokolwiek, chociażby sprzątaczka.
Gdy Gregor zaczął obciągać jej koszulkę w dół, otworzyły się z impetem drzwi:
 - Iduś, zrobiłem pyszne... TY SUKINSYNU! - wydarł się Kot, kiedy zobaczył rozgrywającą się przed nim scenę.
Schlierenzauer szybko odwrócił głowę, lecz nie był w stanie do końca zauważyć z czyich ust poleciała ta obelga, ponieważ dostał solidną pięścią w szczękę. Złapał się za brodę, a z jego ust pociekła krew.
 - Wynoś się stąd, jeżeli nie chcesz powtórki - wydyszał w furii Maciej.
Gregor prędko, wybiegł z pokoju, mrucząc coś pod nosem.
Ida padła w ramiona Macka i wybuchnęła płaczem. Kot głaskał ją delikatnie po plecach i włosach. Przeniósł ją na łóżko i przytulił do siebie.
 - Spokojnie, już go nie ma. Spokojnie. - powtarzał brunet, szepcząc dziewczynie do ucha.
Kiedy Ida lekko się uspokoiła, spojrzała na Maćka zaczerwienionymi, szarymi oczyma i wydukała.
 - Dziękuję, Maciuś.
 On wziął w dłonie jej twarz, spojrzał głęboko w oczy i rzekł:
 - Kocham cię, Ida. Bardzo cię kocham.
Dziewczyna na te słowa przybliżyła swoją twarz do jego i namiętnie pocałowała.






________________________________

Jestem, wróciłam, to ja! Przepraszam, za dłuższą nieobecność, ale tak wyszło. Szkoła, brak czasu i weny.. No, ale mam nadzieję, że się spodoba!

wtorek, 9 kwietnia 2013

[08.] Ale po kawie nie zaśniesz...

Nadszedł dzień wyjazdu Heli Siemianowskiej. Studia wzywały, a przecież nie można wiecznie imprezować ze skoczkami.
 - Będzie mi was brakować. - rzekła do wszystkich przy śniadaniu pożegnalnym.
 - Nam ciebie też. - odparł Krzysio, posyłając jej lekko smutnawy uśmiech.
Cała ekipa, chcąc godnie pożegnać swoją nową przyjaciółkę, wygramoliła się przed hotel. Ida taszczyła torbę Heli, a brunetka swoją walizkę. Chłopcy byli zadziwieni nagłym przejawem feminizmu, ale woleli się nie wtrącać.
 - Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś. - powiedziała Ida, przytulając Helenę.
 - Będziemy wypłakiwać oczy przez rok. - dodał Dawid i z zadziwiająco aktorskimi umiejętnościami, otarł wyimaginowaną łzę.
 - Nie zdążycie przepłakać całego roku, bo możecie być pewni, że prędzej czy później znowu przyjadę! - odparła ze śmiechem, zakładając loczek za ucho. 
Gdy zauważyła leniwie nadjeżdżającą taksówkę, rzuciła się na szyję swojej przyjaciółce, jeszcze raz się z nią żegnając. Tak samo pożegnała się ze wszystkimi po kolei. Jedynie jej uścisk z Kamilem trochę odbiegał od pozostałych - Stoch poklepał ją niepewnie po plecach; tak, jak facet klepie faceta. Helena znowu lekko się zarumieniła, lecz z uśmiechem wlepiła wzrok w ziemię. Na koniec jeszcze wymieniła uścisk dłoni z trenerem Kruczkiem, który w ostatniej chwili wybiegł przed hotel. 
Taksówkarz pomógł jej wpakować walizę do bagażnika, a gdy wsiadała do samochodu, Ida podała jej torbę i rzekła:
 - Uważaj na siebie.
 - Ty też. - odpowiedziała jej tą samą przestrogą i zamknęła za sobą drzwi. 
Chwilę potem taksówka zniknęła za zakrętem, a chłopcy i jedna dziewczyna wrócili powoli do hotelu.



***

 - No, ekipa, my też musimy się powoli zbierać! - zarządził trener. - Czeka na nas Oberstdorf i Turniej Czterech Skoczni, a to nie byle zawody, doskonale wiecie. Także skaczcie do pokoju, lądowanie ma być z telemarkiem, i pakujcie się! Wyjeżdżamy zaraz po obiedzie.
Wszyscy skoczkowie, prócz Kamila wiernie zasalutowali i zaczęli wspinać się po schodach na drugie piętro - winda ta samo zło, a dzięki schodom rzeźbią się łydki, jak to mawiał Kruczek.
 - Trenerze, mogę na słówko? - spytał jedyny niewierny żołnierz.
Łukasz spojrzał na niego z ciekawością i skinął głową.
 - Pewnie jesteś ciekawy, kiedy pozwolę ci skakać.
 - Strzał w dziesiątkę, Łukasz. Widzisz, ze jestem już w wyśmienitym stanie, mógłbym iść na skocznie chociażby zaraz, ale domyślam się, że nie w tym tkwi problem, tylko w tym, jaką taktykę obieramy, czy mam...
 - Nie wystartujesz w pierwszym konkursie. - kategorycznie przerwał jego słowotok.
Kamil zmarszczył brwi i wytrzeszczył oczy - takiej odpowiedzi zdecydowanie się nie spodobał. Kruczek, widząc reakcję swojego podopiecznego, przemówił ponownie spokojnym tonem:
 - Po prostu boję się o ciebie. Boję się, że będziesz chciał udowodnić wszystkim...
 - Skąd ten pomysł?! - obruszył się brunet.
 - Daj mi dokończyć, spokojnie. Udowodnić wszystkim, że jesteś w idealnej formie, że nic takiego się nie stało. Sądzę, że podświadomie będziesz chciał każdemu zaimponować i po prostu przeszarżujesz. A wtedy może stać się coś gorszego, odpukać. Tego nie chcę ani ja, ani ty, jak mniemam.
Stoch odburknął coś niezrozumiałego i założył ręce na piersi, jak małe dziecko.
 - Wiem, że teraz przechodzisz trudny okres - po wypadku, chociażby najmniejszym, bardzo często przychodzi lekkie załamanie. Ale nie daj się, a będziesz 2 razy silniejszy na raz następny. Rozumiesz mnie? - zapytał trener uśmiechając się do Stoch.
 - Rozumiem, rozumiem. No cóż mam zrobić - słowo trenera jest dla mnie rozkazem! - odparł i bez większego entuzjazmu powlókł się do windy.


