Całowała go tak, jak nigdy nikogo. Gdyby miała się posłużyć jakimś bardziej obrazowym opisem, zaczerpnęłaby pewnie cytatu z "Harry'ego Potter'a" - to było lepsze niż Ognista Whiskey. Problemem było to, że jej umysł został kompletnie zamroczony przez wydarzenia ostatnich minut. Nie odrywając swoich ust od jego, wymacała ręką klamkę od drzwi. Nacisnęła ją i wtedy wpadli do pokoju. Ida wewnętrznie czuła, że o czymś zapomniała, lecz kto przejmowałaby się tak przyziemnymi sprawami w takiej chwili? Zanurzyła rękę w jego blond, roztrzepanych włosach, sprawiając, że stały się jeszcze bardziej rozczochrane. Dawid z zadowoleniem zamruczał i położywszy swoje dłonie w jej tali, jeszcze bliżej ją do siebie przysunął. Chciał, żeby czuła ciepło bijące od niego, oraz przyspieszone bicie swojego serca. A wszystko to było spowodowane Idą, jego cudowną, przepiękną, małą Idą. Marzył o tej chwili tak długo. Przez te tygodnie nie myślał o niczym innym, tylko o tym, by znów trzymać to drobne ciałko w swoich dłoniach. Ida była dla niego więcej, niż tylko dziewczyną poznaną kilka miesięcy temu. Bez niej, jego życie nie miało aż tak wielkiego sensu. Wiedział, że może było szczeniackie twierdzić tak, mając 23 lata, ale cóż mógł poradzić?
Kamil nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Z otwartymi ustami przyglądał się scenie rozgrywającej się przed nim. Jego dłonie już dawno zdążył się porządnie spocić. Jak, u licha, oni go nie zauważyli?! A raczej, jak Ida mogła zapomnieć, że on siedzi nadal w jej pokoju, wielce zdziwiony jej nagłym zniknięciem?! ani me, ani be, tylko jak ten Mustang z Dzikiej Doliny wybiegła bez słowa. W końcu otrząsnął się z wszechogarniającego otępienia i postanowił, z resztą bardzo mądrze, opuścić pokój panny Krzysztofiak. Nie chciał wyjść na jakiegoś zboczeńca, co to, to nie! Może być tym, który zdradza żonę, tym, który robi dzieci niewinnym studentkom, ale na pewno nie zboczeńcem. Po cichutku więc podniósł się z fotela, który chyba za sprawą jakichś magicznych mocy, tym razem nie zatrzeszczał, i przemknął się na paluszkach do wyjścia. Jeszcze raz rzucił spojrzenie na parę blondasów i uśmiechnął się pod nosem. Oby tylko Ida wiedziała co robi.
W pewnym momencie Dawid oderwał się od Idy, by spojrzeć jej w oczy i zapytać:
- Czy mogę liczyć na wyjaśnienia?
Ona uśmiechnęła się promiennie. Kochał ten jej uśmiech, jego zdaniem potrafiłby oświetlić całe miasto.
- Jesteś pewien, że już teraz? - odpowiedziała pytaniem i wspięła się na palce, żeby pocałować go w nos. Uwielbiał jak tak robiła.
- Niekoniecznie, nigdzie się nie spieszę. - odparł i znów przyciągnął ją do siebie. W jego ramionach Ida czuła się bezpieczna, liczyło się dla niej tu i teraz, nic więcej.
Nie mogąc się oprzeć, zanurkowała dłonią pod jego szarą koszulkę. Jej zimna dłoń sprawiła, że po jego ciele przeszły dreszcze. Ida wyczuwała pod palcami mięśnie, tak ciężko wypracowane na treningach. Gdyby w tym momencie ktoś zapytał, co najbardziej lubiła w skoczków narciarskich, nie wahałaby się długo z odpowiedzią. Dawid pod wpływem tego dotyku, nie mógł się oprzeć ponownemu pocałowaniu jej ust. Kiedy tak zapamiętale ją całował, wyczuwał delikatny zapach jej miętowego szamponu, który doprowadzał go do szaleństwa. Właściwie wszystko w niej doprowadzało go do szaleństwa. Spojrzał na dziewczynę i wyszeptał do jej ucha:
- Kocham cię, Ido Krzysztofiak. Kocham.
