Helena drogę oddzielającą ją od swojego pokoju przebiegła sprintem, zupełnie nie świadoma co robi. Gdy nacisnęła klamkę i przekroczyła próg, od razu rzuciła się na łóżko, a łzy pociekły z jej oczu strumieniami. Leżała tak przez dobre piętnaście minut, mocząc słonymi łzami nieskazitelnie białą poduszkę, która brudziła się od jej tuszu do rzęs. A podobno był wodoodporny. Czuła się wypłukana ze wszelkich emocji, z uczuć i względne oprzytomnienie zajęło jej trochę czasu. Kiedy opanowała płacz, odgarnęła za uszy wilgotne włosy, które opadały jej na twarz i otarła oczy. Usiadła na łóżku, przygarbiona, z rękami spoczywającymi na kolanach. Wyglądała, co tu dużo mówić, żałośnie. Resztki tuszu powoli zasychały pod jej spuchniętymi i czerwonymi oczami, loki miała w całkowitym nieładzie. Wszystkiego dopełniało jej samopoczucie. Hela obwiniała się, tak, to prawda. Nie wierzyła w słowa Kamila, że nie powinna czuć się winna, ponieważ "wina" leży po stronie obojga. Lecz gdyby nie zaczęła z nim wtedy rozmowy, gdyby nie przylazła do niego w nocy, nic a nic by się wydarzyło i wszystko byłoby w porządku? Lecz te "nic" i "wszystko" nie równały się z momentami, które będzie pamiętać do końca życia. Nie równały się z delikatnym zapachem perfum Kamila, ani ciepłem jego ciała, gdy ją przytulał, ani z jego bliskością. Uśmiechnęła się niewyraźnie do tych wspomnień, lecz trwało to tylko krótką chwilę. Było jej źle, bo nie wiedziała, że będzie musiała zapłacić taką cenę za chwilę radości i szczęścia. Chociaż powinna była się z tym liczyć. Kamil to żonaty mężczyzna. Czego ona mogła się spodziewać? Że zostawi wszystko, swoją piękną żonę, dla niej? Dla głupiej dziewiętnastolatki? Brunetka walczyła ze łzami. Chciało jej się płakać - nad swoim losem i swoją głupotą. Pociągnęła nosem i wstała z łóżka. Stanęła bokiem przed lustrem i wyprostowała się. Prawą dłonią delikatnie dotknęła swojego podbrzusza. "Tu żyje mały człowiek", pomyślała. "Dziecko moje i Stocha. Owoc tamtej cudownej nocy, o której zawsze będzie mi przypominać. Zrobię wszystko, aby żyło mu się jak najlepiej. Koniec użalania się nad sobą. Teraz na pierwszym miejscu jesteś ty". Ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem, wskazując na miejsce, gdzie w tym momencie rozwijał się mały Stoch.
***
Gdy tylko Ida i Maciej dojechali na miejsce, blondynka od razu wyszła z samochodu, nie zwracając uwagi na Kota. Nie wiedziała, że zanim wyszła, on chciał ją przeprosić, powiedzieć, że jest mu głupio, bo tak bez żadnej zapowiedzi wywiózł ją w las i całował. Niestety, Maciek nie mógł liczyć na nic innego niż tylko sylwetka dziewczyny, oddalającej się szybko w stronę hotelu.
Ida ocierała załzawione oczy, prawie biegnąć po schodach. Głowie miała spuszczoną, nie chciała napotkać nikogo ani niczyjego spojrzenia. Była zła. Zła na siebie, ponieważ nie potrafiła odczytać swych uczuć. Raniła wszystkich dookoła. Raniła wszystkich, których kocha. Problem był właśnie w tym, że każdego z nich kochała inaczej . Jednego miłością braterską, a drugiego miłością... prawdziwą? Sama do końca nie wiedziała. Ida bardzo by chciała wiedzieć, co czuje. Lecz na obecną chwilę była dla siebie zagadką. Labiryntem, który jest trudny do przejścia nawet dla najbardziej inteligentnej osoby tego świata. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na swoim piętrze, tak bardzo była zanurzona w swoich myślach. Otworzyła drzwi do pokoju, spodziewając się zastać w nim Helenę. Była ciekawa, jak poszła jej rozmowa z Kamilem, czy w ogóle ją przeprowadziła. Chciała myśleć o czymś innym, niż o sobie. Otarła więc szybkim ruchem łzy i zawołała:
- Heluś?