Gdy Ida z zamiarem zniesienia, a właściwie zwiezienia swoich walizek do recepcji, nacisnęła guzik przywołujący windę, ku jej uciesze, dojechała ona akurat na jej piętro. Kiedy już chciała wcisnąć bagaż do niewielkiej i srebrnej windy, zauważyła brązową czuprynę.
 - O, Kamil. Wybacz, to nie był zamach na twoje życie.
Stoch zręcznie wyminął obładowaną Idę i posyłając jej wymuszony uśmiech, ruszył w stronę swojego pokoju.
 - Coś się stało? - zapytała z nieukrywaną ciekawością w głosie.
Kamil odwrócił się w jej stronę.
 - Mhm, nic takiego. Później o tym pogadamy, teraz czas ucieka. - uśmiechając się, już lepiej udawanym uśmiechem, puknął palcem w tarczę swojego zegarka ręcznego i pognał do pokoju 221.
 - Okej, jak chcesz. - powiedziała w przestrzeń blondynka. Wzruszyła ramionami i zjechała windą na sam dół.

***

 - Dobra, to teraz ja! - krzyknął Dawid i wyrwał z ręki Krzysia prowizoryczny mikrofon (który tak naprawdę był puszką po norweskim piwie). Podszedł do miejsca, w którym drzemała Ida i zaczął swoją serenadę:
 - Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten doooooooooooom....!
 - Kubacki, zamknij się. Strasznie fałszujesz. - odparła ta, tłumiąc swój śmiech. Pozostali chłopcy również jej zawtórowali, ponieważ każdy z nich znał rzekome umiejętności wokalne Dawida.
 - A więc tak się bawią skoczkowie w podróży? - spytała Ida, rozglądając się po chłopakach rozwalonych na tylnych siedzeniach autobusu.
 - Ale tylko ci Polscy. - rzekł Maciek, szczerząc swoje białe zębiska.
 - Skarbuś, co ta suszysz zęby? - spytał Kubacki, unosząc jedną brew.
 Ida przytknęła Maciejowi dłonią usta.
 - Błagam, nie zaczynajcie znowu. - rzekła, wywracając oczami. - Przytulcie się, czy coś.
Dawid puścił zalotne oczko do Kota, a ten odpowiedział mu uśmiechem. Po chwili padli sobie w ramiona, głaszcząc się nawzajem po włosach.
 - Och Kubacki, masz takie cudne anielskie loczki! - zaczął Maciek, mrugając, w swoim mniemaniu, zalotnie rzęsami w stronę blondyna.
 - A ty, mój najdroższy Koteczku, masz takie cudowne, czekoladowe oczyska! - rzekł Dawid z udawanym chichotem młodej panny.
Ida zwijała się ze śmiechu na swoim fotelu, podobnie jak i reszta.
 - Dobra, wystarczy, bo zaczyna się robić zbyt tęczowo.
 - Ja bym powiedział, że raczej niebezpiecznie, hehe. - dodał Żyła, ocierając łzę śmiechu.
Dawid objął Krzysztofiak ramieniem i rzekł szeptem, lecz tak, aby każdy słyszał:
 - Po prostu przyznaj się, że jesteś zazdrosna.
Blondynka spojrzała na niego z pobłażaniem i pogładziła po policzku.
 - Oj chciałbyś Brynbuleńku, chciałbyś.
Dawid na to pokazał jej język i wrócił na siedzenie obok Maćka.
Autobusowa impreza trwałaby w nieskończoność, gdyby nie niezawodny trener Kruczek, który koło 1 w nocy przyszedł i uciszył ich dobitnymi argumentami. 
Ida ułożyła się w najwygodniejszej z niewygodnych pozycji i okryła szczelniej kocem. Gdy już powoli zapadała w sen, poczuła, że ktoś usiłuje się do niej przytulić.
 - Dawidku, spadaj. - powiedziała sennym głosem, nawet nie otwierając powiek.
 - Skąd wiedziałaś, że to ja? - zapytał lekko zdziwionym tonem.
 - Tylko ty masz takie pomysły, żeby w środku nocy zakradać się do bezbronnej dziewicy.
 - Dziewicy powiadasz... - rzekł ten mrukliwym i zadowolonym głosem.
Wtedy Ida musiała otworzyć oczy i ze śmiechem cisnęła w blondyna poduszką.
 - Masz, zboku. Idź się przytulić do Kota, on nie będzie miał nic przeciwko.
Dawid położył poduszkę z powrotem obok niej i życzył słodkich snów.
 - Tobie też, blondasku.