Ona przez dłuższą chwilę milczała, wpatrując się w jego błękitne oczy, które znów zapłonęły dawnym ogniem. Widziała uśmiech na jego twarzy, który nie gościł tam przez tyle długich dni. I wtedy, sama nie wiedziała czemu, do jej oczu napłynęły łzy i po prostu się rozpłakała.
Dawid spojrzał na nią ze strachem, myśląc, że wszystko przepadło.
- Czy.. czy zrobiłem coś złego? Coś nie tak?
Ida pokręciła głową i usiadła na łóżku, próbując powstrzymać łzy. To było dla niej zbyt ciężkie, zbyt! Po co się w to wpakowała? Przyjechała, żeby współpracować ze skoczkami, rozwijać się i przygotowywać do przyszłego zawodu. A zamiast tego zrobiła co? Zawróciła w głowie dwóm, Bogu ducha winnym chłopakom. Problem w tym, że nie żałowała tego. Niczego nie żałowała. Kochała obu, lecz jednak to Dawid był dla niej najważniejszy. Maciek? Kot był dla niej jak brat, starszy brat, który zrobiłby wszystko dla swojej młodszej siostrzyczki, nie potrafiła go kochać miłością inną, niż braterską. Kiedy tak patrzyła na Kubackiego, w jego oczy, widziała jego uśmiech, przechodził ją dreszcz. Nie wiedziała dlaczego, nie wiedziała jak, ale tak po prostu już było.
Otarła łzy i zerknęła w jego stronę:
- Nie, to zdecydowanie nie ty. No już, nie bój się! - dodała, widząc jego zatroskaną minę.
- Więc co się stało, Ida? - spytał, szukając odpowiedzi w jej jeszcze lekko przeszklonych oczach. Usiadł obok niej na łóżku i ogarnął kosmyk jej włosów za ucho. Gdy poczuła jego chłodny dotyk, lekko drgnęła. Zawsze zastanawiało ją to, dlaczego one są tak zimne. Przysunęła się bliżej Dawida i wtuliła w jego ramię.
Popatrzyła na niego z lekkim uśmiechem. Wzięła głęboki wdech i zaczęła.
- No więc... Ja też cię kocham. Bez żadnego chyba. Po prostu to wiem. Uświadomiłam sobie to praktycznie sama, kiedy usiłowałam poradzić Kamilowi w dosyć ważnej sprawie...
- W jakiej? - spytał, jak zwykle ciekawski, Dawid, lecz zaraz został uciszony poduszką.
- Cisza, nie lubię, gdy mi ktoś przerywa. Jeszcze w takiej podniosłej chwili? - odparła, nie zwracając uwagi na to, że Kubacki pokazał jej język. - Maćka również kocham. Ale nie tak samo jak Ciebie. Jego.. Bardziej miłością braterską, wiesz. On jest dla mnie po prostu najlepszym przyjacielem, bratem. - spojrzała na blondyna, chcąc zobaczyć jaką reakcje wywołała tymi słowami. Musiała ponownie przełykać łzy, na wspomnienia dawnej przyjaźni z Kotem, która prawdopodobnie przepadła. Nie chciała tego. Maniek był jej niezwykle bliski. To on 'wprowadził' ją do skokowej społeczności, pomógł wdrożyć się w nowe obowiązki. Myśl o tym, że to już mogło nie wrócić była nie do zniesienia.
Dawid pokiwał głową, zaznaczając, że rozumie o co Idzie chodzi. W jego wnętrzu wszystko się radowało, ale z drugiej strony bał się, że już nigdy nie będzie się przyjaźnił z Maciejem. Ciężko mu było się do tego przyznać, ale cholernie brakowało mu tych ich wygłupów, rozmów... Nawet nie zdawał sobie sprawy, ze w tym momencie czuje to samo co blondynka.
- Więc jak zamierzasz to rozegrać? Co powiesz Maćkowi? - zapytał Dawid, starając się, aby ton jego głosu był spokojny. Nie chciał dać po sobie znać, że aż tak się tym przejmuje. W tej chili musi być oparciem dla Idy, więc postanowił taką osobę grać.