Myślała, że jej przyjaciółka jest w łazience, lecz nawet tam jej nie było i Idzie odpowiedziała jedynie cisza. Weszła niepewnie do pokoju, rozglądając się, jakby oczekiwała jakiejś wskazówki gdzie może znaleźć brunetkę. Lecz tamta nie zostawiła żadnego listu, żadnej karteczki, nic a nic. Ida postanowiła spróbować nie przejmować się tym faktem, gdyż to nie był pierwszy raz, kiedy Hela znikała bez słowa. Miała jednak nadzieję, że Stoch przyjął wieść o potomku z należytym sobie spokojem. Blondynka opadła swobodnie na łóżko i poczęła się gapić w sufit. Starała się nie myśleć o niczym, lecz z marnym skutkiem. Z jej podświadomości cały czas słyszała natrętny głosik, który zdawał się mówić, że jest beznadziejna, a jej wszelkie starania, by nie ranić nikogo są bezskuteczne. Tak bardzo próbowała go odpędzić, że aż zasnęła.
***
Zawsze lubiła spacerować wieczorami, zwłaszcza zimowymi. Opatulała się wtedy ciepłym szalikiem, robionym na drutach przez babcię Siemianowską. Miała ich kilka, a do każdego pasującą parę rękawiczek. Kojarzyły jej się z dzieciństwem, kiedy to wieczory spędzała u babci, ponieważ zapracowanych rodziców nigdy nie było w domu. Zawsze lubiła ten wspólny czas z babcią, bo ta opowiadała jej dużo historii ze swojej młodości i chodziła z nią właśnie na wieczorne spacery. Dlatego Hela tak bardzo przeżyła jej śmierć, ponieważ były bardzo ze sobą związane. Helena była wtedy w pierwszej klasie liceum, kiedy mama zadzwoniła do niej z płaczem, że babcia Kalina zmarła.
Brunetka nigdy nie miała okazji spacerować w Zakopanem zimą. Było tu przepięknie, śnieg skrzył się pod wpływem światła księżyca, a latarnie oświecały już prawie opustoszałe ulice. Siemianowska była przekonana, że bardzo spodobałoby się tutaj jej babci, za którą tak tęskniła. Gdyby babcia Kalina żyła, byłaby pierwszą osobą z jej rodziny, która dowiedziałaby się o ciąży Heli. Ponieważ jej najbardziej ufała. Kiedy tak rozmyślała, patrząc przed siebie, ujrzała znajomą postać. Był to wysoki chłopak, o blond włosach, który szedł w przeciwną stronę niż ona. Wyciągnęła ją i pomachała mu, a ten odwzajemnił gest. Gdy już zbliżyli się do siebie, zaczęła:
- Nie wiedziałam, że też lubisz spacerować.
Chłopak uśmiechnął się do niej i odparł:
- Od pewnego czasu to polubiłem. A ty co tu robisz, taka samotna?
Helena przyjrzała się dokładnie Dawidowi. Wyglądał, jakby nie spał kawał czasu, albo miał jakieś zmartwienie. Jego ogromne niebieskie oczy, nie lśniły tym zawadiackim blaskiem co zawsze.
- Z własnej woli, po prostu lubię mieć chwile dla siebie i połazić trochę to tu, to tam. Ale teraz, musimy porozmawiać. - Wzięła go pod rękę i powoli ruszyła przed siebie.
Kubacki przyglądał się tej energicznej dziewczynie z wyczekiwaniem.
- Hm? O czym mamy rozmawiać?
- O Idzie. - odparła lakonicznie Helena, patrząc mu prosto w oczy,.
Kiedy usłyszał to imię, odwrócił spojrzenie i automatycznie się zasępił.
- Nie wiem, czy chcę.
Helena przewróciła oczami. Jak bardzo denerwowało ją jego zachowanie!
- Trudno, nie masz wyboru. Powiedz mi, co ty do niej czujesz?
- Co do niej czuję? - powtórzył Dawid, marszcząc lekko brwi. Czuł do Idy coś, co można by opowiedzieć w całostronicowym monologu. Lecz odpowiedział po prostu, krótko: - Kocham ją.
- No wreszcie żeś się do tego przyznał. - roześmiała się Helena i uśmiechnęła do niego. Nie było to dla niej żadną nowością, jednak cieszyła się, że w końcu to wyjawił.