***

Oberstdorf przywitał ich słoneczną i śnieżną pogodą. Polska ekipa leniwie wyszła z autobusu i równie leniwie powlokła się do hotelu, aby zakwaterować się w pokojach i odsypiać nocną jazdę. Kiedy Dawid targał przez korytarz walizkę Idy, napotkali wypoczętego i radosnego niczym skowronek Schlierenzauera. Skinął od niechcenia na Kubackiego, a na widok Idy rozpromienił się całkowicie.
 - Witam, witam!
Dawid spojrzał podejrzliwie na Gregora, a Ida odpowiedziała mu sennym:
 - Cześć, Gregor. Jak leci?
 - Całkiem, całkiem. Przyjechaliśmy tu wczoraj wieczorem, żeby mieć więcej czasu na wszystko. A wy, jak widzę, dopiero teraz? - odparł, spoglądając na walizę Idy, nadal dzierżoną mężnie przez Dawida.
 - Mhm, tak.  - ziewnęła i uśmiechnęła się do niego. - Wybacz, ale chciałabym w końcu paść na jakieś wygodne łóżko i przespać się, chociaż chwilę.
 - Rzeczywiście nie najlepiej wyglądasz. - powiedział Schlieri.
 - Umiesz skomplementować kobietę jak nikt inny, Herr Schlierenzauer. - uśmiechnęła się Ida.
 - Doskonale wiesz, że nie to miałem na myśli. To może, kawa, co ty na to? Pamiętaj, że wisisz mi jedną.
Ida przypomniała sobie ich rozmowę sprzed kilku dni i ochoczo kiwnęła głową.
 - O taak, kawa to coś, czego mi teraz trzeba.
Gregor ucieszył się brakiem odmowy i szarmancko podał jej ramię. Ida wzięła go pod rękę i ruszyli na podbój kawiarni w Oberstdorfie, pozostawiając smętnego i zdziwionego Kubackiego na pastwę ciężkich bagaży.
 - Ale po kawie nie zaśniesz... - rzekł, niestety już sam do siebie.

- Znam to miasto bardzo dobrze, kiedy byłem mały, często tu przyjeżdżałem z rodziną. - opowiadał Idzie Schlieri, gdy byli w drodze do kawiarni, gdzie podobno serwują najpyszniejszą kawę w calutkich Niemczech.
 - Ja tu jestem pierwszy raz. Ogólnie, pierwszy raz będę oglądać Turniej Czterech Skoczni na żywo. - przyznała się mu, kiedy zasiadali przy małym stoliczku dla dwojga w uroczo wystrojonym wnętrzu.
 - Musisz wiedzieć, ze ten Turniej to istna męka i dla zawodników, i dla trenerów. Codziennie gdzie indziej zawody, trzeba się przemieszczać z miasta do miasta, potem znowu biegiem na trening czy kwalifikacje. - rzekł Gregor, uśmiechając się do swojej towarzyszki.
 - Zawsze mi się wydawało, że skoczkowie muszą być niemiłosiernie wymęczeni po takim cyklu zawodów. 
 - Święta racja. Dlatego dobrze, że jest przerwa pomiędzy Turniejem, a kolejnymi zawodami.Właśnie, kolejne są chyba w Wiśle, o ile pamięć mnie nie myli. - powiedział, wpatrując się w Krzysztofiak.
 - Pamięć masz niezawodną. Tak, w Wiśle. To niedaleko miejsca, skąd pochodzę. - odparła dziewczyna, biorąc łyka gorącej kawy. - Mmm, rzeczywiście przepyszna ta kawusia, coś wspaniałego.
 - Widzisz, mówiłem, że się nie zawiedziesz. I co, jak nastrój przed powrotem do kraju? - zapytał, dotykając swoją dłonią jej dłoni.
Blondynka spojrzała na ich ręce dosyć zdziwiona i powoli cofnęła swoją dłoń, biorąc kolejnego szybkiego łyka napoju.
 - Hmm, no jestem trochę podekscytowana. Wracam, że tak powiem, na stare śmiecie. Kilku moich znajomych zapowiedziało się, że będą obecni na zawodach, tylko po to, żeby się ze mną spotkać.
Gregor trochę spoważniał, lecz nie dawał po sobie tego poznać.
 - To bardzo miło z ich strony. Też bym zrobił wszystko, żeby często cię widywać. Na ich miejscu. - rzekł, spoglądając na dziewczynę, która przelotnie się uśmiechnęła, ogrzewając sobie dłonie na gorącym kubku. Po krótkiej chwili milczenia Ida dopiła ostatnią kroplę napoju i podziękowała Gregorowi.
 - Miło było.To co, wracamy do hotelu? Muszę się jeszcze przygotować przed treningami, pogadać z chłopakami.
 - Jak sobie pani życzy. - odrzekł z uśmiechem, rzucając na stolik banknot o nominale 10 euro.



___________________________________________________

Tym razem trochę szybciej, niż obiecałam, ale jakoś nie miałam co robić, więc stwierdziłam, że czemu nie - siądę i napiszę, a co (:.



  

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Tym razem coś innego.

No więc, postanowiłam się z wami podzielić krótkim one-shotem, który napisałam jakiś czas temu. Jestem po prostu bardzo ciekawa waszych opinii :)