Ida spuściła wzrok i wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, najzwyczajniej w świecie nie wiedziała. Pomyślała, jaki szum może wywołać tym wszystkim. Bałą się, że trener będzie zły do tego stopnia, ze ją wyrzuci. Czyżby zmarnowała życiową szansę?
***
Siedziała w hotelowym lobby, zagłębiona w lekturze. Wbrew pozorom, było tu bardzo miło. Drewno trzaskało w kominku, a płatki śniegu dodawały uroku całej scenerii. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła się choć trochę szczęśliwa. Szczelniej przykryła się kocem, podciągając go aż pod samą brodę. Oderwała wzrok od czarnych literek i zerknęła przez okno. Zima. Jedna z najpiękniejszych pór roku, jeśli oczywiście nie musisz w tym momencie odśnieżać.
Stuk, stuk.
Coraz więcej białego puchu zbierało się na parapecie okna. Hela wyobrażała sobie, jak bierze świeży śnieg w dłonie i jednym, długim strumieniem powietrza zdmuchuje go przed siebie. Kochała tak robić, zawsze, gdy padało wychodziła na dwór i bawiła się śniegiem, nie zwracając uwagi na krzywo patrzących się na nią przechodniów.
Stuk, stuk.
W oddali brunetka usłyszała jakieś irytujące stukanie. Postanowiła je zignorować i biorąc kolejny łyk herbaty, wróciła do książki.
Stuk, stuk.
Dźwięk zdawał się coraz głośniejszy. Zmarszczyła brwi i uniosła wzrok. Nie zobaczyła wiele, tylko jakaś kobietę na niebotycznie wysokich obcasach, odzianą w kosztowny, skórzany płaszcz. Westchnęła, mając nadzieję, że...
STUK, STUK, STUK, STUK.
W miarę, jak zbliżała się do Heleny, wnętrzności dziewczyny zamrażały się od środka. Miała nadzieje, ze wzrok jej szwankuje, zaklinała się, iż jeśli jej domysły okażą się fałszywe, w końcu kupi sobie okulary.
- Kochanie, wiesz gdzie jest pokój 27? - zapytała, wystudiowanym głosem. Helę zatkało. Zlustrowała kobietę od czubków kozaków po czapkę. Blond włosy, układające się w miękkie loki, sztuczny uśmiech na ustach, mocno wymalowanych fuksjową szminką, szczupła sylwetka. Och, nie mógł być to nikt inny, jak Ewa Stoch, w swojej własnej osobie! I jeszcze to kochanie. Nie jest jej żadnym kochaniem!
-Halo? - spytała, z tym samym uśmieszkiem, nie zwiastującym niczego dobrego.
Siemianowska odchrząknęła i powiedziała:
- W lewo, potem w prawo, potem znowu w prawo, po schodach, w lewo, w prawo i tam powinien być rząd z pokojami o numerach nieparzystych.
Pani Stoch prawie niewidocznie uniosła brew, zanim podziękowała. Ściągnęła, a jakże, skórzane rękawiczki i pewnym krokiem ruszyła we wskazanym przez Helenę kierunku. Dziewczyna nadal zastanawiała się nad dwiema rzeczami - ile kłopotów przyniosła ze sobą ta blondynka, i jaki cudem utrzymuje się na takich obcasach?
________________________________________________
Tak, ja również nie wierzę, że tu wróciłam. Bo poważnie myślałam, żeby już nie wracać. Nie miałam pomysłu na nic. I w dalszym ciągu pomysłu, powiedzmy PRAKTYCZNIE, nie mam, ale nie chcę znów porzucać czegoś, co zaczęłam. Tak głupio by mi było. Nie wiem, czy jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie wiem, naprawdę nic nie czuję w stosunku do niego. To chyba nie za dobrze, co?
W każdym razie, mam ogromną nadzieję, że chociaż jedna osoba piśnie mi tu pozytywne słówko. To motywuje. I kto wie, może pomyślę nad kolejnym rozdziałem?
Tak czy inaczej, wysyłam wam sto całusków :*