- Tylko problemem jest to, że ona mnie chyba nie kocha. - rzekł, wkładając zlodowaciałe ręce w kieszenie kurtki.
Siemianowska uniosła brew i tajemniczo odpowiedziała:
- Nie byłabym tego taka pewna... Walcz o swoje, chłopie.
Żadne z nich już więcej się nie odezwało, kiedy wracali spacerkiem do hotelu. Każdy z nich miał swoje sprawy do przemyślenia.
***
Z głębokiego snu wyrwało Idę pukanie do drzwi. Podniosła się z łóżka, przejechała rękami po twarzy, która jeszcze spała.
- Już idę! - powiedziała, kiedy związując sobie włosy w koński ogon, podchodziła do drzwi.
Otworzywszy je, ujrzała w progu Kamila Stocha.
- Kamil?
- No. - odparł on, lekko nosowym głosem. - Mogę wejść? To znaczy, możemy pogadać?
Blondynka przyglądała mu się, ponieważ coś jej nie grało. Wiedziała, że jedynym sposobem, aby się dowiedzieć, co jej nie pasowało, była rozmowa.
- Jasne, Kamil. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi, prawda? A przyjaciele właśnie od tego są.
On pokiwał głową i wszedł do pokoju. Od razu usiadł na niewygodnym hotelu i przeniósł wzrok na podłogę.
- No to o co chodzi, mistrzu? - zapytała Ida, próbując mu dodać otuchy.
Brunet długo zbierał się w sobie, nim zdołał cokolwiek powiedzieć.
- Czuję się jak ostatni dupek. Rozmawiałem z Heleną, wszystko mi powiedziała. Wiem, ze jest w ciąży. I trudno jest mi się cieszyć, chociaż jedna moja część tańczy kankana z radości. Kocham ją, bardzo. Bardzo będę też kochać to dziecko. Tylko... Co ja do cholery mam zrobić? Kocham też Ewę. Chociaż sam nie wiem. Albo naprawdę ją kocham, albo tylko to sobie wmawiam, aby w to uwierzyć. Nie chcę zostawiać mojej żony. Ciężko by mi przychodziło żyć z tą świadomością. Poza tym, co by ludzie mówili? Temat naszego rozstania przez tydzień nie schodziłby z pierwszych stron gazet. Ale.. Ale co z Helką?! Z tym, co do niej czuję?!
Ida patrzyła, jak Kamil walczył ze sobą. Był trochę tak jak ona, nie chciał zranić nikogo, tym samym najbardziej raniąc siebie. Kiedy tak patrzyła na tą żmudną walkę, przyszła jej do głowy rada najlepsza dla niego, jak i dla siebie.
- Kamil, posłuchaj mnie. - Kiedy wypowiedziała te słowa, Stoch umilkł i z cierpliwością spoglądał na młodą blondynkę. - Mogę dać ci jedną, jedyną radę, ponieważ ja nie jestem najlepszą osobą od takich problemów. Ale pamiętaj. Podążaj za głosem serca.
Kamil skamieniał i jeszcze przez chwilę przyglądał się Krzysztofiak. Mówiła mądrze. Więc na pożegnanie, nie mówiąc nic, skinął głową i wyszedł z pokoju. Chwilę po nim, ze swojego pokoju wybiegła również Ida, ponieważ musiała coś załatwić. Nie musiała czekać długo, bo to coś nagle stanęło przed nią, niczym przywołane jej myślami. Ida wspięła się na palce, objęła jego twarz w dłonie i pocałowała, z taką pasją, tak gorąco, że jego ogromne błękitne oczy prawie wyszły z orbit, niż przymknęły się pod wpływem nagłego szczęścia i błogostanu.
________________________________________________________
(nie wiem czy wyjść zza tej ściany wstydu, ale chyba się odważę) hej, wróciłam! wróciłam po ponad miesiącu nieobecności i nie wiem jak okazać swoją skruchę. jest mi tak straaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaszliwie głupio, że praktycznie zniknęłam na taki szmat czasu! mam nadzieje, że zrozumiecie, że brak czasu, że wystawianie ocen, że to, ze tamto. przepraszam! co ja mogę obiecać? że się poprawię i nadrobię zaległości w Waszych opowiadaniach. o, i mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zawiedzie!
(SZCZEGÓLNE POZDROWIENIA, CAŁUSY KIERUJĘ DO IZY, KTÓREJ TEN ROZDZIAŁ JEST DEDYKOWANY)