_____________________________________


Gregor Schlierenzauer doskonale pamiętał wszystko, co było związane z Nią. Ciągle o Niej śnił, wspominał Jej zapach, Jej uśmiech. Kiedy codziennie rano budził się obok swojej dziewczyny, miał wrażenie, że u jego boku leży Ona. Każdego dnia wspominał, jak Ją poznał.
Po kolejnej kłótni z Sandrą wybrał się do klubu. Był to czas zawodów w Zakopanem, znał to miasto jak własną kieszeń. W klubie w ogóle nie tańczył, zamawiał tylko jednego drinka za drugim. Nie obchodziło go to, że wszyscy go tu rozpoznają, czasem też musiał pobyć po prostu człowiekiem. Nie zwracał na nic, ani na nikogo uwagi. Do czasu. W pewnej chwili dojrzał kogoś. Była piękna. Zatrzymał na Niej swoje czekoladowe oczy, podziwiając Jej ruchy na parkiecie. Miała długie, jasne włosy. Z takiej odległości nie mógł dostrzec koloru Jej oczu, ale był pewny, że TAKA dziewczyna ma je równie wspaniałe jak i włosy. Patrzył tylko na Nią, chociaż sam przyciągał spojrzenia wielu dziewczyn. Ale inne go nie interesowały. Po jakimś czasie Ona również go zauważyła, widziała, jak intensywnie się w Nią wpatruje. Nie wiedział, czy Ona miała pojęcie, kim on w ogóle jest, ale nie zważał na to. Kiedy się do niego zbliżała, z lekkim uśmiechem na ustach, jego serce stanęło. Była młoda, zdecydowanie za młoda. Wyglądała na jakieś 16, nie więcej lat. Lecz kiedy z nią rozmawiał, nie myślał o tym - co innego było mu w głowie. Jej niemiecki brzmiał uroczo, słychać było, że jest Polką. Nie rozmawiali długo, nie mógł się powstrzymywać przed pocałowaniem Jej. Kiedy jego usta złączyły się z Jej różanymi wargami, zakręciło mu się w głowie, Od nadmiaru alkoholu, od zapachu Jej perfum, a przede wszystkim od Jej bliskości.
Chwilę później już trzymał Ją za rękę i prowadził do swojego samochodu. Czuł na sobie spojrzenia innych, kątem oka zobaczył nawet błysk fleszy od aparatów. Ale nie dbał o to, kiedy Ona była przy nim. Mógłby rzucić do Jej stóp cały świat. Niebywałe, jak można czuć coś takiego znając kogoś zaledwie godzinę lub dwie. Nie miał pojęcia jak nazwać to uczucie, ono po prostu było.
Kolejną rzeczą, jaką pamięta, była noc. Ta jedyna, niezapomniana noc. Wspominał to, jak kochali się na skrzypiącym, hotelowym łóżku. Kiedy jedną dłonią dotykał nagiej i miękkiej skóry Jej pleców, a drugą błądził w Jej blond włosach. W końcu mógł zobaczyć jakie ma oczy. Były zielone, koloru dojrzałej oliwki. Takie piękne. Było mu smutno, że o poranku musiał Ją opuścić. Wiedział, że okrutnie Ją rani, ale miał nadzieję, że zrozumie. Napisał do Niej list, w którym wszystko tłumaczył. Zwracał się nim do Niej 'Meine Liebe', bo przecież nie znał nawet jej imienia. Kiedy zbierał się do wyjścia, po raz ostatni pogładził Ją po jasnych włosach. Na Jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, taki sam, jakim się do niego uśmiechnęła wtedy w klubie. Marzył o tym, żeby kiedyś jeszcze Ją spotkać. Ale nie tu, nie teraz. Bo była młoda, zdecydowanie za młoda.

niedziela, 7 kwietnia 2013

[07.] Nawet nie wiesz, jak bardzo powinieneś.

Nadszedł ostatni dzień pobytu polskiej kadry w w Lillehammer. Kamil wychodził ze szpitala, a wieczorem Helena miała wracać do Polski.
Ida obudziła się, kiedy za oknem dopiero świtało. Mimo, że było tak wcześnie, to dziewczyna nie czuła się już śpiąca. Wstała, przemyła twarz lodowatą wodą i zaczęła się zastanawiać co robić, mając aż nadmiar czasu do śniadania. Wtedy wpadła na pewien pomysł - uda się na poranny jogging. Ida lubiła trochę pobiegać od czasu do czasu. Zanim zaczęła to robić, miała bardzo słabą kondycję, lecz poranne biegi w lesie sporo zmieniły. Szybko przebrała się w sportowe ubrania i po cichu wyszła z pokoju tak, aby nie obudzić smacznie śpiącej Heleny. 
Gdy już znalazła się na dworze, poczuła na skórze zimne, norweskie powietrze. Był to bardzo mroźny, lecz słoneczny poranek. Ida postanowiła więc im szybciej, tym lepiej zacząć biec. Kiedy raz po raz odrywała stopy od ziemi czuła się fantastycznie. Była to dla niej chwila odpoczynku i samotności, której przez jakiś czas nie mogła uświadczyć. Gdy tak biegła, mogła porozmyślać o wielu sprawach - o tym, jak bardzo kocha swoją pracę, o swoich przyjaciołach czy po prostu o sobie. Bowiem Ida nigdy nie była tak naprawdę zakochana. Wiadomo, że podobało jej się kilku chłopaków, nawet raz z kimś była - lecz to nie był prawdziwy związek tylko szczeniackie zabawy. Od jakiegoś czasu coraz częściej ją to smuciło. Każdy potrzebował w swoim życiu trochę miłości, tej drugiej osoby, z która moglibyśmy rozmawiać o wszystkim...
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk czyichś kroków za sobą. Nie przejęła się, gdyż myślała, że to jakiś inny ranny ptaszek. Po chwili jednak ta osoba zrównała się z nią i Ida usłyszała to samo cześć wypowiedziane łamaną polszczyzną:
 - Cześć, Ida.
Wtedy odwróciła głowę i spojrzała na niego, chociaż nie musiała, gdyż wiedziała, kto biegł tuż obok niej.
 - Cześć, Schlierenzauer. Jak mnie poznałeś?
 - Po włosach. - odparł, spoglądając na jej długie blond włosy związane w wysoki kucyk i uśmiechając się do niej. - Nie wiedziałem, że też biegasz. Do tego tak wcześnie.
 - Bo zazwyczaj nie biegam, zdarza się, od czasu do czasu. - rzekła, odwzajemniając uśmiech.
 - Rozumiem. Jak tam Stoch? Już dawno chciałem cię o to zapytać, bo strasznie głupio było mi wygrywać po jego wypadku.
Ida roześmiała się i powiedziała:
 - To ty masz uczucia?
Gregor spoważniał i odrzekł, równie poważnym tonem:
 - Mam.
Blondynka skarciła się w myślach. Przecież wiedziała, że jest to drażliwy temat. Lekko dysząc przystanęła i zatrzymała również Schlieri'ego.
 - Słuchaj, wybacz, to było głupio. Nie chciałam.
 - Nie szkodzi, jestem przyzwyczajony. - rzekł, wciągając głęboko powietrze i kontynuował - Wszyscy sądzą, że jestem zadufanym w sobie dupkiem bez uczuć. A myślą, że wiedzą to na podstawie mojego zachowania. Nikt nigdy nie stara się mnie poznać, tylko z góry osądza. 
Po zakończeniu swojego wywodu spojrzał Idzie głęboko w oczy.
 - Nie jesteś dupkiem. W każdym razie nigdy jeszcze nie pokazałeś się z takiej strony. I nie sądzę, żebyś takową miał. - uśmiechnęła się do niego i położyła dłoń na ramieniu.
Blondyn zdjął jej dłoń ze swojego ramienia i lekko ścisnął.
 - To może kawa?
Ida biła się z myślami, lecz wszystko rozstrzygnął czas - była już ósma, a koło 9 Kamil miał wrócić ze szpitala. 
 - Uwierz mi, bardzo bym chciała, ale zegar tyka, a Kamil o 9 ma wrócić do hotelu. Następnym razem?
 - Zgoda. - Schlierenzauer pokiwał głową i uśmiechnął się do niej. 
Ida pomachała mu na pożegnanie i szybko odbiegła w drogę powrotną.


***

 - Witaj z powrotem, bracie, he he! - rzekł Żyła, jako przewodniczący komitetu powitalnego, który wyczekiwał Kamila przed hotelem.
 - Mówisz, jakbym co najmniej zmartwychwstał.  - uśmiechnął się Stoch przybijając z Piotrem piątkę.
Ida przytuliła się do bruneta i zmierzwiła mu czuprynę. Bardzo się cieszyła, że Stoch wyszedł z tego cało.
 - Iduś uważaj, bo go jeszcze bardziej uszkodzisz. - powiedział Dawid z uśmiechem.
Pokręciła głową i odsunęła się od Stocha, robiąc miejsce Heli, która wpadła w kamilowe ramiona. On też mocno ją objął i pogładził bo brązowych loczkach. Kubacki stanął za Idą i szepnął jej do ucha: 
 - Cofam, Hela jest jednak bliższa uszkodzenia go. Ale wiesz, jakbyś chciała kogoś uszkodzić, to ja zawsze do usług.
Ida zachichotała i dźgnęła go łokciem w żebra. Miała nadzieje, że nie słyszał tego nikt. 
 - Dobra dzieci, jest przed 22, więc może zostawicie sobie to na później? - wyszczerzył się Piotrek, spoglądając to na parę Kubacki - Krzysztofiak, to na Stoch - Siemianowska.
Kamil i Helena w końcu odkleili się od siebie. Oboje mieli na ustach zakłopotany uśmiech.
 - To może wejdziemy do środka? - przerwał ciszę Maciek. - Chyba że lubicie sterczeć na minus piętnastu stopniach.
Prawdą jest, że nikt nie lubi stać na takim zimnie, więc cała zgraja weszła do ciepłego, hotelowego wnętrza. Od razu skierowali się na stołówkę, żeby zjeść śniadanie. Siedli wszyscy razem przy ogromnym stole.
 - Ale jestem glodnyyyyy... - westchnął Stoch, patrząc na chrupiące bułeczki.
 - Nie chcę gasić twojego zapału, ale nie wiem, czy hotelowe jedzenie różni się czymś od tego szpitalnego. - powiedział Maciek, szczerząc się do Kamila.
 - Maciuś, z łaski swojej, nie psuj koledze posiłku. - zwrócił się do niego Kubacki.
 - Cicho, Brynbulciu. - odrzekł Maciek z podłym uśmieszkiem.
 - Nie denerwuj mnie, Skarb..  - chciał odciąć się Dawid, lecz Ida zatkała mu usta, wpakowując do nich kanapkę z serem.
 - Dziękujemy ci, Ido. - zaśmiał się Krzysiu, przybijając blondynce żółwika.
 - Sama bym nie zniosła tego samego po raz wtóry. 
 - To jest konfabulacja, wcale się tak często nie kłócimy! - bronił się Dawid.
 - No właśnie, my się kochamy! - odparł Maciek, dając swojemu blond przyjacielowi buziaka w policzek.
Ida, Helena i reszta wybuchła nieskrywanym rechotem, a Dawid zrobił lekko przerażoną minę i zabrał się za swoją kanapkę.


***

Noc nadeszła dosyć szybko. Księżyc już długo wisiał nad wszystkimi, a jedna osoba nie mogła zasnąć.
Helena przewracała się z boku na bok. Wszystko jej przeszkadzało - księżycowe światło, zbyt twarda poduszka i to, że już jutro rano musi opuścić norweskie miasteczko. Właściwie nie chodziło jej o miasteczko. Tylko i Idę, skoczków i Kamila. No właśnie, Kamil. Helenie ciężko było zdefiniować swoje uczucia do niego. Nie wiedziała, czy można było to nazwać miłością, bo znała go zaledwie kilka dni. Ale to, co czuła było bardzo intensywne, czasem myślała, że aż za bardzo.
Wstała z łóżka, żeby nalać sobie wody do szklanki. Zdjęła również sweter, gdyż było jej niemiłosiernie ciepło i została w samej bluzeczce na ramiączkach. Spojrzała na sąsiednie łóżko, na śpiącą Idę. Uśmiechała się przez sen. Hela zawsze zazdrościła jej urody i tego, że podobała się facetom bardziej niż ona. I wtedy podjęła decyzję. Odstawiła pustą szklankę na mały stoliczek i po cichu opuściła pokój.
Skierowała się do pokoju numer 221. Był to pokój jednoosobowy. Kiedy znalazła się pod drzwiami lekko zapukała modląc się, żeby on nie spał. Po krótkiej chwili ze skrzypieniem uchyliły się drzwi.
 - H-hela? Co ty tu robisz? - zapytał szeptem półnagi Kamil Stoch, bowiem miał na sobie jedynie krótkie spodenki w kratkę.
Brunetka zarumieniła się, lecz weszła do jego pokoju. Kamil szybko wziął z podłogi pierwszą lepszą koszulką i wciągnął ją przez głowę.
 - Nie mogłam spać. Właściwie nie wiem, czemu tu przyszłam. Och, strasznie to głupie. Już wychodzę.  - odparła, szybko kierując się do drzwi. Była zła na siebie, bo wyobrażała sobie nie wiadomo co. Kiedy już miała nacisnąć klamkę, poczuła na swojej ręce jego zimną dłoń.
 - Zostań. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.  
Odwróciła się do niego, a on posłał jej ciepły uśmiech. Usiadła na brzegu łóżka i poczęła się w niego wpatrywać.
 - Ja też nie mogłem zasnąć. Teraz to już mi się to w ogóle nie uda.
Helena ponownie spłonęła rumieńcem i odwróciła spojrzenie. Kamil wziął ją za rękę i zapytał:
 - Chcesz zobaczyć Lillehammer nocą?
 - Przecież nie wyjdziemy teraz z hotelu. - odparła, zastanawiając się co miał na myśli.
 - Ale przecież zostaje balkon. - odrzekł, wyjmując z szafy swoją kurtkę i podając Heli. 
Ta niepewnym ruchem wzięła ja od niego i ubrała. Wyszli razem na niewielki balkon. Przystanęli przy barierce i zaczęli się wpatrywać w gwieździste niebo. Przez dłuższy czas milczeli, a Helena co chwilę spoglądała na jego profil.
 - Pięknie, prawda? - odezwał się pierwszy Stoch.
 - Bardzo pięknie. - odrzekła, mówiąc szeptem. Nie patrzyła już na miasto spowite nocą, lecz na mężczyznę stojącego przed nią, równie intensywnie wpatrującego się w nią. Wtedy zauważyła, że odkleja mu się ze skroni plaster. Wyciągnęła powoli dłoń, lecz gdy dotknęła jego skóry, Kamil drgnął.
 - Przepraszam. - odparła, spuszczając wzrok.
 - Nie masz za co. - odrzekł, biorąc jej dłoń i prowadząc ją do swojej skroni. Helena dokleiła mu plaster, a następnie przejechała dłonią po jego mocno zarysowanej szczęce. Pod opuszkami palców czuła lekki zarost. Kamil przyglądał się jej z nieopisanym wyrazem twarzy.
 - Zimno tu trochę. - rzekła Helena, odwracając od niego spojrzenie. 
Stoch złapał ją za brodę i obrócił jej głowę z powrotem w swoją stronę. 
 - Siemianowska, robisz ze mnie wariata. - rzekł i pocałował ją prosto w usta. Helena cicho westchnęła, gdy ich usta się rozłączyły.
 - Przepraszam, nie powinienem. - powiedział Kamil, drapiąc się po głowie.
Helena przygryzła wargę i odpowiedziała:
 - Nawet nie wiesz, jak bardzo powinieneś.
Objęła go i przyciągnęła do siebie, a następnie zamknęła jego usta namiętnym pocałunkiem. Stoch złapał ją w pasie i lekko uniósł. Przycisnął ją do ściany i zaczął całować począwszy od brody, skończywszy na wystającym obojczyku. Ona błądziła palcami w jego brązowych włosach i wyszeptała:
 - Może wejdziemy do środka, zamiast pokazywać się wszystkim...?
Kamil mruknął na znak, że się zgadza i wniósł Helę na rękach do pokoju i ułożył na łóżku. Brunetka uśmiechnęła się do niego seksownie i przyciągnęła do siebie za koszulkę, która po chwili wylądowała na podłodze, jak i pozostałe części garderoby i jego, i jej.


________________________________

Ta-da, jest siódemka :D. Obiecałam bombę, to jest bomba. Teraz trzymam kciuki, żeby wam się spodobało. Co do następnego rozdziału - nie wiem, kiedy się ukaże, bo cały tydzień mam zawalony nauką, więc najprawdopodobniej opublikuję go w kolejny weekend. Przepraszam was za to bardzo, ale cóz, nauczyciele nie respektują tego, iż mamy prywatne życie... C:

wtorek, 2 kwietnia 2013

[06.] Hmm, teraz mój sen jest teoretycznie możliwy.

Na stadionie zapadła przeraźliwa cisza. Nikt się nie odezwał, bo każdy się bał. Helena przyłożyła dłoń do ust, a z jej oczy pociekły strumienie łez. Zachwiała się, a przed upadkiem na śnieg uratował ją Miętus, łapiąc ją w pasie. Kamil leżał bezwładnie na zimnym podłożu, lekko poruszając ręką.
Ida nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Była gotowa przejść przez zabezpieczenia i potrząsnąć Stochem, powiedzieć mu, żeby się nie wygłupiał i zaraz wstawał. Przed wybiegnięciem do Kamila powstrzymał ją Dawid, mówiąc spokojnym tonem, że lekarze się nim zajmą, że ona sama nie wiele pomoże. Kiedy z jej oczu zaczęły powoli kapać łzy, Kubacki przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
Podczas gdy ratownicy znosili Kamila na noszach, tłum zaczął mu wiwatować, a on słabo podniósł dłoń i pomachał.
Pierwszy odezwał się Maciek:
 - Słuchajcie, teraz tylko spokojnie. - zaczął Kot, rozglądając się dookoła. - Ja z Krzysiem pojadę do szpitala, a wy..
Nie dane mu było dokończyć, gdyż przerwała mu Helena.
 - Ja jadę z wami. - rzekła szybko, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Kot zerknął na Idę, lecz ta nadal była w zbyt wielkim szoku, żeby cokolwiek powiedzieć. Wzruszył więc ramionami i dał znak Helenie i Miętusowi, aby poszli za nim. Gdy już miał odejść, rzucił jeszcze do Dawida:
 - Bądź pod telefonem. Jakby co, to będę dzwonił.
Tamten skinął głową i spojrzał w niebo - zaczynało się już porządnie ściemniać. Większość kibiców powoli opuszczała skocznię, nie czekając na dekorację triumfatorów; po takim wydarzeniu wszyscy woleli opuścić to miejsce i zająć się sobą. Nikt nie lubił być świadkiem dramatycznych wydarzeń, które uwielbiały zapadać w pamięć.


***

 - Trzymasz się? - pytanie to dotarło do uszu Idy, kiedy razem z Dawidem znaleźli się w ciepłym pokoju hotelowym. Spojrzała na niego załzawionymi oczami i odparła zachrypniętym głosem.
 - Staram się. Tylko on był taki sz-szczęśliwy jeszcze przed tym drugim skokiem... Żaa-artował z nami... i. i-i.. - zaczęła Ida, ponownie wybuchając płaczem.
 - Hej, nie płacz. - rzekł Kubacki, siadając na łóżku obok niej. Jego błękitne oczy z troską wpatrywały się w dziewczynę. Otarł kciukiem jej łzy pomieszane z tuszem do rzęs i powiedział:
  - Nie myśl już o tym. Najważniejsze jest, że Kamil żyje, prawda? I zamartwiaj się tak, mon cheri - tymi słowami wywołał na twarzy Idy lekki uśmiech. - Wszystko będzie dobrze. Kamilem wspaniale zajmą się lekarze i zanim się obejrzymy znowu będzie skakał..
 - Masz rację. Dziękuję. - odparła blondynka, ocierając z twarzy ostatnie łzy.
 - Trzeba zadzwonić do Ewy. - powiedziała, już bardziej rzeczowym tonem.
 - O, racja. Pozwól, że ja się tym zajmę. - przytaknął Dawid, skłaniając się jej nisko, czym ponownie sprawił, ze Ida się uśmiechnęła.. Wziął ze stołu komórkę i wyszedł na korytarz.
Ida otulając się szczelniej kocem, wstała z łóżka i zrobiła im po kubku herbaty.  Po chwili do pokoju wrócił blondyn. Po jego minie Krzysztofiak mogła poznać, że coś jest nie w porządku.
 - Co się stało? - zapytała z wyczekiwaniem.
 - Ewa nie przyjedzie.  - wyrzucił z siebie Kubacki, a następnie przysiadł na łóżku.
W Idzie zagotowało się. Jakim cudem ona nie przyjedzie?
 - A podała chociaż powód?! - wykrzyknęła.
 - Nie. - wzruszył ramionami Dawid. - Po prostu, powiedziała, ze nie da rady i rozłączyła się. Szczerze mówiąc, zadziwiła mnie jej reakcja. A właściwie brak reakcji. Przyjęła to, można powiedzieć, ze stoickim spokojem.
Blondynka z niedowierzaniem i złością pokręciła głową.
 - Jak ona może?! Co sobie w ogóle wyobraża?! Jej mąż mógł zginąć, a ona po prostu sobie nie przyjedzie!? Niebywałe! Daj mi ten telefon, ja zaraz do niej zadzwonię..
Kubacki nie tłumacząc się, zatkał Idzie buzie dłonią. Dopiero wtedy poczuła, jak bardzo zimne je ma.
 - Cii, uspokój się. Nie ma sensu, żebyś do niej dzwoniła, nic nie zmienisz. - stwierdził rzeczowo.
Ida odsunęła się od niego i wzięła ze stołu kubki z herbatą. Podając mu jeden, rzekła:
 - W mojej rodzinie, wszyscy zawsze w stresowych sytuacjach robili herbatę. Podobno uspokaja.
Kubacki z uśmiechem przyjął kubek i zaczął ogrzewać swoje ręce. Siedząc tak, w ciszy sączyli swoje herbaty, każdy myśląc prawdopodobnie o tym samym.
Po chwili Ida ziewnęła i spojrzała przepraszająco na Dawida.
 - Wybacz, jestem po prostu trochę zmęczona. Ale wiem, że i tak teraz nie zasnę.
Kubacki odłożył swój kubek na stolik i wziął blondynkę w objęcia. Dziewczyna nie protestowała.
 - Może teraz?
Ida ponownie ziewając, wtuliła się w chłopaka.
 - Hmm, teraz mój sen jest teoretycznie możliwy. - rzekła spoglądając na niego z uśmiechem.
Kilka minut później już spała, nawet nie wiedząc kiedy zasnęła.

***

Kiedy pierwsze promyki zimowego słońca zaczęły się przedzierać przez hotelowe firanki, dwie blond głowy nadal smacznie spały.
Pierwsza zaczęła się przebudzać Ida, którą lekko, acz przyjemnie, drażnił zapach męskich perfum. Z uśmiechem otwierała oczy, kompletnie nie pamiętając wczorajszego wieczoru. Jednakże już po chwili mina jej zrzedła, gdyż powoli zaczynała przypominać sobie wydarzenia wczorajszego dnia.
Zerknęła na lekko pochrapującego Dawida. Uśmiechnęła się, gdyż blond grzywka całkowicie opadłą mu na twarz. Kiedy delikatnie starała mu się ją odgarnąć, on otworzył swoje ogromne oczy.
 - Wybacz, nie chciałam cię budzić. - rzekła, wyswobadzając się z jego objęć. W tym momencie zrobiło jej się głupio, bo przez całą noc leżała na nim - a do najlżejszych według siebie nie należała.
 - Wybaczam, poza tym, to było miłe. - odparł Dawid, nadal lekko zaspanym głosem.
 Ida spojrzała w lustro - wyglądała okropnie. Miała resztki tuszu na policzkach, splątane włosy i sińce pod oczami. Westchnęła tylko i powiedziała:
 - Lepiej zasłoń oczy, bo wyglądam strasznie. W każdym razie, chcę ci powiedzieć, że szybko się pozbieram i możemy jechać do szpitala zmienić resztę.
 - Tak jest, proszę pani.  - odrzekł Dawid z uśmiechem, nadal spoglądając na blondynkę.
Kiedy Ida zniknęła w łazience, chłopak wyciągnął ze swojej walizki ubranie na przebranie. Gdy Ida wyszła z toalety, on był już gotowy.
  - No no, ciekawie tak cię widzieć w 'cywilnych' ciuchach. - zaśmiała się. 
Dawid uśmiechnął się do niej i ubrał kurtkę.
 - Gotowa?
 - Gotowa - odpowiedziała, powoli wychodząc z pokoju.


Po niedługim czasie Ida i Kubacki dotarli do szpitala. Z początku nie mogli znaleźć sali, gdyż żadne z nich nie znało norweskiego. Na całe szczęście podczas drugiego kwadransa błądzenia po szpitalnych piętrach, natknęli się na Krzysia. Bardzo niewyspanego Krzysia z kawą w ręku. 
 - Co z nim? - zapytała Ida.
 - Sami się przekonajcie. - odparł lakonicznie, prowadząc do sali, w której leżał Kamil. 
Gdy dotarli do celu, Ida szybko wparowała do pokoju. Zastałą w nim posiniaczonego, lekko uśmiechającego się Stocha, trzymającego za rękę nieprzytomną ze zmęczenia Helenkę. Kiedy ona odwróciła głowę, momentalnie puściła dłoń Kamila.
 - Żyjesz. - stwierdziła Ida, uśmiechając się promiennie.
 - Żyję. I mam się nie najgorzej. W każdym razie tak się czuję. - odparł Stoch, również szeroko się uśmiechając.
 - Gdzie Maciek? - zapytał Dawid, kierując to pytanie do Heleny.
 - Poszedł rozmawiać z lekarzem. - odparła tamta, lekko ziewając.
 - Hela, powinnaś iść się położyć. Siedziałaś tu całą noc, ja i Dawid możemy was zmienić. - powiedziała Ida, patrząc przyjaciółce w zmęczone oczy.
 - Nie, ja nie poo-owinnam... Musze zostać. - rzekła z przekonaniem, nadal ziewając.
 - Ida ma rację, Helenka. Powinnaś pójść do hotelu, przespać się. Jak widać, ja się nigdzie nie wybieram, więc spokojnie, nie ucieknę nigdzie.  - rzekł rzeczowym tonem Kamil.
Jego słowa chyba przekonały Siemianowską, gdyż ta wstała i chwiejnie wyszła z sali, machając Stochowi. W jej ślady poszedł również Miętus.
Zanim Ida siadła na plastikowe krzesełko, podeszła do Kubackiego i szepnęła mu na ucho:
 - Mógłbyś hm, na chwilę wyjść? Głupio mi cię tak wypraszać, ale chciałabym porozmawiać z Kamilem na osobności.
Dawid skinął głową, a w jego oczach widać było ciekawość. Jednak posłusznie wyszedł pod pretekstem załatwienia kawy.
 - Lepiej się czujesz? - spytała Kamila.
 - Prawie jak nowo narodzony. Oprócz tego, że jestem cały poobijany i mam złamany mały palec w lewej dłoni, no i mam rozciętą skroń, to jest dobrze. - odparł brunet, uśmiechając się do niej.
Ida niespokojnie poruszyła się na niewygodnym krzesełku i rzekła:
 - Jeżeli czujesz się lepiej, to w takim razie mogę ci to powiedzieć.
Kamil uniósł jedną brew.
 - Co takiego?
 - No więc... Ewa nie mogła przyjechać.  - blondynka wyraźnie widziała, jak uśmiech Stocha powoli zanika. - Nie wiem, mówiła, ze coś jej wypadło i dlatego nie może. A chciała. - gładko skłamała Krzysztofiak.
 - Nic, trudno. Odwdzięcza mi się pięknym za nadobne. - odrzekł Stoch.
 - Nie traktuj tego tak. Nie robi tego specjalnie. - powiedziała Ida, dopisując do swojego konta kolejne kłamstwo.
 - Rozumiem.
 - Jest jeszcze coś. Chciałabym z tobą porozmawiać o Heli.
Twarz Kamila skamieniała, lecz nie chcąc, aby było to widoczne, szybko uśmiechnął się z udawanym zdziwieniem.
 - Nie rozumiem, o co ci chodzi, Idka.
 - A ja sądzę, że doskonale wiesz. Oboje wiecie. Wszyscy widzimy tą chemię między wami. Ja tylko chcę ci przypomnieć, ze masz żonę. Rozumiem, że przeżywacie kryzys, ale na pewno jest on chwilowy. Nie chcę, abyś zranił ani Helę, ani Ewę, rozumiesz? 
Kamil przymknął na chwilę powieki, usiłując poradzić sobie z mieszanymi emocjami, które się w nim zbierały.
 - Rozumiem. I nie bój się, nie zrobię nic głupiego. Ewa jest dla mnie bardzo ważna. A Helenę traktuję jako... przyjaciółkę. - rzekł Stoch, posyłając Idzie uspokajający uśmiech.




__________________________________

prosz bardz, rozdział 6. hm, jestem w miarę z niego zadowolona, aczkolwiek mogło być lepiej. w każdym razie chcę powiedzieć, że kolejny nie pojawi się prędko - zaczyna się szkoła, a ja mam koszmarny nawał ze sprawdzianami. także najprawdopodobniej rozdział 7 dodam w weekend (:

Obserwatorzy